Intrygujące!
„Proszę, nie palcie kalendarzy!”

Jakub M. Łubocki

Początek nowego roku to nie tylko czas na zeszłoroczne podsumowania, sprawozdania i rozliczenia. To także czas planów i zamierzeń. Wydawcy doskonale o tym wiedzą i już od grudnia są gotowi z nakładem kalendarzy na nadchodzący rok.

Mają one różne formy, ale zawsze łączą atrakcyjność wizualną z przyrodzoną sobie użytecznością, bowiem kalendarz – niezależnie, czy kupowany sobie, czy też z zamiarem podarowania komuś – sprzedaje się wtedy, kiedy zachwyca. A jeśli nie da się zachwycać treścią (kalendarium zawsze składa się z określonego zestawu dat i dni tygodnia), trzeba konkurować tym, co przyciąga oko. Dlatego jedną z kolekcji w zbiorach Działu Sztuki Wydawniczej MNWr jest właśnie kolekcja kalendarzy.

Kalendarze to najpowszechniejsze obok zegarów mierniki czasu. Nazwa pochodzi od łacińskiego słowa calendae, którym starożytni Rzymianie nazywali pierwszy dzień każdego miesiąca. Najstarsze zachowane kalendarze, w formie inskrypcji na kamiennych tablicach, pochodzą właśnie z tego okresu. Pierwsze kalendarze drukowane na określone lata pojawiają się praktycznie wraz z wynalezieniem gutenbergowskiej metody druku. Najstarszy drukowany kalendarz to Kalendarz turecki na rok 1455 wydrukowany w grudniu 1454 r. przez samego Johannesa Gutenberga: ta broszura rozpoczynająca się incipitem „Eyn manung der cristenheit widder die durken” była drukiem propagandowym, który miał ostrzegać przed zbliżającym się niebezpieczeństwem najazdu tureckiego po upadku Konstantynopola w 1453 r.

Najstarszy zachowany druk z terenów polskich to także kalendarz – Kalendarz krakowski na rok 1474 – który jest dziełem krakowskiego drukarza Kaspra Straubego. Także i ten druk nie do końca był kalendarzem, jaki znamy. Był to w istocie prognostyk uwzględniający święta kościelne, dane astronomiczne oraz porady lekarskie z nimi związane. Z powodu przyjętej daty druku (1473) to właśnie w minionym roku obchodziliśmy 550-lecie druku w Polsce. Interesujące, że daty początków polskiego drukarstwa szukalibyśmy gdzie indziej, gdyby nie to, że jedyny egzemplarz tego kalendarza został odnaleziony przed 26 maja 1844 roku podczas prac remontowych w pomieszczeniach Biblioteki Jagiellońskiej: podczas przesuwania szaf robotnicy za jedną z nich odnaleźli ten druk.

Ogromny wzrost popularności kalendarzy przypada na okres od połowy XIX wieku do pierwszej wojny światowej. Publikowały je redakcje różnorakich czasopism, firmy wydawnicze i księgarskie, organizacje polityczne i społeczne, stowarzyszenia zawodowe, ośrodki religijne i zakony, związki wyznaniowe, a także duże zakłady przemysłowe. W tym czasie kalendarz to już nie tylko wykaz dat i zaleceń (czyli kalendarium), ale czasem almanach zawierający także wiadomości z różnych dziedzin życia, drobne utwory literackie, porady i przepowiednie. Rozmaite grupy zawodowe i społeczne wydawały dla swoich członków publikacje dostosowane treściowo do ich potrzeb i zainteresowań.

Dla poważnej części polskiego społeczeństwa lektura tekstów zamieszczanych w kalendarzach była w tym okresie omal jedyną formą kontaktu ze słowem drukowanym i głównym źródłem informacji. Dla nas jednak najważniejsze jest to, że autorami układów graficznych i typograficznych kalendarzy oraz ich zdobnictwa często byli w owym czasie znani graficy książki i wybitni ilustratorzy.

O tym wszystkim można się przekonać, odwiedzając wystawę czasową „50 na 50. Jubileusz 50-lecia Działu Sztuki Wydawniczej Muzeum Narodowego we Wrocławiu”, czynną do końca marca 2024 r., bowiem prezentowane wyżej kalendarze są na niej eksponowane.

