Intrygujące!
„Świąteczna niespodzianka dla młodszych i starszych”

Maria Piotrowska

Zacznę od stwierdzenia, które u wielu może wywołać lekki uśmiech politowania, ktoś mniej subtelny nawet popuka się w głowę – ja jednak oznajmiam z cała powagą – uwielbiam katalogować. Po ponad 30 latach spędzonych za biurkiem muzealnej biblioteki, najpierw przy hałaśliwej maszynie, później przy komputerze, naprawdę można mieć dość – powie niejedna osoba. A mnie wciąż mało. Wszystko dlatego, że los rzucił mnie przed laty do pracy w miejsce naprawdę niezwykłe. Wędrując w ciszy pomiędzy rzędami starych, ciasno zastawionych regałów, wdychając zapach starego papieru, można poczuć się jak w powieści Carlosa Ruiza Zafóna.

Kiedy biorę z półki kolejny wolumin, by go opisać, czuję to miłe zaciekawienie – co tym razem otworzy się przede mną? Zachwyci mnie czy rozczaruje?
Ależ niespodzianka! Po wielu uczonych dziełach dawnych muzealników – trzymam oto w ręce starannie wydaną książkę dla dzieci! A za nią stoi cały rząd kolejnych! Wszystkie opatrzone pieczęciami dawnego Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych, którego ocalały po wojnie księgozbiór  znalazł się w naszej bibliotece. Można się domyślić, że nie znalazły się tu przypadkowo. Wszak to muzeum sztuki, więc zgromadzono je tu zapewne dla ich niemałej wartości artystycznej. Rzeczywiście, już w XIX wieku – a z tego okresu pochodzą „moje” książki – przywiązywano dużą wagę do tworzenia i wydawania literatury dla najmłodszych czytelników. Choć zawarte w nich teksty mogą wydawać nam się dzisiaj naiwne lub przesadnie dydaktyczne, to książeczki te stanowią małe arcydziełka sztuki wydawniczej. 

Tę, którą oto chcę zaprezentować – opatrzoną zwięzłym tytułem ABC – wydano w prężnie działającej berlińskiej firmie Georga Stilke. Służyła – jak sugeruje tytuł – oczywiście do nauki abecadła.
Jej ilustratorem jest Paul Friedrich Meyerheim – znany niemiecki malarz i grafik, którego dzieła znajdują się m.in. w berlińskiej Alte Gemäldegalerie. Artysta ten wychowywał się w Belinie i jako młody chłopak był częstym gościem niedawno otwartego w tym mieście ogrodu zoologicznego. Choć malował również portrety i pejzaże, to jednak zwierzęta stały się głównym obiektem jego fascynacji i najczęstszym tematem twórczości.

W elementarzu każdej literze poświęcona została osobna karta zawierająca piękną, delikatnie pokolorowaną ilustrację związaną z prezentowaną literą. Najczęściej są to właśnie postacie zwierząt. Oryginalnym „wstępem” jest wiersz o literach (taki niemiecki odpowiednik naszego tuwimowskiego „Abecadła”), którego autorem jest znany gdański poeta Johannes Trojan. Poeta na tyle ceniony w swoim czasie i środowisku, że jeszcze za jego życia nazwano jedną z ulic Gdańska Trojangasse (po roku 1945 przemianowaną na ulicę Seredyńskiego). Tekst ozdobiony jest postacią wesołej małpki „uzbrojonej” w pędzel i paletę farb.

Przy literze „A” mamy co prawda ananasa, agawę i jabłko (Apfel), ale zwierzę – w tym wypadku małpka (Affe) – również musiało się tam znaleźć.   Literą „B” rządzi niedźwiadek (Bär) atakowany przez pszczoły (Bienen), którym chce dobrać się do ula. „D” to dorożka (Droschke) i jej woźnica ochoczo rozgrzewający się trunkiem prosto z butelki. Nawiasem mówiąc, przy naszej współczesnej, wszechobecnej poprawności wielu oburzyłby zapewne taki widok w książce dla maluchów.

Na książeczkę złożyło się 27 kart z obrazkami, na każdej prócz ilustracji znalazły się, krótkie, czterowersowe rymowanki, również autorstwa Tojana. Ich celem jest przede wszystkim ukazanie w słowach prezentowanej litery, sensu zaś mają tyle, co dziecięce, podwórkowe wyliczanki,  trudno byłoby zatem na ich podstawie wypowiadać się o talencie poetyckim autora.

Wiele dobrego można powiedzieć o tak zwanej zewnętrznej szacie książki. Dość grube karty z dobrej jakości papieru miały zapewne wytrzymać częste wertowania małych rączek.

Tekst złożono powszechną w niemieckich drukach do początków XX wieku frakturą o ładnym, wyraźnym kroju. Całość została solidnie wszyta do sztywnej tekturowej okładki. Jak przystało na książkę dla małego czytelnika – kolorowej i zachęcającej do lektury. Chłopiec bujający się na koniku na biegunach ubrany jest w typowy strój z tamtych czasów – spodnie zwężane pod kolanami i bluzę z marynarskim kołnierzem. Najwyraźniej bawi się w żołnierzyka. Założył papierowy hełm, do boku przypiął szabelkę, a na ramię zarzucił groźnie wyglądający karabin z bagnetem. Większość ówczesnych dzieciaków miała w nim pewnie zobaczyć samych siebie i tym chętniej sięgnąć po lekturę. Żeby jednak podkreślić, że o naukę tu chodzi, nie tylko o zabawę, w ramkach obrazka znalazły się literki i fragmenty tabliczki mnożenia.

Pokazane na fotografiach stronice pozwalają bliżej poznać tę – jedną z wielu na naszych półkach – uroczą dziewiętnastowieczną książeczkę dla najmłodszych. W sam raz do pozachwycania się nią w przedświątecznym czasie.

Maria Piotrowska, kustosz w Bibliotece Muzeum Narodowego we Wrocławiu
21 grudnia 2020

Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print