Prezentowany na wystawie „Rubens na Śląsku” okazały obraz olejny autorstwa śląskiego malarza doby baroku Philippa Christiana Bentuma z 1738 r. z przedstawieniem Iustitii, czyli rzymskiego bóstwa będącego personifikacją Sprawiedliwości, został do muzeum dostarczony z jednej z sal rozpraw Sądu Rejonowego we Wrocławiu. Obraz zawieszony jest tam na ścianie za ławą, w której przychodzi zasiadać oskarżonymi w procesach karnych.
Fot. W. Rogowicz
Iustitia Bentuma ukazana została przez malarza zgodnie z obowiązującym schematem ikonograficznym – jako młoda kobieta zasiadająca na tronie, w powłóczystej i długiej sukni, dzierżąca w jednej dłoni miecz, a w drugiej dwuszalkową wagę. O jej bezinteresowności i uczciwości, odporności na przekupstwo zaświadcza deptana przez nią pokaźnych rozmiarów sakiewka, z której wysypują się złote monety.
Fot. W. Rogowicz, A. Podstawka
Dostojeństwa i powagi całemu przedstawieniu nadaje rozłożysta kotara umieszczona w tle obrazu, będąca tu ewidentnym symbolem władzy i panowania. Także widoczna po prawej stronie kolumna, tradycyjny atrybut Męstwa, znamionuje bezwzględność wyroków sądowych.
Już dawno dostrzeżono, że Bentum malując personifikację Sprawiedliwości, wzorował się na wizerunku toskańskiej księżniczki i przyszłej królowej Francji, żony Henryka IV oraz regentki Francji – Marii Medycejskiej (1575–1642), którą to odnalazł w centralnej części ryciny zatytułowanej Szczęśliwe rządy Marii Medici z ok. 1704 r. autorstwa Bernarda Picarta według Petera Paula Rubensa, za rysunkiem Jeana-Marca Nattiera. [Zob. B. Lejman, Philip Christian Bentum malarz śląskiego baroku, Warszawa 2008, s. 77, il. 31]
Fot. domena publiczna
Odbitka reprodukowała jeden z obrazów słynnego cyklu malarskiego Petera Paula Rubensa, który zostały zamówiony u niego w 1622 r. przez królową Marię Medycejską do Pałacu Luksemburskiego w Paryżu (dzisiaj cykl ten prezentowany jest w Luwrze). Malarz wywiązał się ze swojego intratnego zamówienia w przeciągu trzech lat.
Zwrócono także już wcześniej uwagę na fakt, iż fizjonomia personifikacji Sprawiedliwości przypomina wygląd cesarzowej Elżbiety Krystyny z domu Welf (1691–1750), żony Karola VI von Habsburg. Zwłaszcza znana z rozmaitych portretów fryzura cesarzowej miała zdradzać to podobieństwo. A jej kryptoportret w przedstawieniu Iustitii to jakoby świadome podkreślenie faktu, iż Elżbieta Krystyna była uosobieniem prawa i sprawiedliwości, którymi chroniła swój lud przed nieprawością. [Zob. B. Lejman, op. cit., s. 77–78]
Hipotezie tej jednak brak przeważającego argumentu, który by wyjaśniał, skąd ta konwertytka i raczej dość pospolita władczyni miała być uosobieniem tak zacnej personifikacji. Jaki cel przyświecał fundatorom tego obrazu w takim sposobie hołubienia władczyni, która nie miała przecież żadnego wpływu na politykę cesarstwa? Gdyby fundatorzy rzeczywiście chcieli, aby twarz personifikacji Sprawiedliwości przypominała podobiznę cesarzowej Elżbiety Krystyny, byłoby to działanie pozbawione pewnego wyrachowania, interesowności czy też swoistej kalkulacji. Brak by było swoistej projekcji w przyszłość, opatrzonego wiarą w skuteczność klientelizmu, inwestycji wykalkulowanej, chociaż całkowicie zrozumiałej.
Fot. domena publiczna
Wszystko to jednak pojawia się wówczas, kiedy uznamy, że „sportretowaną” w obrazie była ostatnia austriacka władczyni Śląska – młoda księżniczka Maria Teresa Walpurgia Amalia Christina von Habsburg (1717–1780), córka cesarza Karola VI i od 1745 r. cesarzowa Maria Teresa.
