Koniec zwiedzania? Toż to tragedia! Zamknięte muzea i galerie sztuki. Podróżowanie, o ile nie jedzie się własnym samochodem, oznacza przebywanie w dużej grupie osób, a to – w obecnej sytuacji – zwiększa ryzyko zarażenia. Planowanie wyjazdów połączonych ze zwiedzaniem w dobie koronawirusa to doprawdy WYZWANIE.
Stoję przed regałem z książkami. Patrzę na przewodnik „Wiedzy i Życia” po Rzymie. Obok – wiele innych tego typu wydawnictw: Wenecja i Weneto, Florencja i Toskania, Paryż, Dolina Loary, Prowansja i Lazurowe Wybrzeże, Wiedeń, Stambuł… Tyle wspomnień. I tyle jeszcze nie zrealizowanych zamierzeń. Każdy wyjazd był poprzedzony studiowaniem przewodnika, poszukiwaniem dodatkowych informacji, oglądaniem zdjęć w książkach i na stronach internetowych, wreszcie – selekcją i tworzeniem konkretnych tras na każdy dzień ze spisem wybranych obiektów. Pamiętam, że na początku tego roku myślałam o ponownej wizycie w Wiecznym Mieście: małe mieszkanko nieopodal Il Gesù (jak niegdyś) lub w innym rejonie zabytkowego centrum, no i – oczywiście – przelot z Wrocławia do Rzymu (kto by się chciał męczyć wiele godzin w czasie jazdy samochodem?). Teraz? Zapomnij!
Szkoda, bo to miasto ma niepowtarzalny klimat, nie wspominając o tych wszystkich wspaniałościach, które można podziwiać na każdym kroku.
Przypominam sobie sentencję umieszczoną na jednej z włoskich grafik ze zbiorów naszego muzeum: Roma quanta fuit ipsa ruina docet („Same ruiny wskazują na to, jak wielki był Rzym”). Mam na myśli monumentalną (ponad metr wysokości!) akwafortę Giuseppe Vasiego z 1765 r. przedstawiającą Forum Romanum. Artysta poprowadził ten rozległy widok ze wzgórza bazyliki pod wezwaniem Matki Boskiej Niebiańskiego Ołtarza (Santa Maria in Aracoeli) na Kapitolu przez liczne zabytki starożytnego forum – łuk triumfalny Septymiusza Sewera i świątynię Saturna na pierwszym planie, a także kolumnę Fokasa, świątynię Antonina i Faustyny oraz Koloseum – aż po Lateran z jego kościołami – Świętego Jana (San Giovanni in Laterano), Czterech Męczenników (Santi Quattro Coronati) czy Krzyża Świętego z Jerozolimy (Santa Croce in Gerusalemme).
Przytoczona sentencja zawiera w sobie zarówno podziw dla osiągnięć starożytnego Rzymu, jak też wyraz smutku towarzyszącego świadomości przemijania i zapewne wyraża myśli oraz uczucia grafika tworzącego to dzieło. Nie on jednak był autorem tej myśli. Po raz pierwszy została ona zawarta najprawdopodobniej w czymś w rodzaju przewodnika po Rzymie, napisanego po łacinie przez Francesca Albertiniego i wydanego w 1510 r. Przyczynek o osobliwościach nowego i starego miasta Rzymu (Opusculum de mirabilibus novae & veteris urbis Romae) stanowił szczegółowy opis tych wszystkich obiektów (bram, placów i ulic, fontann, świątyń, pałaców, term, kolumn i obelisków oraz innych), które dzisiaj nazwalibyśmy zabytkowymi i cieszył się w XVI wieku niezwykłą popularnością, choć obecnie brakowałoby nam w nim zapewne barwnych ilustracji monumentów.
Na przestrzeni stuleci zdanie to było wielokrotnie cytowane i wykorzystywane w różnych sytuacjach, nie dziwi więc, że Vasi uczynił z niego motto przedstawionego widoku, zwłaszcza, że i on był autorem przewodnika po Rzymie. Wpadł on na pomysł napisania takiego przewodnika po sukcesie, jaki odniosło jego monumentalne 10-tomowe dzieło graficzne wydawane w latach 1747–1761 O wspaniałościach Rzymu antycznego i współczesnego (Sulle magnificenze di Roma Antica e Moderna). Publikacja ta stanowiła kompleksowe opracowanie zabytków Rzymu. Poszczególne woluminy poświęcone świątyniom i kościołom, pałacom, willom i ogrodom, placom, mostom, bramom i murom, itd. zawierały setki akwafortowych widoków z zabytkowymi budynkami i budowlami, ze szczegółowymi opisami i planami, na których zaznaczone były obiekty. W zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu znajduje się tablica 129. z Księgi VII tego wydawnictwa przedstawiająca kościół Matki Boskiej Różańcowej, a także tablica 145. z Księgi VIII, z widokiem kościoła św. Cecylii.
