Plakaty z wojny polsko-bolszewickiej ze zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu

Kolekcja Muzeum Narodowego we Wrocławiu stanowi zapis partykularnego doświadczenia historycznego. Na przestrzeni czasu nasze zbiory niejednokrotnie były wzbogacane hojnymi darami z niezwykle cennymi obiektami. Z okazji stulecia Bitwy Warszawskiej warto przypomnieć jeden z takich darów – plakaty z wojny polsko-bolszewickiej ofiarowane ze zbiorów prof. Mariana Morelowskiego, a prezentowane w muzealnej kawiarni w 2018 r. w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.

Wiele dzieł sztuki polskiej gromadzonych przez kolekcjonerów na dawnych Kresach Rzeczypospolitej przetrwało do dziś tylko dzięki ich wielkiemu patriotyzmowi. Jednym z kresowych kolekcjonerów był właśnie prof. Marian Morelowski (1884–1963) – romanista, historyk sztuki, dla wielu mentor, zdaniem Aliny Kowalczykowej – „uczony niezwykły”, mający barwne życie i wielkie zasługi na polu organizacji dydaktyki i badań z zakresu historii sztuki na uniwersytetach w Wilnie, Lublinie i we Wrocławiu.

Jako kolekcjonera prof. Morelowskiego stymulowała wewnętrzna potrzeba obcowania ze sztuką i pasja kolekcjonowania – stanowiąca rodzaj indywidualnego, wrodzonego talentu. W gromadzenie obiektów sztuki i narodowych pamiątek angażował wielkie zasoby woli i uczuć. Nabywał je nie dla społecznego prestiżu czy lokaty kapitału, lecz dla przyjemności. Warto podkreślić, że świetny poziom artystyczny gromadzonych przedmiotów był wynikiem smaku i świadomego wyboru profesora. W jego posiadaniu przed rokiem 1939 było kilka bardzo wartościowych zespołów obiektów z różnych dziedzin sztuki: malarstwa, grafiki, rysunku, rzeźby, rzemiosła artystycznego. Poza tym zbierał również sztukę ludową, broń białą i broń palną oraz fachową literaturę związaną ze sztuką.

Kolekcja prof. Morelowskiego była dość duża i stanowiła barwną mozaikę kultur artystycznych i twórczych indywidualności. Malarstwo polskie reprezentowały prace m.in. takich artystów jak: Olga Boznańska, Leon Wyczółkowski, Vlastimil Hoffman czy Teodor Grott. Poprzez gromadzone artefakty Marian Morelowski miał możliwość wyrażenia siebie. Na pewno lubił otaczać się pięknymi, wysmakowanymi przedmiotami, które nadawały wnętrzom muzealny charakter. Taki estetyczny mikrokosmos tworzony był przez profesora do czasu wybuchu II wojny światowej.
Po roku 1945 prof. Morelowski początkowo zamieszkał w Lublinie, w 1949 przeniósł się jednak na stałe do Wrocławia, gdzie dzięki nieprzeciętnej osobowości stał się ważną postacią środowiska akademickiego.

Wrocławskie Muzeum Narodowe otrzymało ze zbiorów prof. Morelowskiego cenny dar – kolekcję plakatów pochodzących sprzed 1939 r. Interesujący nas zespół to dziesięć druków, w tym jeden plakat związany z odradzaniem się polskiej państwowości w 1918 r. oraz dziewięć druków bezpośrednio podejmujących tematykę wojny polsko-bolszewickiej.

Trzeba wiedzieć, że w wojnie toczącej się w latach 1919–1920 Rzeczpospolita Polska musiała zmierzyć się nie tylko z siłą zbrojną Armii Czerwonej, ale również z potężnym naporem sowieckiej propagandy. Równocześnie z działaniami militarnymi trwał wówczas zaciekły bój o „rząd dusz” i ludzkie umysły – o kształt Europy po hekatombie I wojny światowej. Geopolityka sprawiła, że na drodze ekspansji komunizmu na zachód Europy stanęła Polska. Latem 1920 r. armie bolszewickie były już u bram Warszawy. Wydawało się, że nic nie zdoła powstrzymać nawały ze Wschodu. A jednak odrodzone państwo polskie okazało się bardziej odporne, a polskie społeczeństwo bardziej skonsolidowane, niż się to wydawało Rosjanom. Przecież ledwie dwa lata wcześniej, po 123 latach niewoli, udało się „Polsce swobody dać świt…”. Dlatego zagrożenie dopiero co odzyskanej niepodległości stało się czynnikiem niezwykle mobilizującym wszystkie warstwy społeczeństwa. W osobie Józefa Piłsudskiego Polska miała charyzmatycznego przywódcę umiejącego świetnie wykorzystać przypływu patriotyzmu.

