Intrygujące!
„Są dwa rodzaje muzyki: dobra muzyka i pozostała…”

Jolanta Sozańska

Aforyzm przypisywany jest zwykle Duke’owi Ellingtonowi, choć już wiek wcześniej Gioacchino Rossini mawiał, że istnieje tylko muzyka dobra albo zła, innych podziałów nie ma.

Tak witamy październik – pierwszy dzień miesiąca jest bowiem Międzynarodowym Dniem Muzyki. Święto zostało powołane przez UNESCO w 1975 r. z inicjatywy Yehudiego Menuhina, genialnego wirtuoza skrzypiec i dyrygenta, ówczesnego prezydenta Międzynarodowej Rady Muzyki. Od tego czasu pierwszy dzień października jest coroczną fiestą wszystkich muzyków, okazją do organizowania koncertów i muzycznych wydarzeń, rozstrzygania konkursów. W Polsce odbywa się gala przyznawania nagród Koryfeusza Muzyki Polskiej.

Ilustr. ze zbiorów MNWr

„Muzyka – sztuka układania dźwięków w kompozycje (utwory) i wykonywania tych kompozycji na instrumentach muzycznych lub głosem ludzkim” (za: Słownik języka polskiego, Warszawa 1969, s. 409). Słowniki fachowe wyjaśnienie rozszerzają o wymóg zaistnienia artystycznego kształtowania, możliwość wykorzystania w procesie także innych zjawisk akustycznych oraz konieczność wywołania przeżyć, zarówno emocji, jak i doznań intelektualnych.

Naukowym badaniem muzyki zajmuje się muzykologia, dziedzina o bardzo szerokim zakresie poznania – od historii muzyki, przez klasyfikację teorii i systemów opisu, psychologię i estetykę muzyki, po akustykę (w tym fizjologię słyszenia) i instrumentologię.

Podstawy teorii muzyki zostały ustalone w starożytności w VI w. p.n.e., rozwinięte przez Pitagorasa (IV w. p.n.e.), a chrześcijaństwu przekazane pismami Platona i Arystotelesa. Obowiązują do dzisiaj z niewielkimi zmianami wprowadzonymi w końcu XVII i w XVIII w.

W starożytności muzyka była domeną Muz, których mentorem był bóg Apollo. Należała do jednej z siedmiu sztuk wyzwolonych (artes liberales), uniwersalnego systemu podstawowej edukacji, przejętego później przez chrześcijański Zachód.

Ilustr. ze zbiorów Victoria & Albert Museum w Londynie

Pośród artes liberales, niestety, nie było miejsca dla plastyki, a muzyka była raczej rozszerzeniem arytmetyki i nauczano jej teoretycznie, a nie jako umiejętności gry na instrumencie. Była bowiem dźwiękami wszechświata. Muzyka w dzisiejszym rozumieniu słowa, słyszana, wykonywana na instrumentach, wykształciła się dopiero w czasach renesansu. Nie oznacza to jednak, że w starożytności i w średniowieczu ludzie nie byli wrażliwi na dźwięki. Muzyka wszechświata wyrażona harmonią liczb miała swoje odbicie w naturze, zatem i w obrazach, i w rzeźbach, i w architekturze. Liczbowa teoria muzyki tłumacząca piękno kosmosu pomagała w znajdowaniu podobnych harmonii w świecie ziemskim.

Ilustr. ze zbiorów MNWr

W starożytności „ziemska” muzyka nie istniała samodzielnie – łączyła się ze słowem, tańcem, śpiewem w jednym wydarzeniu, którego wartość zależała od trafności wyrażenia przeżyć i odtworzenia rzeczy ze świata zewnętrznego, celności imitowania (mimesis). Dlatego Muzy, opiekunki sztuk, przedstawiane są z instrumentami niezbędnymi dla „uprawianego” kunsztu: Erato z kitarą, Euterpe z fletem, a tańcząca Terpsychora z lirą i plektronem.

Ilustr. I–II ze zbiorów MNWr, fot. A. Podstawka, ilustr. III ze zbiorów Victoria & Albert Museum w Londynie

Muzyka (ars Musica) nie należała do korowodu podążającego za Apollem. Była nauką, sztuką intelektu. Zasady i prawa w niej obowiązujące wyrażały się współzależnościami liczbowymi. Piękno utworu polegało na dobrej proporcji i układzie poszczególnych części. Stosunek prostych liczb tworzących harmonię w muzyce przeszedł również do teorii sztuk plastycznych. Początkowo doskonałe proporcje (kanon) wyznaczono dla architektury i rzeźby, nieco później – dla malarstwa.

