Rozmowy Małgorzaty Matuszewskiej:
„Sztuka w mieście zaczęła się od… Bacha”

Aurelia Zduńczyk, kuratorka wystawy „Wrocław według Bacha”, opowiada o rysowaniu, kopiowaniu, szefowaniu Prowincjonalnej Szkole Sztuk, kolekcjonowaniu. Życiorys Carla Bacha to cv prawdziwego człowieka Renesansu.

Fot. A. Podstawka

Carl Daniel David Friedrich Bach dziś jest postacią niemal zapomnianą. Jakie aspekty jego działalności cieszyły się największym uznaniem za życia artysty?
Carla Bacha ceniono przede wszystkim jako wprawnego rysownika i zdolnego kopistę. Na drugiej samodzielnej wystawie prac artysty zorganizowanej w Berlinie w 1789 roku zaprezentowano wyłącznie wykonane we Włoszech odrysy dzieł wielkich mistrzów, które zapełniły aż pięć sal wystawowych. Dziś może nas to dziwić, ale wówczas kopiowanie uznanych dzieł było bardziej szanowane. W dobie reprodukcji cyfrowej łatwo umyka nam ogromna rola, jaką pełniły wówczas wykonywane przez artystów odrysy. Dla wielu były one jedynym sposobem na poznanie dzieł sztuki znajdujących się poza granicami kraju. Kopiowanie obrazów dawnych mistrzów było również jednym z podstawowych sposobów kształcenia młodych adeptów sztuk. Obecnie znamy zaledwie sześć eksponowanych wówczas rysunków, znajdujących się obecnie w zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich – Muzeum Książąt Lubomirskich.
Na Śląsku Bach pozostaje znany jako pierwszy dyrektor Prowincjalnej Szkoły Sztuk, ale jego działalność artystyczna nie cieszyła się zbytnim uznaniem. Przez cały okres pobytu artysty we Wrocławiu bardzo doceniano go jednak w Berlinie. Jako jedyny ze wszystkich dyrektorów i nauczycieli Prowincjalnych Szkół Sztuk dostąpił on zaszczytu nadania przez pruskiego króla tytuły radcy dworu. Z wielkim sukcesem prezentowano również na cyklicznych wystawach organizowanych w berlińskiej Akademii Sztuk naczynia wykonywane w śląskich zakładach ceramicznych według projektów Carla Bacha. Na Śląsku odlewane według konceptu artysty naczynia bolesławieccy ceramicy określali „etruskimi kuriozami”, byli oni bowiem bardzo negatywnie nastawieni względem produkcji przedmiotów w oparciu o wzorce dostarczone im przez wrocławskiego profesora. Możemy przypuszczać, że wprowadzenie masowych odlewów dekoracyjnych form projektowanych przez Carla Bacha nastręczało też nie lada trudności śląskim rzemieślnikom. Problemy technologiczne mogły więc lec u podstaw antagonistycznego nastawienia względem przygotowywanych przez artystę projektów. W pruskiej stolicy uznaniem cieszyły się również prace uczniów Carla Bacha, które nagradzane były przez kuratorium berlińskiej Akademii.
Z największą niechęcią spotkała się malarska twórczość artysty, którą wrocławski malarz i poeta August Kopisch wyśmiewał w tworzonych z wielkim polotem i ironią fraszkach… Dopiero odnalezione w zbiorach prywatnych portrety, które wyszły spod pędzla Carla Bacha, pozwoliły dostrzec, jak niezasłużona była to krytyka. Prezentowane na wystawie obrazy to dziś jedyne znane dzieła malarskie artysty. Brak innych zachowanych dzieł oraz ikonograficznych przekazów uniemożliwiał dotąd obiektywną ocenę malarskich zdolności twórcy, na której mocno ciążyła negatywna opinia Kopischa.

