Na muzealnym poddaszu przepełnionym dziełami sztuki wchodzącymi w skład wystawy rzemiosła artystycznego „Cudo-Twórcy” – teraz niestety nieczynnej z powodu obostrzeń związanych z pandemią – w sali Sztuki Dalekiego Wschodu, w zamkniętej szczelnie gablocie, pod kluczem, pieczęcią i alarmem, bez zwiedzających, bez swojej widowni – stoi na kwiecie lotosu, połyskujący nawet w ciemności Budda Amida Nyorai. Amitabha.
Budda nieograniczonego światła. Budda medytacyjny. Źródło życia. Pierwszy z reprezentantów mądrości i współczucia.
Fot. Pracownia Fotografii MNWr oraz Wiktoria Zejler-Lamik
Rzeźba pochodzi z Japonii, powstała w XVIII bądź XIX wieku. Przedstawia buddę z rękami ułożonymi w geście witarka mudra, co oznacza nauczanie1. Została przekazana do Muzeum Narodowego we Wrocławiu jako dar – naprawdę wyjątkowy!
Kiedy w kwietniu 2018 roku trafiła do pracowni konserwacji malarstwa i rzeźby, by przygotować ją na otwarcie nowej wystawy stałej, blask buddy był inny – „plastikowy”, sztuczny, nieregularny. Warstwa dodanego wtórnie błyszczącego szelaku ukrywała pod sobą ubytki i przetarcia właściwego złota – zakrywała wyjątkowe, niespotykanie połyskujące oryginalne złoto płatkowe kinpaku, co po japońsku znaczy dosłownie „złoty liść” – wyrabiane od połowy XVI wieku w mieście Kanazawa.
Zauważając to wszystko trudno było konserwatorowi przejść obok i obiekt jedynie przetrzeć ściereczką. Budda został więc objęty zespołową realizacją konserwatorską przez kolejne cztery miesiące. To, co utkwiło mi w pamięci z pierwszych prób usuwania przemalowań, to odkryta jako pierwsza – przetarta jak w rzeźbie św. Piotra w Bazylice na Watykanie – niewielka stópka buddy. Przetarcie dotyczyło jedynie warstwy złota, bo jego nietknięte podłoże stanowiła niezwykle odporna na czynniki chemiczne i mechaniczne naturalna powłoka lakiernicza, której przez wieki nie potrafiono zastąpić w Europie. Mowa o oryginalnej lace wschodniej (jap. urushi) opartej na gęstym, toksycznym soku drzewa sumakowego występującego tylko w dalekiej Azji Wschodniej.
Figurę, kiedyś jasną i złotą, przykrywała wtórna, ciemna warstwa imitującej złoto brązy pozłotniczej, nabłyszczona żywicą. Usunięto wszystkie nawarstwienia, zabrudzenia i przemalowania. Ukazał się wtedy prawdziwy stan zachowania zabytku: wszystkie nieuzupełnione ubytki w złoceniach i lace. Najgorzej przedstawiała się kondycja ornamentalnego tła dla figury. W jego lewej górnej części złoto nie zachowało się prawie w ogóle. Mieszanka alkoholu, acetonu i amoniaku usunęła obecne tam przemalowania, odsłaniając czarną, nieskazitelną powierzchnię laki.
Mechanicznego pochodzenia ubytki w drewnianej formie rzeźbiarskiej wypełniono specjalistyczną masą, a opracowane uzupełnienia pokryto czarnym bolusem, zastępującym oryginalnie występującą lakę. Następnie na bolusie położono płatki złota w zbliżonym odcieniu, postarzono poprzez przetarcie włóknem szklanym i laserunek farbą akwarelową. Granice między nowym a zachowanym złotem oraz przetarcia wyretuszowano złotem muszelkowym i – jak akwarelą – wypunktowano kreseczką, stawiając znak graficzny zgodnie z kierunkiem formy. Po przeprowadzonej konserwacji budda świeci już tylko blaskiem prawdziwego złota.
Sztuka zdobienia laką sięga 4 tysięcy lat przed naszą erą. Narodziła się w Chinach, ale szybko przyswoili ją Japończycy, początkowo sprowadzając chińskich rzemieślników-artystów. Czarną lub czerwoną laką zdobiono większość luksusowych przedmiotów codziennego użytku. W Europie XVI/XVII wieku były to rzeczy bardzo cenne, rozchwytywane zaraz po przywiezieniu przez portugalskie statki. Technika oryginalnej laki wymagała jednak długiego, rocznego procesu schnięcia i wykonywana była, ze względu na warunki klimatyczne, sezonowo. Popyt laki przewyższał jej import, a w Europie każdy z warsztatów przygotowywał własne przepisy i opracowywał wyjątkowe metody jej uzyskania. Próbowano zastępczo użyć np. żywicy szelakowej. Jednak początkowych wyrobów europejskich nie można było nawet eksponować na zewnątrz2.
Dziś wiemy, że głównym składnikiem tajemniczej laki jest urushiol – żywiczny związek węglowodorowy. Laka to emulsja, która nie wysycha jak większość farb przez wyparowanie rozpuszczalnika, ale przez polimeryzację w wilgotnych warunkach powietrza. Im większa ilość wody, tym bardziej kryjąca staje się płynna laka3. Emulsję o konsystencji miodu nakładano cienkimi warstwami, każdą kolejną po wyschnięciu i wypolerowaniu poprzedniej. Chroniono niezastygłe powierzchnie przed osadzaniem się kurzu, spryskując wodą rozwieszane w pracowniach mokre tkaniny. Uzyskiwano bardzo twardą, czarną lustrzaną powłokę odporną na wodę, rozpuszczalniki organiczne, tłuszcze, kwasy i zasady a nawet na temperaturę do 300 stopni Celsjusza4.
Mój związany ze specjalizacją zawodu zachwyt nad tak trwałą techniką wynikał nie tylko z samych wschodnich niepowtarzalnych materiałów, ale też z ciężkiej pracy, roztropności i cierpliwości, jaką włożyli w dzieło jej twórcy.
Takie same cechy staramy się odwzorować na co dzień w naszych muzealnych konserwatorskich pracowniach.
———
1 Karta katalogu muzealiów artystycznych i artystyczno historycznych, nr inw. VII-719.
2 Dorota Róż-Mielecka, Laka japońska ze zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Wrocław 2003, s. 14.
3 Marianne Webb, Lacquer. Technology and Conservation. A comprehensive guide to the technology and conservation of both Asian and European lacquer, Conservation Department, Royal Ontario Museum, Butterworth Heinemann (Oxford-Auckland-Boston…New Delhi), s. 8, 9.
4 Dorota Róż-Mielecka, Laka japońska ze zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Wrocław 2003, s. 17.
Wiktoria Zejler-Lamik jest konserwatorem zabytków w Muzeum Narodowym we Wrocławiu
22 lipca 2020
Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