Intrygujące!
„Drugie życie figur w muzealnej galerii”

Aleksandra Bek-Koreń

Figury w muzealnych galeriach zastygłe w różnych pozach – wydawałoby się nieodpowiednich, pozbawionych kontekstu pierwotnego miejsca – intrygują. Rzeźby ludzi czy aniołów z rozłożonymi rękami, uniesionymi głowami, otwartymi ustami, z malującym się na twarzach cierpieniem, ekstazą, skupieniem skłaniają do poszukiwania odpowiedzi, skąd pochodzą, kto, kiedy i po co je stworzył? Trudno nie czuć się wśród nich – zgodnie ze słowami Zbigniewa Herberta – jak barbarzyńca w ogrodzie.

Wśród wielu figur na wystawie „Sztuka śląska XVI–XIX w.” w Muzeum Narodowym we Wrocławiu zwraca uwagę grupa sześciu naturalnej wielkości klęczących postaci: dwóch mężczyzn, chłopca i trzech kobiet, niepolichromowanych i wykonanych z drewna.

Fot. A. Podstawka [1], A. Bek-Koreń [2–4]

Umieszczono je w dopasowanej podłużnej wnęce, zajmującej całą długość ściany. Znajdująca się obok tabliczka podpowiada lapidarnie, że stoimy przed podobiznami członków rodziny von Rechenberg pochodzącymi z kościoła w Kliczkowie. Podaje także przybliżoną datę powstania 1580–1600 i informuje, że jest to dzieło rzeźbiarza saksońskiego.

Fot. F. Mielert, Eine schlesische Heidekirche [w:] “Schlesien. Illustrierte Zeitschrift für die Pflege heimatlicher Kultur”, 1911/1912, Jg. 5, Nr. 14, s. 370

Choć niecodzienne rzeźby zaprzątały uwagę historyków sztuki od blisko 150 lat, nie wiadomo o nich zbyt dużo, mimo że każdy z badaczy wysuwał nowe hipotezy, a amatorzy sztuki śląskiej je rozpowszechniali. Warto tu dodać, że w muzealnych magazynach znajdują się trzy inne należące do zespołu figury (młodej kobiety i dwóch chłopców), z którymi los obszedł się jeszcze surowiej niż z rzeźbami na ekspozycji.

Fot. A. Bek-Koreń

Wszystkie, mimo że zabezpieczone przez konserwatorów, noszą ślady bezlitosnej aktywności drewnolubnych owadów oraz nieostrożnego traktowania, o czym świadczą utrącone dłonie, stopy, obłamane kryzy.

Osiem figur przekazał do MNWr w 1972 r. ówczesny konserwator wojewódzki w celu zabezpieczenia zabytków przechowywanych od lat 60. w składziku przy kościele w Kliczkowie. Nieco pikanterii dodaje tej historii fakt, że dziewiąta figura – chłopca – nie trafiła do muzeum z resztą zespołu, a dopiero w 1977 r. Wówczas rzeźba pojawiła się w ofercie warszawskiego domu aukcyjnego i pochodziła od nielegalnego – jak później ustalono – „właściciela”. Sprawą zajęło się Ministerstwo Kultury i Sztuki i ostatecznie w 1981 r. zabytek został wpisany do inwentarza MNWr.

Wiadomo, że rzeźby stanowiły część monumentalnego pomnika nagrobnego czy, jak chcą niektórzy, epitafium. W kościele filialnym pw. Pokłonu Trzech Króli w Kliczkowie nadal znajduje się jego imponująca drewniana struktura architektoniczna o wysokości pięciu metrów i szerokości czterech. Szczęśliwie znamy fotografie archiwalne z początku lat 30. XX w., a także rysunki Theodora Blätterbauera z 1882 r. prezentujące dzieło w całej okazałości.

Rys. T. Blätterbauer, 1882

Pierwotnie monument znajdował się zapewne w kaplicy grobowej dobudowanej do kościoła od wschodu; w czasie prac konserwatorskich w 1840 roku umieszczono go przy ścianie nawy północnej. W szerszej i wyższej części centralnej monumentalnej, trzyosiowej struktury architektonicznej pomnika, zamkniętej łukiem pełnym, mieścił się pierwotnie krzyż z naturalnej wielkości figurą Chrystusa. Jeszcze w 1891 roku Hans Lutsch odnotował obecność w kościele figur Marii i św. Jana ustawionych u stóp Zbawiciela. Dziś niestety nie znamy nawet ich wyglądu. Po bokach pomnika nadal znajdują się płyciny ujęte hermowymi pilastrami podtrzymującymi wydatne belkowanie. Na każdej z trzech osi umieszczono edikulowe zwieńczenia, w których kolumny ujmujące płycinę podpierają belkowania z trójkątnymi lub półokrągłym frontonem. Pięć płycin i środkowy fronton zostały wypełnione dochowanymi do dzisiaj płaskorzeźbami z przestawieniami scen: Zwiastowania, Bożego Narodzenia, Modlitwy w Ogrójcu, Złożenia do Grobu, Zmartwychwstania oraz Wniebowstąpienia (we frontonie na osi środkowej).