Namalowany w roku 1738, czyli przed objęciem przez nią tronu, jej kryptoportret nie byłby czymś odosobnionym na Śląsku. We wrocławskim domu mieszczącym się pod adresem Rynek 6 (dzisiejszej siedzibie Muzeum Pana Tadeusza), w sali na pierwszym piętrze znajduje się – ufundowany przez ówczesnego właściciela tej okazałej miejskiej rezydencji Carla Exnera – namalowany przed 1731 r. obraz w plafonie, który przedstawia rydwan Junony, żony Zeusa, matki bogów odpowiadającej za macierzyństwo i za pomyślność losów.
Fot. P. Oszczanowski
To właśnie tej bogini nadano rysy twarzy nastoletniej księżniczki habsburskiej – a przyszłej cesarzowej Marii Teresy. Podobieństwo dla niej znajdujemy w licznych jej portretach olejnych oraz graficznych.
Fot. domena publiczna
Przedstawienie to jest jedną z ciekawszych apoteoz ostatniej władczyni domu habsburskiego na Śląsku, która na mocy tzw. sankcji pragmatycznej z 1713 r. miała zostać ogłoszona po śmierci swojego ojca Karola VI (zm. 1740) dziedziczką także i tego regionu ze stolicą we Wrocławiu.
Gloryfikacja Marii Teresy była w oczach jej fundatora wyrazem hołdu oraz przejawem lojalności względem dynastii panującej. Była też swoistą „inwestycją”, która miała przynieść wymierne efekty dopiero wówczas, kiedy młodziutka Maria Teresa wreszcie odziedziczy koronę cesarstwa. Kiedy spełnią się – co nie do końca się wszak udało – postanowienia zawarte we wspomnianej sankcji pragmatycznej z roku 1713. [Zob. P. Oszczanowski, A. Dobrzyniecki, Pod Złotym Słońcem. Rynek 6 we Wrocławiu, Wrocław 2016, s. 35–37]
Nawet jeżeli zadajemy sobie pytanie, dlaczego Iustitia Bentuma jest tak dorodna i tak w swej cielesności powabna, a tym samym swoimi kształtami nie przypomina subtelnej, wręcz ezoterycznej sylwetki habsburskiej księżniczki, to odpowiedź sama ciśnie się na usta. A od czego jest wzorzec Rubensa i jego kanon urody oraz kobiecego piękna? Właśnie służył do tego, aby zmieniać kobiece proporcje, czynić je bardziej dostojnymi i zmysłowymi.
Na pewno wiedział i rozumiał to Bentum, który sięgnął po graficzne prototypy genialnego Flamanda. Wymownym jest, że Bentum świadom tego, kogo uwiecznia, wbrew wzorcowi graficznemu Rubensa nie obnażył lewej piersi cesarzowej.
Fot. P. Oszczanowski
Wydaje się, że podobne intencje, jak w przypadku plafonu domu nr 6 na wrocławskim Rynku, kierowały fundatorami obrazu personifikacji Sprawiedliwości namalowanej przez Bentuma. I tu dochodzimy do najistotniejszej kwestii. W dotychczasowej literaturze przedmiotu uznawano, że „sądowy” obraz Bentuma pochodzi z dawnego klasztoru cystersów w Lubiążu. Niektórzy nawet próbowali wskazać konkretne miejsce w tym kompleksie zabudowań, gdzie przedstawienie personifikacji Sprawiedliwości mogło się znajdować.
Miał to być klasztorny kapitularz znajdujący się na parterze w południowym skrzydle klasztoru. Chociaż nie ma żadnego potwierdzenia – ani archiwalnego, ani w literaturze przedmiotu – tej lokalizacji, to tym, co miało o tym zapewne przesądzać uznano fakt, iż w umieszczonej na obrazie inskrypcji pojawia się postać opata cysterskiego z Lubiąża Constantinusa Beyera [4.02.1733–18.02.1747].