Rolę nie do przecenienia odegrał kościół katolicki, który wezwał wiernych, aby stawili zdecydowany opór złu, jakie niesie komunizm, i poparli rządzących oraz armię. Papież Benedykt XV, którego ówczesna sytuacja napawała ogromną troską, także prosił katolików, aby we wszystkich świątyniach modlili się o ocalenie Polski. Generał Maxime Weygand w swoich pamiętnikach wspominał, że „(…) nigdy w życiu nie widział ludzi tak modlących się jak wtedy w Warszawie i że tłumy szły w kierunku Radzymina – w kierunku huku dział, aby być w pobliżu swoich żołnierzy. To było 15 sierpnia, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny – najważniejsze święto maryjne. Tłumy były zgromadzone w Częstochowie. Ale tak tu, jak i tam w Warszawie, byli ludzie starzy i dzieci. Oprócz tego kobiety. Kto był zdolny do noszenia broni, ten walczył na froncie”.

Podczas wojny 1920 r. ważnym orężem w walce o ludzkie umysły była propaganda, a w szczególności propaganda wizualna. Jak zauważył Adam Zamoyski: „Jedną z jej form były posępne plakaty (…) sugerujące istnienie wielkiej wrogiej konspiracji zagrażającej wszystkim aspektom polskiego życia”. Taka była wymowa plakatów antybolszewickich, które pokazywały wroga jako barbarzyńcę, dążącego do ponownego zniewolenia narodu polskiego. Zwykle druki te mają charakter narracyjny, odznaczają się dużą liczbą szczegółów. Ich zamknięta forma nie pozostawia miejsca na niedopowiedzenia, nie porusza wyobraźni, kieruje do odbiorcy bezpośredni i jasny komunikat.

Często działania Sowietów ukazywano w formie skrótowych reportaży. Na jednym z takich druków agitowano: „Jeśli dziś nie pójdziesz w pole z żołnierzem twym bratem, jutro oddasz wszystko pod bolszewickim batem”, na innym informowano: „W Polsce chłop syty panem w swej zagrodzie, w Rosyi pod batem pracuje o głodzie”.
Druga grupa to plakaty wzywające do obrony Ojczyzny i wspierania polskiego czynu zbrojnego. Latem 1920 r. – kiedy wojska bolszewickie były już u bram Warszawy – właśnie takie druki zawładnęły przestrzenią publiczną. Wystawiano je w oknach wystawowych, wieszano na murach i drzewach. Bardzo często w przekazie wizualnym wykorzystywano hasło „Do broni!”, które przywodzi bezpośrednie skojarzenia z polskimi tradycjami walk narodowo-wyzwoleńczych. Są to typowe plakaty werbunkowe, mobilizujące społeczeństwo do obrony zagrożonej Ojczyzny.

Plakat Zygmunta Kamińskiego (1888–1969) „Do broni! Ojczyzna was wzywa!” to obok plakatu Kamila Mackiewicza „Nam twierdzą będzie każdy próg” najbardziej znany plakat z okresu wojny polsko-bolszewickiej. Zawiera prosty i zarazem bardzo sugestywny przekaz. Plakat Edmunda Bartłomiejczyka (1885–1950) „Na pomoc! Wszystko dla frontu! Wszyscy na front!” to plakat werbunkowy, wzywający Polaków do pomocy walczącym na froncie. Przedstawiono na nim dwóch żołnierzy polskich w szarych mundurach, którzy próbują podeprzeć wrota bramy przechylającej się pod naporem masy zdeformowanych postaci, nasuwających skojarzenia z żywymi trupami, symbolizujących nieprzyjaciela.

Kolejny plakat operujący hasłem „Do broni!” to plakat nawołujący do akcesji do tworzącej się w lipcu 1920 r. Armii Ochotniczej pod dowództwem gen. Józefa Hallera. Przedstawia polskiego żołnierza stojącego na wprost widza, z rękami uniesionymi nad głową, z szablą w prawej ręce. Żołnierz nosi stylizowany szary mundur Armii Ochotniczej i rogatywkę i niejako „bije na alarm”. W lewej części druku widzimy zarys sztandaru , na którym widnieje Matka Boska Częstochowska i którego drzewce zwieńczone zostało głowicą w kształcie orła z datą „1920”.

Polacy niemal w ostatnim momencie odparli bolszewików i odwrócili realną groźbę sowieckiego podboju. Świetny manewr Piłsudskiego, jego obecność na linii frontu oraz entuzjazm żołnierzy przesądziły o zwycięstwie. To nieoczekiwane wydarzenie, zwycięstwo w bitwie rozstrzygającej o losach Europy – nazywane od samego początku Cudem nad Wisłą – społeczeństwo polskie przypisywało interwencji Bożej Opatrzności, zwłaszcza że posunięciom wojsk obronnych towarzyszyły modlitwy całego narodu o ocalenie.

Bardzo wiele plakatów z wojny polsko-bolszewickiej zostało celowo zniszczonych w okresie PRL-u. Tak więc nawet skromny zespół jak ten przechowywany w Muzeum Narodowym we Wrocławiu pozostaje cennym świadectwem historii.

Beata Stragierowicz, kustosz w Gabinecie Dokumentów MNWr

#zoom_na_muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸

 

print