Nie jest to jednak pierwsza w historii okazja do zetknięcia się z kalendarzami Działu Sztuki Wydawniczej jako eksponatami. W 2004 roku Muzeum Narodowe we Wrocławiu udostępniło zwiedzającym wystawę „Tempus fugit. Czas, jego mierniki, narzędzia zegarmistrzowskie”, której scenariusz opracowali Tadeusz Fercowicz i Jacek Witecki z Galerii Rzemiosł Artystycznych i Kultury Technicznej MNWr. O doniosłości tej wystawy, na której obok różnego rodzaju zegarów, narzędzi oraz katalogów zegarmistrzowskich prezentowano właśnie kalendarze, świadczy fakt, że już rok później została wypożyczona do Muzeum Regionalnego w Jaworze.

Kolekcja kalendarzy Działu Sztuki Wydawniczej jest cały czas rozwijana. Dzięki cennej darowiźnie została niedawno wymiernie powiększona o 23 polskie kalendarze listkowe z lat 60. i 70. XX w. Kilka z nich było już doczekało się prezentacji jako eksponaty pomocnicze na wystawie „Dożynki. Sprawa społeczna” przygotowanej w 2022 r. przez Agnieszkę Szepetiuk-Barańską z Działu Folkloru Muzeum Etnograficznego Oddziału MNWr.

Druki te, dziś już bardzo rzadkie, zwłaszcza w postaci zwartego zbioru, stanowią świadectwo pewnej epoki, która wyróżniała się w dziejach Polski zarówno światopoglądowo jak i graficznie. Tematyką poruszaną ilustracjami i sloganami zachęcającymi do określonych pożądanych zachowań społecznych i konsumenckich dają także wgląd w życie codzienne. W warunkach gospodarki centralnie sterowanej poszczególne przedsiębiorstwa handlu uspołecznionego nie musiały konkurować ze sobą o zbyt towaru, stąd kampanie propagandowe nie musiały mieć charakteru marketingowego i mogły skupić się na promocji postaw dobrze widzianych przez ówczesny ustrój. Dodatkowo w warstwie graficznej prezentują specyficzny dla tamtego okresu styl wynikający nie tylko z prądów estetycznych dominujących w tamtym czasie, ale przede wszystkim z ograniczeń przemysłu poligraficznego w Polsce, który ustawicznymi niedoborami jakościowymi i ilościowymi wymuszał na ikonografii prostotę i skróty myślowe ukrywające jego niedomogi techniczne i finansowe.

W ten sposób prezentuje się w zarysie kolekcja kalendarzy w zbiorach Działu Sztuki Wydawniczej MNWr, która w chwili obecnej liczy co najmniej 35 obiektów. Dzieje poszczególnych przedstawionych powyżej eksponatów dowodzą, jak ryzykowna z punktu widzenia muzealnictwa sztuki wydawniczej jest zachęta zawarta w popularnej niegdyś piosence Piotra Szczepanika: „Wróć do krainy marzeń / Gdzie zawsze wiosna trwa / Spal żółte kalendarze / Żółte kalendarze spal”.

W nowym, 2024 roku życzę Czytelnikom i Zwiedzającym wiecznie zielonej, ciepłej i słonecznej wiosny, ale proszę, nie palcie z tego powodu kalendarzy, nawet tych żółtych, bo to właśnie dzięki nim odkrywamy historię druku, obserwujemy minione stosunki społeczne i gospodarcze oraz obcujemy z projektami użytkowymi najwyższej klasy artystów dawnych epok.

Ocalając „żółte kalendarze”, każdy z Państwa może stać się posiadaczem cennego okazu sztuki wydawniczej, dlatego na koniec polecam jedną z pozycji w ofercie księgarni muzealnej – Kalendarz MNWr na rok 2024 Za kilkanaście lat taki kalendarz będzie wart tak samo wiele, co niepowtarzalne chwile zapisane w nim przy poszczególnych datach.

Jakub M. Łubocki, Dział Sztuki Wydawniczej w Muzeum Narodowym we Wrocławiu
10 stycznia 2024

Dalszej lekturze polecam:
Kalendarze, red. Edward Gigilewicz, Lublin 2003.
Jörg Rüpke, Zeit und Fest. Eine Kulturgeschichte des Kalenders, München 2006.
Antoni Opolski, Kalendarz i jego dzieje, Łódź 1948.
Jerzy Dropa, Wieczny kalendarz, [Łomża] 1934 ➸

Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print