Fot. A. Podstawka
Beata Lejman dopatrywała się też obecności w dolnej partii obrazu, obok herbu opactwa cysterskiego w Lubiążu (po lewej), także i herbu tego opata – po lewej stronie inskrypcji, namalowane en grisaille, ledwo widocznego wizerunku wspiętego na tylnych łapach i zwróconego w prawo lwa w koronie, któremu towarzyszyć mają umieszczone w otoczeniu klejnotu herbowego litery A oraz LU, co uznać by można było za skrót łacińskich słów Abbas (opat) oraz Lubensis (lubiąski). [Zob. B. Lejman, op. cit., s. 76]
Fot. A. Podstawka
W rzeczywistości tym, co daje się dostrzec na tej tarczy herbowej, to raczej jest sylwetka zwróconego w lewo wspiętego psa lub lisa w obroży, powtórzonego w półpostaci w klejnocie herbowym i dopełnionego monogramem „PLO”.
Fot. A. Podstawka
Zatem mamy tu do czynienia z herbem jednej z postaci wymienionej we wspomnianej już inskrypcji – o tym jeszcze mowa będzie poniżej – Peterem Ludoviciem Ortmannem.
Przekonanie, że obraz ufundowany w 1738 r. „w wyniku zbiorowej fundacji władz klasztornych wymienionych w inskrypcji” lub „przez oficjalistów klasztornych, zapewne fundatorów tego dzieła” [zob. B. Lejman, op. cit., s. 38, 77] i przeznaczony do klasztornego kapitularza – wymaga ponownej analizy.
Pretekstem do tego są osoby, które zostały wymienione w inskrypcji umieszonej w prawy narożniku obrazu. Jedną z nich jest niejaki „Praeside Admodum Rmo ac Eximio Dno Francisco Weiner”. Rzeczywiście mógł to być Franz Weiner, który był cystersem wyświęconym w 1720 r., następnie mistrzem nowicjatu oraz wikariuszem w Lubiążu, od 1738 r. zaś proboszczem w Kazimierzu k. Głogówka. [Zob. J. Szymański, Diariusz Ottona Wenzla von Nostitz-Rieneck z lat 1737–1744, Kraków–Wrocław 2019, s. 90, 91, 94, 107, 108, 380]
Tak samo jednak owego współfundatora obrazu mamy prawo widzieć w osobie Franciscusa Weinera (1692–1740) z Głogowa, który z kolei był od 1707 r. wrocławskim jezuitą i w tutejszym kolegium w latach 1722–1733 profesorem poetyki, etyki, logiki, fizyki, metafizyki, teologii moralnej, teologii polemicznej i dziekanem Wydziału Filozoficznego. W jakiś sposób był także związany z wrocławską rejencją, czyli urzędem królewskim podporządkowanym Urzędowi Zwierzchniemu (Königliches Oberamt von Ober und Nieder Schlesien), najwyższemu reprezentantowi władzy habsburskiej na Śląsku.
Urząd królewski zarządzał księstwem, zajmował się wykonywaniem zadań policyjnych, kontrolą podatków, cła, akcyzy, sprawował władzę sądowniczą w stosunku do rycerstwa księstwa, zatwierdzał zmiany majątków rycerskich, rozstrzygał sprawy spadkowe, decydował w sprawach ludności żydowskiej.
Franciscus Weiner był na pewno znajomym – i to dość dobrym – starosty ziemskiego księstwa wrocławskiego, który z kolei był najwyższym przedstawicielem wymiaru sprawiedliwości w księstwie wrocławskim. To właśnie jego – w latach 1727–1741 był nim prawnik Otton Wenzel Reichsgraff von Nostitz und Rieneck – na bieżąco informował na przykład o egzekucjach we wrocławskich więzieniach.
