Intrygujące!
„O Willmannie raz jeszcze – okiem muzealnego renowatora”

Franciszek Kosiński

Od kilkudziesięciu lat Muzeum Narodowe we Wrocławiu zabiega o odtworzenie przedwojennej kolekcji dzieł najsławniejszego śląskiego artysty Michaela Willmanna (1630–1706).

Znaczna ich część po roku 1945 trafiła ze składnic niemieckich do Muzeum Narodowego w Warszawie i od lat 70. XX w. systematycznie przekazywana jest do zbiorów wrocławskiego Muzeum, które obecnie może się poszczycić największą w Polsce kolekcją zachowanej spuścizny po tym barokowym mistrzu.

Fot. Arkadiusz Podstawka

Do bardziej intrygujących obiektów z pewnością zaliczyć można drzwi obejścia ołtarza głównego z dawnego kościoła klasztornego w Lubiążu, na których w 1681 roku Michael Willmann namalował starotestamentowe postaci Aarona i Melchizedeka. Przedstawienia owe stanowiły boczne części ołtarza wykonanego na zamówienie opata Johanna Reicha, a uznawanego za jedno z najważniejszych dzieł w historii śląskiej sztuki barokowej.

Fot. archiwum MNWr

300 lat później, na przełomie lat 1981/1982, oba obiekty zostały przekazanie do kolekcji Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Po kilkudziesięciu latach od tego wydarzenia konserwacja podobrazi z wizerunkami obu kapłanów stała się ciekawym wyzwaniem w mojej praktyce zawodowej renowatora, gdy drzwi przygotowywane były do prezentacji na wystawie czasowej „Willmann. Opus magnum” w 2019 r. Dziś oglądać je można na wystawie stałej „Sztuka śląska XVI–XIX wieku” w Gmachu Głównym na I piętrze.

Na początek opis stanu zachowania warstwy malarskiej wizerunku Aarona. Obraz był po wcześniejszych ingerencjach konserwatorskich, ubytki warstwy malarskiej występowały w postaci licznych przetarć do podłoża. Widoczne też były pociemniałe wcześniejsze retusze, a całość powierzchni mocno pociemniała, zabrudzenia zaś negatywnie wpływały na czytelność detali. Pożółkły błyszczący werniks fałszował oryginalną kolorystykę obrazu, negatywnie wpływając na estetykę całości.

Fot. Artur Jarkiewicz

Nie lepiej prezentował się też stan zachowania podobrazia. Obraz składa się z trzech sklejonych desek sosnowych o szerokości 37,5 cm i dobitej gwoździami doklejki 3 cm po prawej stronie boku oraz deski sosnowej szerokości 15 cm zamocowanej do dolnej krawędzi obrazu za pomocą dwóch szpong długości 36 cm.
W poprzek podobrazia, w jednej trzeciej wysokości od dołu i góry, znajdują się wpusty skośne, miejsca na szpongi – których było brak.

Fot. Artur Jarkiewicz

Od górnej krawędzi obrazu do dołu widoczne były dwa rozeschnięcia, na granicy drewna wczesnego i późnego, długości 50 cm i 90 cm szerokości 1–2 mm. Także z prawej strony odwrocia widoczne było pękniecie desorbcyjne z wypaczeniem krawędzi długości 100 cm i szerokości 1 cm w najszerszym miejscu.

Fot. Artur Jarkiewicz

Widoczne również były ślady poprzednich uzupełnień, choć dostawiona dolna deska miała ubytek w masie drewna o wymiarach 13 cm na 4 cm. Obraz w swojej formie był „pofalowany”, a każda z poszczególnych desek sosnowych wypaczona. Widać też było ślad po zamku oraz szpecące otwory po chodnikach owadzich.

Fot. Artur Jarkiewicz

Pierwszy etap prac konserwatorskich przeważnie polega na usunięciu wszystkich nawarstwień, a następnie położeniu kitów. W przypadku opisywanego tu obiektu należało ustabilizować podobrazie, co wymagało wieloetapowych działań. Jak to wyglądało? Obraz został umieszczony licem do góry, natomiast od spodu zaczęły działać urządzenia nawilżające. Dzięki zwiększeniu wilgotności deski za pomocą ścisków można było rozpocząć bardzo powolne jej prostowanie.