Do zasady mimesis w sztukach powrócono w czasach renesansu, a w okresie nowożytnym zaczęto coraz bardziej podkreślać wagę interpretacji w procesie naśladowania, rolę natchnienia i wyobraźni. Muzyka i plastyka mogły spotkać się przy płaszczyźnie porozumienia.

Fot. W. Rogowicz, MNWr

Obie są dziedzinami wymagającymi wyobraźni, a twórcza kreacja znajomości właściwych praw i zasad. Muzyka utraciła dotychczasowe uprzywilejowanie jako jedna ze sztuk wyzwolonych traktowana jako nauka. W połowie XVIII w. wszystkie sztuki zrównano w ich pozycji względem natury oraz względem siebie, a wiek XIX unifikację pogłębił. Dzisiejszy egalitaryzm zakłada równorzędność i swobodę w wyborze metod pokazywania uczuć – muzyka posługuje się dźwiękiem, poezja słowem, malarstwo barwną plamą. Wobec odbiorcy są równe.

W antyku muzykę obrazowano matematycznymi i astronomicznymi wykresami. Dla średniowiecza gotycka świątynia była jak musica mundana (muzyka świata) – odbiciem harmonii wszechświata, boskiego dzieła. W katedralnym wnętrzu brzmiała musica humana (ludzka) – człowiek wszak jest instrumentem Boga, a dusza zestrojona z harmonią kosmosu. Porównywany był do liry, na której można zagrać najpiękniejszy utwór. Struny – cztery lub siedem – wyobrażały cztery ludzkie żywioły i trzy cnoty duszy (roztropność, męstwo, umiarkowanie). Muzyka boska była czysta, wolna od namiętności i tylko ona była prawdziwą MUZYKĄ. Jednakże musica instrumentalis także istniała. Piękne dźwięki niosły radość, łagodziły obyczaje, wyzwalały dobre emocje, uwalniały od smutków.

Od V stulecia także i dostojna ars nie wstydziła się ziemskiej wrażliwości, dając przyzwolenie na swe oficjalne portrety z instrumentami. Martinus Capella, rzymski poeta, w 1. poł. V w. napisał, częściowo prozą, częściowo w formie wierszowanej, rodzaj encyklopedii, w której przedstawił siedem sztuk wyzwolonych jako młode kobiety, każdą z atrybutami. Teorii i ówczesnej wiedzy o muzyce była poświęcona wierszowana księga IX. Od tamtej pory Muzyka gra na lirze (zwykle w przedstawieniach stylistycznie zwróconych ku antykowi) lub na lutni, która w Europie upowszechniła się dopiero w średniowieczu. Niekiedy towarzyszą jej inni muzycy (chłopcy, amory), czasami samotnie strzeże instrumentarium godnego sporej orkiestry, zeszyty z nutami leżą u stóp zapomniane. Wszak gra muzykę kosmosu.

Ilustr. I ze zbiorów Victoria & Albert Museum w Londynie, ilustr. II ze zbiorów MNWr

Od XV w. tematy muzyczne coraz częściej zaczęły się pojawiać w malarstwie i w grafice, zarówno religijnych, jak i tych o świeckim przeznaczeniu. W najrozmaitszych kombinacjach i kontekstach. Malarze przyjaźnili się z muzykami, grywali na instrumentach, wzajem inspirowali się uprawianymi sztukami.

Ilustr. ze zbiorów MNWr

Chętnie malowano instrumenty, ich kształty i kunsztowne zdobienia stanowiły pretekst dla prezentacji własnej fachowej biegłości. Na renesansowych portretach określały społeczny status modela, gwarantowały ocenę moralną, informowały o zaletach intelektu, umiejętnościach, wrażliwości. W holenderskim malarstwie Złotego Wieku kosztowne wirginały, mandoliny, lutnie były atrybutami tak wielu znaczeń, że do dziś, mimo kolejnych interpretacji, pozostają źródłem zagadek. Muzyką nasycone było kapryśne rokoko. Kruche i eleganckie, swe oblicze utrwaliło w porcelanie równie delikatnej. W modnym rokokowym buduarze, obok niewielkich stolików z naczyniami do smakowania egzotycznych napojów, ustawiano przeszklone witryny wypełnione porcelanowymi figurkami. Muzykom, którymi nierzadko byli wyrafinowani goście zebrani w salonie, towarzyszyły kapele grajków porcelanowych. A w kapelach ceramicznych, oprócz wykwintnych dam i kawalerów, grywać mogły nawet zabawne małpki!

