Ten niewielki obiekt niemal bezwiednie kojarzy się z Holandią. Tak naprawdę ceramiczne okładziny ścian są pomysłem bliskowschodnim, ale to Holendrzy już w XVII w. wynieśli flizy do poziomu towaru narodowego.
W XVIII w. ich eksport do krajów całego świata sięgał milionów sztuk. Produkcja fliz, choć rzemieślnicza, była w dużej mierze zmechanizowana, zakładowych sygnatur nie stosowano, więc dzisiaj bezsporne atrybuowanie sprawia sporo kłopotu. O pozyskanym (darowanym) obiekcie można powiedzieć jedynie, że został wykonany w którymś z warsztatów rotterdamskich lub utrechckich.
Umieszczone w narożach motywy – tzw. pajęcza główka (pająk, pszczółka) – pojawiły się w latach 40. XVII w., ale ogólna, uproszczona kompozycja sugeruje raczej ostatnie ćwierćwiecze stulecia jako czasy powstania flizy.
Ikonosfera purytańskich Holendrów nasycona była metaforyką religijną. We wnętrzach mieszkalnych każdy element wyposażenia miał przypominać i utrwalać podstawowe zasady reformowanej doktryny: pracowitości, czystości, wytrwałości. Czysty dom, co gwarantowały ceramiczne okładziny, świadczył o czystości dusz jego mieszkańców.
Również motyw zdobniczy – wyobrażenie sympatycznego szaraka – został wybrany nie bez przyczyny. Zając może kojarzyć się z pojęciami negatywnymi: fałszem, przebiegłością, złośliwością, albo przeciwnie – z ciekawością, sprytem, czujnością.
W metaforyce biblijnej zającowi przypisywano zaradność, a nawet mądrość. Zając drążący norę uosabiał grzesznika szukającego schronienia w Chrystusie. Powszechnie dziś łączony z Wielkanocą, w tym akurat przypadku ma źródła jeszcze pogańskie, związane z tradycją świętowania nadejścia wiosny.
Jolanta Sozańska, kustoszka w Dziale Ceramiki MNWr
■ Zoom na muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