Intrygujące!
„Ładny gips, czyli o pozostałościach warsztatu Schulza”

Barbara Andruszkiewicz

W kwietniu tego roku miałam okazję wygłosić wykład o rzeźbiarzu Paulu Schulzu (1875–1945), jednym z bohaterów wystawy „Wyrzeźbiony Wrocław”, w jego rodzinnej miejscowości – małej Czerninie w powiecie górowskim. Pytano mnie wówczas – chociaż tak naprawdę ja chciałam spytać o to mieszkańców – czy jesteśmy w stanie zlokalizować dawny dom artysty.

W pierwszej kolejności myślałam o domach w pobliżu cmentarza, gdzie z racji sprawowanej przez Augusta Schulza (ojca Paula) funkcji grabarza mogła mieszkać cała rodzina. Wiedziałam jednocześnie, że osiągnąwszy pewną stabilizację finansową, Schulz kupił lub zbudował własny dom w Czerninie, gdzie równolegle do wrocławskiej prowadził drugą pracownię. Nie umiałam niestety wskazać żadnego adresu.

Los się do mnie uśmiechnął: dzięki wiosennemu wykładowi skontaktowała się ze mną właścicielka domu, o którym możemy przypuszczać, że należał do artysty. Świadczyć by o tym mogła tablica wmurowana w narożnik budynku gospodarczego, informująca, że dom został zbudowany w 1911 r., inwestorem był rzeźbiarz P. Schulz, a architektem H. Wahlich.

Z pewnością chodzi tu o działającego we Wrocławiu Hermanna Wahlicha (1870–1936), m.in. współautora planu urbanistycznego osiedla Sępolno, a także autora kamienicy u zbiegu Rynku i ul. św. Mikołaja (Rynek 1) czy też domu handlowego Juliusa Sckeydego przy ul. Oławskiej 27–29. A przecież istnieje dowód na relację miedzy artystami – Schulz wykonał portret Wahlicha przed 1910 r., który jako gipsowe popiersie został pokazany na wystawie Związku Artystów Śląska.
Bingo!

Sam dom został znacznie przebudowany i raczej na próżno szukać w nim śladów artysty. Wyjątkiem okazał się strych – tutaj, wśród rupieci, składowano ocalałe po remontach i przemeblowaniach „skorupy”. Nic cennego i specjalnie atrakcyjnego, ale dla mnie to prawdziwy skarbiec, kopalnia odkryć – tu właśnie znajdowały się gipsowe modele Schulza – pozostałości po pierwszym etapie powstawania rzeźb, według których artysta odkuwał ostateczny kształt z marmuru lub odlewał w brązie.

Gips jest materiałem niezwykle kruchym i nietrwałym, modele są więc zachowane tylko fragmentarycznie, lecz już to wystarczy, żeby odsłonić – nieco zakurzony – świat dzieł mojego ukochanego rzeźbiarza. Wśród szczątków przede wszystkim pozostałości po portretach – jako że Schulz był znany przede wszystkim z tego rodzaju działalności – fragmenty zarówno popiersi, jak i płaskorzeźbionych wizerunków.

Niektóre natychmiast rozpoznałam, na przykład dolną część biustu Gottholda Ephraima Lessinga, reprodukowanego w śląskiej prasie w 1912 r., oraz fragment kobiecej twarzy, która pochodzi najprawdopodobniej z modelu do marmurowego aktu powstałego w czasie pobytu artysty w Paryżu ok. roku 1905.

Wśród reliefowych podobizn znalazła się też forma do odlewu, sygnowana przez nieznanego mi artystę o inicjałach HW, z datą 1881. Artysta z Czerniny mógł otrzymać taką w okresie nauki bądź jest to jakaś pamiątka, której historii nie znamy.

Schulz tworzył również piękne akty. Na strychu zachowały się prawie w całości modele do dwóch z nich – kobiecego, a także męskiego, sygnowanego i opatrzonego datą 1897 r. Figura pochodzi więc z wczesnego etapu twórczości, kiedy artysta miał zaledwie 22 lata. Na obu aktach przez uszkodzenia odsłonięte zostały fragmenty armatury, czyli zbrojenia, szkieletu stabilizującego rzeźbę. W pobliżu znaleźliśmy także niewielką główkę męską ze splecionymi dłońmi na karku, najprawdopodobniej pochodzącą z modelu do brązowej rzeźby sprzedanej przez antykwariat w niemieckim Ellhofen.

Ciekawy zbiór stanowią również fragmenty tzw. pomocy naukowych, które pozwalały artyście lepiej poznać budowę ludzkiego ciała. Były to m.in. modele anatomiczne z odsłoniętymi mięśniami, pomalowane dla efektu na czerwono. Znalazłam także kilka odlewów z żywego modela, czyli fragmenty rąk i stóp z wyraźnie odciśniętymi zmarszczkami na skórze. Być może są to odlewy z ciała samego artysty!

Do ciekawszych znalezisk należą miniaturowe modele nagrobków, np. niezwykle popularny w baroku grobowiec w kształcie piramidy, z postacią anioła czuwającego przy wejściu. Nie wiemy, czy takowy kiedykolwiek miał szansę zaistnieć poza sferą projektów. Duże wrażenie wywarły na mnie również imponujące odlewy elementów architektonicznych – fragmenty belkowania, a także płyciny, które mogą dowodzić współpracy Schulza z właścicielami pobliskiego barokowego pałacu w Czerninie, gdzie od XIX w. znajdował się sierociniec dla szlachetnie urodzonych dziewcząt.

Wszystkie te informacje są efektem jedynie pobieżnego przejrzenia zawartości strychu, która wymaga dokładnego zbadania. Mam nadzieję wkrótce wrócić do Czerniny i udokumentować tę niezwykłą spuściznę po artyście, zanim przepadnie na zawsze.

Część z pochodzących z pracowni Schulza gipsów dzięki uprzejmości właścicieli (bardzo Im za to dziękuję!) mogą Państwo zobaczyć w gablocie ustawionej w holu Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Warto, bo to jedna z niewielu okazji, dzięki której możemy zajrzeć artyście przez ramię i zobaczyć, co znajdowało się w jego warsztacie sprzed stu lat.

Barbara Andruszkiewicz, Dział Rzeźby XVI–XIX w. w Muzeum Narodowym we Wrocławiu
20 listopada 2019

Zapraszamy do lektury innych tekstów w cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print