Fot. ze zbiorów Victoria & Albert Museum w Londynie

Sztuki plastyczne z wątków muzycznych nie rezygnowały w kolejnych epokach, eksploatując dogodne dla siebie dźwięki. Muzyka bowiem, wraz ze sztukami plastycznymi i literaturą, dostarcza przeżyć estetycznych, przez działanie na zmysły pobudza emocje, przynosi radość, tworzy niezbędną sferę przemyśleń.

Delikatna i pełna wdzięku jest Muzyka z kolekcji ceramiki wrocławskiego muzeum. Porcelanowa. Krucha, acz dzięki harmonii proporcji, dająca wrażenie bezpiecznej trwałości. Nie zamierza – mimo stylizowanych szat – być poważną antyczną ars. Pogodna młoda kobieta pragnie grać pogodną melodię – lira, lutnia, tamburyn to instrumenty wręcz ewokujące takie kompozycje.

Fot. W. Rogowicz, MNWr

Autor projektu figury – Friedrich Elias Meyer znakomity rzeźbiarz, którego twórczą materią była porcelana. Kiedy się urodził – w 1723 r., porcelana w Europie nie była już egzotycznym importem. Pierwsza manufaktura w Miśni rozpoczęła produkcję w 1710 r., choć początkowo realizowano jedynie zamówienia inicjatora i właściciela – Augusta II Mocnego, saskiego elektora i króla Polski, chorego, jak mawiano, na la maladie de porcelaine, porcelanową gorączkę.

Meyer w 1748 r. zatrudnił się w miśnieńskiej wytwórni i tam poznał prawdziwe mistrzostwo pracując z Johannem Joachimem Kaendlerem, genialnym rzeźbiarzem, dyrektorem fabryki. W 1761 r. opuścił Miśnię (podobno z powodu konfliktów z Kaendlerem), pojechał do Berlina, gdzie kolejny ambitny monarcha – Fryderyk II Wielki, miał zamiar realizować porcelanowe marzenia, kupując podupadającą fabryczkę jednego z dostojników własnego dworu. Meyer został głównym modelerem, czyli projektantem form figur i naczyń. Sprowadził do Prus brata, Wilhelma Christiana, a berlińska manufaktura dzięki braciom Meyerom zyskała renomę w całej Europie.

W 1769 r. artystom polecono wykonanie projektu dużego serwisu do deserów (dla 200 osób). Zamówienie należało potraktować z odpowiednią estymą, bowiem zleceniodawcą był król, a serwis – prezentem dla Katarzyny II, rosyjskiej władczyni. Naczynia ozdabiały pięknie malowane wzory roślinne, a figury artes liberales i sztuk pięknych przydawały kompletowi świetności. Meyer, zgodnie z tradycją, przedstawił je jako młode kobiety, w swobodnych pozach, z właściwymi atrybutami. Każdej towarzyszą amory, pomocne w eksponowaniu czasami kilku symboli tożsamości. Do Katarzyny II serwis dotarł w 1772 r. Teraz jest jednym z obiektów w Państwowym Muzeum Ermitaż w Sankt Petersburgu.

Niezdobiona figura wrocławska została wykonana w berlińskiej manufakturze według projektu Meyera, od którego nieznacznie się różni w partii cokołu. W wytwórniach taki proceder był zwyczajem częstym – zwłaszcza w XIX w. Te kolejne egzemplarze od pierwowzoru odbiegały najczęściej kolorystyką (czasami pozostawały białe).

Fot. W. Rogowicz, MNWr

Druga w muzealnej kolekcji figurka z kompletu Katarzyny II – Malarstwo, została wykonana mniej więcej w tym samym czasie, gdy powstawał prototyp.

Jolanta Sozańska, kustoszka w Dziale Ceramiki MNWr
1 października 2024

Literatura:
G. Schade, Berliner Porzellan. Zur Kunst- und Kulturgeschichte der Berliner Porzellanmanufakturen im 18. und 19. Jahrhundert, Leipzig 1978
D .W. Barber, Bach, Beethoven i inne chłopaki, czyli historia muzyki wyłożona wreszcie jak należy, Warszawa 2007
D. W. Barber, Zygzakiem przez muzykę, czyli następna historia muzyki wyłożona wreszcie jak należy, Warszawa 2007
Usłyszeć obraz. Muzyka w sztuce europejskiej od XV do XX wieku, [red.] B. Purc-Stępniak, A. R. Chodyński, Gdańsk 2007

Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print