Posługiwał się grafiką, projektował pomniki, zajmował się ceramiką, rysował i pisał podręczniki. Odnajdziemy we Wrocławiu pomniki jego projektu?
Niestety, tak się złożyło, że nie zrealizowano żadnego z pomysłów artysty. Choć często były one bardzo odważne. Projekt monumentu upamiętniającego rosyjską carycę Katarzynę II zakładał wzniesienie pomnika konnego na… wielkiej kamiennej figurze słonia. Wizualizację tego zaskakującego pomysłu Carl Bach opublikował na łamach pierwszego wrocławskiego czasopisma poświęconego sztuce, wydawanego przez artystę wspólnie z Carlem Friedrichem Benkowitzem, pt. „Der Torso”. Dla Wrocławia artysta stworzył projekty pomnika jednego z najznamienitszych i najodważniejszych pruskich dowódców okresu wojen napoleońskich, księcia Gebharda Lebrechta von Blüchera (1742–1819), szczegółowo opisywane z kolei na łamach czasopisma wydawanego przez Śląskie Towarzystwo Kultury Ojczystej.
Pierwszy koncept zakładał wzniesienie na obecnym Wzgórzu Partyzantów antycznej świątyni z pomnikiem konnym feldmarszałka. Z nim z pewnością wiąże się portret konny księcia, znany dzięki graficznej reprodukcji obrazu Carla Bacha autorstwa Charlesa Turnera zachowanej w zbiorach British Museum.
Drugi projekt zakładał przeobrażenie pozostałości dawnych murów miejskich w okolicy Bramy Świdnickiej w formę kommemoratywną poprzez wprowadzenie szczytu w kształcie piramidy zdobionej złotą kulą, orłem Rzeszy i licznymi symbolami odnoszącymi się do sukcesów militarnych feldmarszałka. Ponad bramą główną ustawione miało zostać popiersie Blüchera, na którego głowę antyczne boginie zwycięstwa nakładać miały wieniec laurowy lub dębowy.

Wobec wszechstronności artysty działającego na tak wielu polach dziwi brak uznania na Śląsku za życia i zapomnienie…
Tak, dokonując próby oceny dorobku artysty, trudno było mi zrozumieć, jak mogło dojść do zatracenia tak ważnego, prężnie działającego twórcy, obdarzonego rozlicznymi talentami. Ten obyty w świecie, oczytany artysta, teoretyk, kolekcjoner, który zwiedził najważniejsze kraje Europy i Orientu, objęty został protektoratem dwóch wybitnych przedstawicieli czołowych rodów szlacheckich ówczesnej Rzeczpospolitej – Ossolińskich i Potockich, przybył do Wrocławia w 1791 roku i, jak dowodzą jego słowa, nie zasymilował się w śląskim społeczeństwie.
W listach do swego przyjaciela, rektora Akademii Sztuk Pięknych w Berlinie, Johanna Gottfrieda Schadowa, Carl Bach pisał, że na Śląsku czuje się ciągle wyobcowany. Nie mógł być członkiem gminy żydowskiej, dokonał bowiem konwersji na rzecz Kościoła ewangelickiego, przyjmując chrzest we wrocławskim kościele Zbawiciela w 1791 roku. Jego listy dowodzą, że nie odnalazł się również w kręgu mieszczaństwa niemieckiego. Przykład Bacha pokazuje nam, jak mało jeszcze ciągle wiemy o wrocławskim środowisku artystycznym początków XIX w.

Czy artysta był spokrewniony z muzyczną rodziną Bachów?
Nie. Z nieznanych nam przyczyn twórca zmienił swoje nazwisko rodowe Baecher na to, które nosili słynni kompozytorzy niemieccy. O jego własnej rodzinie wiemy bardzo niewiele. W dokumentach odnajdujemy wzmianki dotyczące żony artysty, która po śmierci męża usilnie zabiegała o to, żeby jego nazwisko i zasługi nie zostały zapomniane. Realizując ostatnią wolę Carla Bacha, którą było przekazanie rysunków „Starożytności wrocławskich” Śląskiemu Towarzystwu Kultury Ojczyźnianej, podkreślała ona, że ma nadzieję, iż przekazanie tego zbioru przyczyni się do rozsławienia nazwiska jej męża. Wiemy, że artysta miał czworo dzieci oraz… ulubionego psa. Potwierdza to Autoportret artysty z rodziną w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu.

