„HI CONCULCARI QUAERUNT UT IN ASTRA LEVARI POSSINT ET PARITER VERIT”
Chcieli być deptani, by sięgnąć gwiazd – inskrypcja z posadzki wiślickiej
Pomniki nagrobne na Śląsku pojawiły się dopiero w XIII w. i rozwijały się w kolejnym stuleciu. Za najwcześniejsze płyty nagrobne, które posiadają przedstawienia figuralne stworzone z metalowych aplikacji, uznać powinniśmy najpewniej zaginione dziś monumenty biskupów wrocławskich – Jana III Romki (†1301) oraz Henryka z Wierzbna (†1319). Najstarszym tego typu obiektem zachowanym do naszych czasów jest natomiast płyta księcia Bolesława I Wysokiego znajdująca się w kościele klasztornym Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Lubiążu.
Cechy charakterystyczne takich monumentów ustalały liczne tradycje oraz reguły. Do kwestii szczególnie istotnych należało miejsce pochówku, zależne od pozycji społecznej zmarłego. Zgodnie z ustawodawstwem wczesnego średniowiecza jedynie duchowni mogli znaleźć miejsce ostatniego spoczynku we wnętrzach kościelnych, chociaż wyjątkowo, w ramach przywileju, zaszczytu tego dostępowali i przedstawiciele laikatu. Mimo wciąż podtrzymywanego zakazu od XII w. pochówki w kościołach – zarówno te duchownych, jak i świeckich – nie były jednak rzadkością. Biskupi po śmierci mogli spocząć w katedrze, w której sprawowali urząd, a ówczesnych możnowładców i szlachtę często grzebano w kościołach będących ich dobrami dziedzicznymi bądź też w świątyniach ufundowanych przez nich lub ich przodków.
Płyty nagrobne umieszczano w kościelnych posadzkach na znak pokory zmarłego oraz dla podkreślenia tego, co doczesne i nietrwałe. Monumenty te lokowano ponadto w konkretnych miejscach świątyni, z których za najważniejsze uznawano bez wątpienia prezbiterium. Do prestiżowych lokalizacji należały również poszczególne kaplice oraz usytuowanie pod belką tęczową. Niezwykle istotną rolę w wyborze miejsca ostatniego spoczynku odgrywały także znajdujące się w świątyni relikwie oraz groby męczenników.
Na płycie nagrobnej zmarłego przedstawiano jako wiecznie żywego, z otwartymi oczami. Takie ujęcie powinno być odczytywane jako wyobrażenie człowieka zmartwychwstałego, prezentującego się Bogu i ukazującego wszystkie te cechy, od których zależał jego przyszły, pośmiertny los. Konkretne elementy wizerunku – postawa, gesty, strój, atrybuty, a wreszcie herby i inskrypcje – pomagały w identyfikacji nieboszczyka, stanowiąc jednocześnie wspomnienie i namacalny ślad jego obecności. Programy ikonograficzne płyt, czasem dość proste i powtarzalne, innym razem zaś znacznie bardziej skomplikowane, bywały niekiedy układane za życia. Świadomość ta umożliwia wejrzenie w głąb ówczesnego poczucia bliskości śmierci i konieczności zmierzenia się z tym, co nieuniknione.