Z kolei przewodnik Vasiego „organizował” zwiedzanie Rzymu, proponując trasy podzielone na osiem dni: 1 – od mostu Mulwijskiego do kościoła Santa Croce in Gerusalemme; 2 – od Porta Maggiore do willi Borghese; 3 – od ulicy Via del Babuino do kościoła San Lorenzo fuori le Mura; 4 – od ulicy Via di Ripetta do pałacu Massimo alle Colonne; 5 – od kościoła Sant’Andrea della Valle do Wyspy Tyberyjskiej; 6 – Zatybrze; 7 – od mostu Ponte Sisto do mostu Ponte Trionfale; 8 – Watykan. Uzupełnieniem opisu poszczególnych tras i obiektów były oczywiście akwafortowe widoki i plany.
Jak bliskie jest to „widzenie” turystyki dzisiejszemu! „Florencja w trzy dni”; „Pięć dni w Toskanii”…
Zapotrzebowanie na przewodników (ludzi) i przewodniki (książki) rosło wraz z chęcią uporządkowania zwiedzania, tak aby je usprawnić i nie pominąć ważnych miejsc i obiektów. Łączyło się to także ze szczególnym typem turystyki, znanym jako Grand Tour (dosł. „wielki objazd”). Projekt ten przewidziany jako podróż dydaktyczna śladami historii i dziedzictwa sztuki klasycznej miał na celu nauczanie doświadczalne młodych arystokratów, posiadających już pewne teoretyczne przygotowanie w zakresie literatury i sztuki, był też wielce pomocny w rozwoju kształcenia artystycznego – i to zarówno twórców, jak również odbiorców sztuki. Swój „złoty wiek” zjawisko to przeżywało w latach sześćdziesiątych XVIII stulecia. Na „liście” obowiązkowych miejsc do zwiedzania (należały do nich m.in.: Florencja, Wenecja, Mediolan, Turyn, Neapol, Sycylia) nie mogło zabraknąć oczywiście Rzymu z jego okolicami. Wieczne Miasto oferowało nie tylko idealny „teren archeologiczny”, z licznymi zabytkami architektury antycznej i nowożytnej, ale także olbrzymie zbiory muzealne, dostępne dla niektórych prywatne kolekcje, teatry i uroczystości okazjonalne.
Jednym z miejsc niezwykle ważnych w takiej podróży było Tivoli, niewielkie miasteczko malowniczo położone na zboczach Wzgórz Tyburtyńskich, na wschód od Rzymu, z reliktami rzymskiej osady Tibur. Zabudowania miasteczka wznoszące się ponad wodospadem na rzece Aniene oraz ruiny antycznej świątyni Westy na szczycie urwiska, to widok utrwalony przez Giuseppe Vasiego i jest on doprawdy niesamowity!
W 1831 r. rozpoczęły się prace związane z założeniem w dolinie Aniene „naturalnego” parku Villa Gregoriana połączone z uregulowaniem biegu rzeki. Elementy krajobrazu oraz antyczne ruiny objęto trasami spacerowymi z systemem mostków, stopni i tarasów. Oglądane z dołu spiętrzone kaskady wodne stwarzały wrażenie wzniosłości i wielkości Natury, a jaskinie w skarpie wodospadu nazwane Grotą Neptuna i Grotą Sybilli przywoływały postaci z rzymskich i greckich mitów. Utworzone w ten sposób miejsce stało się celem turystycznych wycieczek, które dostarczały przeżyć estetyczno-filozoficznych, łącząc malownicze widoki z „pamiątkami” potęgi dawnej cywilizacji.
Wspominam moje pobyty w Rzymie, emocje, które mi towarzyszyły przy poznawaniu miasta – zachwyt we wnętrzach kościołów, gdy podziwiałam mieniące się własnym światłem mozaiki lub wyłaniające się z mroku ekspresyjne barokowe figury, niedowierzanie, że oto patrzę na podniszczone – co prawda – lecz wciąż istniejące antyczne kolumnady i łuki triumfalne, ekscytację przy „rozpoznawaniu” arcydzieł muzealnych znanych mi przedtem wyłącznie z ilustracji, radosny spokój podczas spacerów wzdłuż nadbrzeża Tybru. Odczuwam tęsknotę, żal, ale też nadzieję, że jeszcze tych wrażeń doświadczę.
Izabela Żak, Dział Grafiki XVI–XIX w. MNWr
8 stycznia 2021
Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