Jakie mogły być powody w trudności asymiliacji artysty na Śląsku?
Tego do końca nie wiemy. Być może artysta nie odnalazł osób, które podzieliłyby jego marzenia, chciałyby razem z nim przyczyniać się do dostosowania jakości artystycznej wyrobów śląskiego rzemiosła artystycznego do oczekiwań pruskiego króla. W liście skierowanym przez przedstawicieli władz miejskich Wrocławia do zwierzchnictwa Królewskiej Szkoły Sztuk z dnia 26 sierpnia 1829 r. czytamy bardzo gorzkie słowa, że śmierć artysty stwarza „nareszcie pożądaną okazję do reorganizacji szkoły”. Być może pomimo niezwykłej przychylności, jaką sam nadprezydent i minister Śląska i Prus Południowych hrabia Karl Georg Heinrich von Hoym wykazywał względem przedstawicieli narodu żydowskiego, cieniem na karierze Carla Bacha kładło się wciąż pochodzenie artysty. Wiemy, że jeszcze w 1799 r., kiedy król pruski zamierzał nadać Carlowi Bachowi tytuł radcy dworu, zapytał swojego urzędnika, czy Carl Bach aby nie jest Żydem. Dopiero kopia aktu chrztu artysty, którego świadkiem był sam hrabia von Hoym, przysłana ze Śląska na ręce króla, pozwoliła na nadanie tytułu. A ten był przecież konsekwencją osiągnięć profesora. Za dyrektury Carla Bacha, młoda, prowincjalna szkoła, została podniesiona do rangi szkoły królewskiej. Dowodzi to, że pokładane w młodym artyście nadzieje nie okazały się płonne.

Z jakimi trudnościami zmierzył się dyrektor pierwszej wrocławskiej szkoły sztuk pięknych?
Na pewno ogromnym wyzwaniem było zorganizowanie szkoły od podstaw. Carl Bach przybył bowiem do Wrocławia, aby objąć kierownictwo szkoły, której de facto jeszcze nie było. Musiał więc zorganizować miejsce, w którym odbywać się miały zajęcia i opracować system kształcenia odpowiadający założeniom, dla jakich została powołana Prowincjalna Szkoła Sztuk we Wrocławiu.

Jakie to założenia?
Szkoła miała kształcić raczej przyszłych rzemieślników niż artystów, którzy mieli przyczynić się do podniesienia jakości artystycznej przedmiotów codziennego użytku wytwarzanych w śląskich fabrykach i manufakturach. Na miejsce prowadzenia zajęć wybrano Wielką Salę – przypuszczalnie letni refektarz dawnego konwentu św. Macieja, czyli dawnego klasztoru Szpitalników z Czerwoną Gwiazdą, w którym obecnie mieści się Zakład Narodowy im. Ossolińskich. W szkole, która rozpoczęła swą działalność 1 grudnia 1791 r., miało się kształcić do 80 uczniów, przydzielanych przez nauczycieli pod względem rozpoznanych predyspozycji kandydata do trzech klas obejmujących naukę architektury i geometrii, projektowania i zdobienia form użytkowych, rysunku i wykonywania figur postaci, zwierząt, płaskorzeźb etc.

Jak przebiegały lekcje rysunku we wrocławskiej szkole?
Uczniowie, zgromadzeni prawdopodobnie w dawnym letnim refektarzu klasztornym, otrzymywali od nauczyciela rysunek do skopiowania, przedstawiający bądź to fragment dekoracji ornamentalnej, bądź projekty form użytkowych. Po wykonaniu szkicu oddawali go do sprawdzenia nauczycielowi zasiadającemu w innej części sali. Po akceptacji wykonanej pracy otrzymywali kolejny wizerunek do skopiowania. Zajęcia odbywały się popołudniami, ponieważ w godzinach porannych i przedpołudniowych uczniowie pracowali w lokalnych zakładach rzemieślniczych.
Po odbyciu pełnego cyklu kształcenia w dalszym ciągu pracowali w tych samych warsztatach, dzięki zdobytym umiejętnościom mogli jednak przyczyniać się do poprawy jakości artystycznej wytwarzanych w nich przedmiotów codziennego użytku.