[Zob. J. Szymański, Wydarzenia kryminalne i egzekucje we Wrocławiu w świetle diariusza Ottona Wenzla von Nostitz-Rieneck z lat 1726–1729 i 1737–1744, „Studenckie Prace Prawnicze, Administratywistyczne i Ekonomiczne”, t. 28 (2019), s. 368, 369, przyp. 24; idem, Diariusz Ottona Wenzla von Nostitz-Rieneck z lat 1726–1729, Kraków–Wrocław 2019, s. 20]
Pozostałe trzy wymienione w inskrypcji postaci – chociaż niewiele o nich wiemy – dają się łatwo zidentyfikować pod względem swojej profesji. I tak Peter Ludovic Ortmann był radnym i kanclerzem (Consiliario et Cancellario), Johann Wenzel Kytrybius – radnym i sekretarzem (Consiliario et Secretario), a Gabriel Monert – kancelistą (Cancellista). Dwóch z nich – Ortmann oraz Monert określony właśnie jako kancelista (czyli zapewne pisarz kancelaryjny lub protokolant) – rzeczywiście miało związek z klasztorem w Lubiążu. Byli – zgodnie z zapisami w księdze zmarłych kościoła parafialnego pw. św. Jakuba w Lubiążu – świeckimi urzędnikami klasztoru i członkami jego administracji. [Zob. P. Bahl, Totenregister der katholischen St. Jacobikirche des Klosters Leubus (Kr. Wohlau) in Schlesien 1704–1815, „Archiv ostdeutscher Familienforscher” 27 (2019), s. 247–305]
Spośród wszystkich wymienionych w inskrypcji najwybitniejszymi byli zapewne wrocławski jezuita Franciscus Weiner i poza dyskusją – opat cysterski w Lubiążu Constantinus Beyer.
Ten drugi był jednak doskonale znany także we wrocławskim środowisku akademickim – jako profesor teologii brał udział w otwartych dysputach naukowych na uniwersytecie wrocławskim, wygłaszał cieszące się wielkim uznaniem kazania w tutejszych świątyniach, był także cenionym dyplomatą.
I chociaż zapewne wszyscy wymienieni w inskrypcji mogli być albo cystersami, albo świeckimi urzędnikami z klasztoru lubiąskiego, to jednak nie przesądza to jednoznacznie o tym, że obraz Iustitia autorstwa Bentuma był sprawiony do tamtejszego klasztoru.
Być może – przyjmując jednak obecność wśród fundatorów znamienitego wrocławskiego jezuity – należy rozpatrywać także jego pochodzenie ze stolicy Śląska. Wszak budowa siedziby dzisiejszego Sadu Wojewódzkiego we Wrocławiu została definitywnie zakończona w roku 1852. W tym samym roku – jak głosi inskrypcja – obraz Bentuma poddany został zabiegom odnowienia (Renv. 1852).
Fot. W. Rogowicz
Zapewne ta zbieżność dat nie jest przypadkowa. Można zatem równie dobrze przypuszczać, że obraz personifikacji Sprawiedliwości może pochodzić zarówno z klasztoru w Lubiążu, jak i widzieć w nim dzieło pierwotnie przeznaczone do jednego z budynków urzędowych we Wrocławiu.
Raczej ze względów konfesyjnych nie mógł to być Ratusz wrocławski, gdzie od XIV w. w przyziemiu od strony wschodniej znajdowała się okazała sala sądowa – właśnie do 1852 r.
Wszak świadomość, że fundatorami obrazu Bentuma byli wierni Kościołowi katolickiemu urzędnicy i jego wysokiej rangą duchownych nie pozwala przypuszczać, aby w „luterańskim” Ratuszu mogło znaleźć się miejsca dla takiej fundacji. Stąd brać należy także pod uwagę siedzibę wspomnianego już wrocławskiego Urzędu Zwierzchniego, który mieścił się w czasach habsburskich we wschodnim narożniku pierzei południowej pl. Solnego (późniejszy budynek Starej Giełdy przy pl. Solnym 16). Tam – wśród obecnej w tym budynku śląskiej, katolickiej arystokracji i urzędników cesarskich – ta fundacja byłaby w pełni zrozumiana i akceptowana. A z tego miejsca na ul. Podwale i do siedziby Sądu Rejonowego było już doprawdy bardzo blisko.
W tym momencie jednak nie rozstrzygniemy dylematu pierwotnej lokalizacji obrazu Bentuma. Póki co musi nam wystarczyć to, co już o nim wiemy.
Fot. W. Rogowicz
Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że ponadczasowe pozostaje przesłanie tego dzieła, zawarte w umieszczonej na nim inskrypcji: „Każdemu to, co mu się należy. Oto miłość do sprawiedliwości, która jest twoja, pozwól [doświadczyć jej] także każdemu, kto jest twój [tobie bliski]”.
dr hab. Piotr Oszczanowski, współkurator wystawy „Rubens na Śląsku”
23 lipca 2025
Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