Warto wspomnieć, że sceny zostały opracowane w oparciu o wzory graficzne, by wymienić Złożenie do grobu („odwrócona”) według grafiki Cornelisa Corta, za Giulio Clovio, Zwiastowanie według Aegidiusa Sadelera starszego, za Hansem von Aachen i Jorisem Hoefnagelem, Zmartwychwstanie Chrystusa (dodano tylko postać anioła u stóp Chrystusa) według Maartena de Vos. Płaskorzeźbione płyciny dopełniały ideowo centralnie umieszczoną figurę Ukrzyżowanego, stanowiąc rodzaj obrazowego wyznania wiary, uzupełnionego przez personifikacje cnót kardynalnych i teologicznych. Personifikacje cnót przedstawiono w formie figur – roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo, miłość – ustawionych w zwieńczeniach frontonów i na gzymsie środkowym. Dwie personifikacje cnót teologicznych – wiara i nadzieja – były płaskorzeźbione i umieszczone w przyłuczach centralnej części pomnika. Do dzisiaj w Kliczkowie znajduje się tylko jedna z personifikacji, a mianowicie figura męstwa.

Fot. Herder-Institut, Marburg. Bildarchiv [nr inw. 130888]

Na archiwalnych fotografiach pomnika nagrobnego szczególną uwagę zwraca grupa dziewięciu figur przedstawiających osoby klęczące wokół monumentu i adorujące krucyfiks. W figurach w galerii MNWr możemy rozpoznać upamiętnionych członków rodziny von Rechenberg: panie w wytwornych szlacheckich sukniach z kryzami i w czepcach, mężczyźni z zarostem, w zbrojach, dawniej dopełnionych rapierami i ostrogami, chłopcy w krótkich pelerynach, kaftanach z kryzami i w spodniach za kolana.

Fot. Herder-Institut, Marburg. Bildarchiv [nr inw. 130881]

Pierwotnie towarzyszyło im jeszcze osiem figurek dzieci, różniących się od pozostałych wielkością i strojem. Do dzisiaj w Kliczkowie znajduje się tylko jedna z nich, pozostałe zaginęły. Ze względu na małe rozmiary często je przenoszono, a to na gzymsy, a to na posadzkę obok pozostałych członków rodziny lub na podesty umieszczone u stóp Chrystusa. Owe podesty wpasowano w dolną część płyciny centralnej w czasie, gdy pomnik nagrobny wykorzystywano jako ołtarz boczny, zgodnie z potrzebami kultu katolickiego.

W związku z tym, że nie są znane inskrypcje identyfikujące upamiętnione osoby, do dziś trwa dyskusja, których Rechenbergów przedstawiają figury. A bez wątpienia chodzi o tę rodzinę, wszak jej członkowie byli właścicielami Kliczkowa i patronami tamtejszego kościoła.

Fot. A. Bek-Koreń

Najczęściej badacze przyjmują, że najstarszy przedstawiony mężczyzna – na co zdają się wskazywać rysy twarzy i obfitszy zarost – to Caspar von Rechenberg auf Klitschdorf, zmarły 21 sierpnia 1588 roku, na którego cześć mowę pogrzebową wygłosił pastor z Bolesławca Friedrich Holstein. Najstarszą z kobiet utożsamia się z żoną Caspara, Kathariną z domu von Schaffgotsch-Neuhaus.

Caspara uważa się za fundatora. Jednak równie prawdopodobne jest, że był nim jego syn – Caspar młodszy (zmarły 15 stycznia 1612 roku), dziedzic Kliczkowa, starosta księstw świdnickiego i jaworskiego, szambelan i radca cesarski. Co prawda w roku śmierci swojego ojca miał zaledwie piętnaście lat, jednak – jak słusznie się przyjmuje w oparciu o formy stylowe – dzieło mogło powstać nawet do 1600 roku. Wówczas impulsem dla fundacji tego okazałego monumentu byłoby inne wydarzenie niż śmierć ojca Caspara starszego.

Jeśli epitafium powstało po 1597 roku, kolejne figury można by identyfikować z żoną Caspara młodszego, poślubioną w 1597 i zmarłą w 1606 roku – Marią z domu von Rechenberg z linii sławskiej, może także z ich urodzonymi przed 1599 rokiem synami – Casparem Melchiorem i Hansem Wolffem. Można też próbować utożsamiać niektóre figury z którymś bratem lub siostrą z kilkanaściorga rodzeństwa Caspara młodszego.

Tajemnicą owiana jest także kwestia autorstwa pomnika nagrobnego Rechenbergów. Początkowo za twórcę dzieła próbowano uznać Hansa Klintscha z Pirny związanego z magdeburskim ośrodkiem rzeźbiarskim, co jest równie bezzasadne, jak próby skojarzenia go z kręgiem legnickiego rzeźbiarza Caspara Bergera. Stylistycznie zabytek kliczkowski jest najbardziej zbliżony do prac artystów saksońskich lub wykształconych w Saksonii. Kwesta atrybucji pozostaje nadal otwarta i czeka na rozstrzygnięcie.

Fot. W. Rogowicz

Nieświadome dylematów badacza figury Rechenbergów nadal spokojnie klęczą w muzealnej galerii, trwając w geście wieczystej adoracji.

dr Aleksandra Bek-Koreń, kierownik Pracowni Digitalizacji Zbiorów MNWr
22 marca 2023

Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print