Fot. Artur Jarkiewicz

Po nawilżeniu drewna przystąpiono do usuwania z miejsca rozeschnięcia poprzednich napraw konserwatorskich. Za pomocą kompresów z terpentyny, alkoholu etylowego i acetonu usunięto fleki, kity oraz zaprawy. Na koniec za pomocą tarnika oczyszczono szczelinę, przygotowując ją pod wstawkę z drewna sosnowego.

Fot. Franciszek Kosiński

Był to moment, w którym ponownie należało zamontować ściski punktowe w celu ustabilizowania podłoża. Wycięte też zostały i wyprofilowane wstawki z drewna sosnowego. Do tego celu wykorzystano destrukt – XIX-wieczne krosno obrazowe.

Fot. Franciszek Kosiński

Z użyciem kalki technicznej wpasowane zostały trzy wstawki, przytwierdzone następnie przy pomocy kleju poliwinylowego Vinavil NPC. Całość musiała schnąć przez 12 godzin. Na zdjęciu powyżej widoczna jest już wklejona i obrobiona wstawka.

Fot. Franciszek Kosiński

Podczas prac naprawczych często uwidaczniają się takie uszkodzenia drewna, które pozostają zakryte na skutek wypaczenia desek drewna. W naszym przypadku po wyprostowaniu podobrazia dostrzec można było pękniecie wzdłuż przyrostów rocznych drewna. Wymagało ono ponownego podklejenia i zaciśnięcia – aż do całkowitego wyschnięcia.

Fot. Franciszek Kosiński

Celem kolejnego etapu działań były naprawy rozeschnięć w górnej części podobrazia. Tutaj, podobnie jak w rozeschnięciu w dolnej części obrazu, trzeba było je oczyścić i uzupełnić drewnem sosnowym – wstawki zostały wklejone na klej poliwinylowy Vinavil i zlicowane z płaszczyzną odwrocia.

Fot. Franciszek Kosiński

Po uzupełnieniu rozeschnięć należało całość wzmocnić. Zastosowane do tego celu zostały wklejki z drewna sosnowego w kształcie jaskółczego ogona, które skutecznie związały dwa rozeschnięte fragmenty desek. Spoiwem był klej glutynowy. Trzeba było użyć pięć wklejek na dłuższym i dwie na krótszym rozeschnięciu.

Fot. Franciszek Kosiński

Teraz można już było dorobić szpongi z drewna dębowego. W tym celu należało najpierw wyrównać wręg skośny pod szpongę. Specjalnie do tego celu wykonane zostało oprzyrządowanie pod prowadzenie frezarki dla bezpiecznego wyrównywania. Gdy to nastąpiło, wykonane szpongi z drewna dębowego zostały wsunięte we wręg.

Fot. Franciszek Kosiński

Mając obsadzone dębowe wzmocnienia poziome, przystąpiono do osadzania wklejek w dolnym rozeschnięciu podobrazia. Wszystkie wklejki wydłutowano i wklejono na klej glutynowy. Użyto pięć wklejek.

Fot. Franciszek Kosiński

Ostatnim etapem było dorobienie wstawki w dolnym lewym rogu podobrazia. Do wykonania użyto drewna sosnowego o odpowiednim przekroju i kierunku anatomicznym drewna. Dodatkowo wzmocniono też dwoma kołkami o wymiarze ∅ 4 mm. Tu spoiwem ponownie był klej poliwinylowy.

Fot. Franciszek Kosiński

Na zdjęciach powyżej widoczne są przygotowania oraz efekt końcowy – jeszcze z oprzyrządowaniem, które pozostawione było przez okres siedmiu dni.

Fot. Artur Jarkiewicz

A tak prezentują się detale po konserwacji oraz widok całości. Drzwi z dawnego kościoła klasztornego w Lubiążu, na których Willmann namalował Aarona i Melchizedeka, na wystawie osadzone zostały na specjalnych szklanych taflach, dzięki czemu zwiedzający przyjrzeć się im mogą z obu stron – do czego zachęcam.

Dziękuję Arturowi Jarkiewiczowi z Pracowni Konserwacji Malarstwa i Rzeźby za pomoc w przygotowaniu tekstu.

Franciszek Kosiński, Starszy renowator w Pracowni Konserwacji Mebli i Ram MNWr
1 marca 2023

Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print