Kto był najzdolniejszym z uczniów Carla Bacha? Czy był on opiekunem artystów?
Chociaż kształcenie w Prowincjalnej Szkole Sztuk zakładało edukację raczej przyszłych rzemieślników, Carl Bach nie zamykał drogi artystycznej kariery swoim uczniom. Co więcej, stwarzał im możliwości prezentowania swoich prac na wystawach organizowanych cyklicznie we Wrocławiu przez Śląskie Towarzystwo Kultury Ojczystej w gmachu Starej Giełdy przy obecnym pl. Solnym. Tam swoje prace wystawiali właśnie autorzy rysunków ze zbioru „Starożytności wrocławskich”, czyli Heinrich Mützel, Heinrich Hillebrandt i Ernst Wiedemann.
Na pewno największy talent wykazał pierwszy z nich, autor 174 z 191 rysunków ze zbioru „Starożytności…”. Możemy przypuszczać, że wykonując rysunki najważniejszych budowli, placów, ulic i mostów Wrocławia, Heinrich Mützel w pełni zaprezentował swój talent oraz udowodnił wzorową znajomość perspektywy i architektury.
Po śmierci Carla Bacha wyjechał on do Berlina gdzie współpracował m.in. z jednym z najznamienitszych architektów niemieckich doby klasycyzmu – Karlem Friedrichem Schinklem. Wykonał na jego zlecenie choćby wspaniałą litografię ukazującą projekt pałacu na Krymie (Heinrich Mützel wg Karla Friedricha Schinkla, Haupt Ansicht des kaiserlichen Schlosses Orianda in der Krimm, 1848, w zbiorach Kupferstichkabinett der Staatlichen Museen zu Berlin – Preußischer Kulturbesitz).

Carl Bach był również kolekcjonerem?
Bardzo znanym! Jego wrocławskie mieszkanie, znajdujące się w nieistniejącej już w kamienicy „Pod Palmą” przy ulicy Szewskiej, pełniło rolę prywatnej galerii sztuki, którą odwiedzały znane osobistości tamtego czasu, jak choćby Józef Wybicki, autor naszego hymnu narodowego.

Jakie dzieła znajdowały się w jego kolekcji?
Kolekcję artysty tworzyły dzieła malarstwa włoskiego, francuskiego, flamandzkiego, niemieckiego, austriackiego. Odnaleźć w niej można było wysokiej klasy artystycznej dzieło tzw. Mistrza Hovingham pt. Jupiter i Antiope z ok. 1650 powstałe pod wpływem Nicolasa Poussina, jak również Portret mężczyzny z rękawiczką pochodzący z warsztatu Hansa Holbeina Młodszego lub od jego naśladowcy (Christopha Ambergera?) z 1545 r., Arkę Noego Petera Guesche z 2. poł. XVII w. czy Portret przyjaciela malarza weneckiego.
Kolekcję tworzyły również wykonane przez samego artystę kopie dzieł wielkich mistrzów takich jak Rafael, Michał Anioł, Peter Paul Rubens czy Frans Snyders. Należały do niej również wspaniałe portrety artysty, jak choćby obraz olejny malarza nieokreślonego z ok. 1780 r., utrzymany w stylu Thomasa Gainsborough, znajdujący się obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu, czy portret Friedricha Georga Weitscha z 1799 r.
Z uwagi na renomę zbiorów kolekcję odkupiło od wdowy po artyście państwo pruskie. Początkowo zdeponowano je w siedzibie Towarzystwa Kultury Ojczyźnianej w gmachu Starej Giełdy przy obecnym pl. Solnym. W 1853 r. przekazano ją do Domu Stanów Śląskich, skąd przeniesiona została do Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych we Wrocławiu.
W trakcie II wojny światowej zbiór liczący 42 obrazy uległ rozproszeniu. Część dzieł powróciła ze Związku Radzieckiego w 1956 r., niektóre przekazano Muzeum Narodowemu w Warszawie, skąd w 1973 roku zostały przekazane do Wrocławia i stanowią integralną część zbiorów malarstwa europejskiego Muzeum Narodowego.

Artysta objęty był protektoratem Józefa Jana Kantego Ossolińskiego. A czy dane mu było spotkać założyciela Zakładu Narodowego im. Ossolińskich?
Artysta nie poznał osobiście Józefa Maksymiliana Ossolińskiego, ale jego dzieła znalazły się w zbiorach będących zaczątkiem kolekcji sztuki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich – Muzeum Książąt Lubomirskich. Niebieska podkładka, na którą zostały naklejone rysunki włoskie prezentowane na wystawie, dowodzi, że rysunki pochodzą z kolekcji samego Henryka Lubomirskiego.

Rozmawiała Małgorzata Matuszewska

■  Muzealne rozmowy ➸

 

print