Intrygujące!
„Anno, jaka Ty piękna! O odnalezionym dziele Johanna Georga Urbansky’ego”

Piotr Oszczanowski

Muzeum Narodowe we Wrocławiu planuje w roku jubileuszu swojego 75-lecia funkcjonowania organizację szczególnej wystawy – prezentacji dzieł jednego z najwybitniejszych śląskich rzeźbiarzy nowożytnych Johanna Georga Urbansky’ego (ur. ok. 1675 – zm. po 1739).

„Barokowi herosi. Wrocławskie rzeźby J. G. Urbansky’ego z lat 20. XVIII w.” to tytuł planowanej na czerwiec 2023 r. wystawy, na której zaprezentowane zostaną po raz pierwszy od blisko 80 lat dwa wyjątkowe zespoły rzeźb tego artysty wykonane dla katolickich i luterańskich zleceniodawców. Pierwszym jest ustawiony w 1726 r. na przegrodzie pomiędzy prezbiterium a nawą wrocławskiej katedry pw. św. Jana Chrzciciela zespół czterech figur Ojców Kościoła (dzisiaj „podzielony” pomiędzy katedrę wrocławską i kościół pw. św. Marcina Biskupa w Stężycy koło Dęblina), tym drugim – fragmenty jednego z najokazalszych prospektów organowych, jakie powstały w przeszłości na Śląsku, kościoła pw. św. Marii Magdaleny we Wrocławiu (1721–1725), które znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu.

Fot. Wojciech Rogowicz

W tych dziełach najdoskonalej wyraża się barokowa maniera artysty, który na zaproszenie kapituły katedralnej przybył w 1718 r. do Wrocławia i zamieszkał na terenie Ostrowa Tumskiego. Zdobywszy w 1719 r. obywatelstwo tego miasta, zorganizował tu najważniejszy warsztat rzeźbiarski czasów baroku. Dane mu było wykonać najbardziej prestiżowe dzieła, jakie powstały w ciągu tej szczególnej dekady, którą było trzecie dziesięciolecie XVIII wieku.

Nie wszystkie dzieła z tego czasu i wzmożonej aktywności artysty będzie nam dane pokazać na wystawie. To oczywiste, gdyż wiele z nich pozostaje w swym pierwotnym miejscu przeznaczenia. I tak na przykład w latach 20. XVIII w. Johann Georg Urbansky zaangażował się w rozpoczętą w 1723 r. realizację wyjątkowej kreacji – rzeźbiarskiego wystroju i wyposażenia kaplicy grobowej prałata zakonu premonstratensów Ferdinanda von Hochberga przy kościele pw. św. Wincentego i Jakuba we Wrocławiu.

Fot. archiwalna ze zbiorów autora (il. 1), il. 2 i 3 za: „Schlesiens Vorzeit in Bild und Schrift”, VI (1912)

Współpracując z grupą wybitnych wrocławskich architektów, rzeźbiarzy i sztukatorów, nasz artysta wykonał – wśród innych też prac – do ołtarza kaplicy „dwie rzeźby św. Joachima i św. Anny, jak także [figury] czterech siedzących aniołów” za które to otrzymał wynagrodzenie w marcu 1727 roku.

Tę niezwykłą, wręcz sztandarową kreację wrocławskiego baroku, jaką jest kaplica Hochberga, w czasie ostatniej wojny spotkał niewypowiedziany dramat. Bombardowanie Wrocławia, które miało miejsce 1 kwietnia 1945 r., doprowadziło prawie do unicestwienia tego „zbiorowego dzieła sztuki”. Dewastacji uległ bogaty zespół jego rzeźbiarskiego wystroju i wyposażenia, także prawie w całości utracone zostały znakomite polichromie (95% uległo zniszczeniu). Z tym większym podziwem należało patrzeć na jakże ambitne przedsięwzięcie, którym było rozpoczęte w 2000 r. i zakończone w 2013 r. dzieło konserwatorskiej rekonstrukcji tej kaplicy.

Zostało ono uznane za jedno z najważniejszych poczynań w naszym stuleciu, które miało usunąć – dające jeszcze o sobie znać we Wrocławiu przez liczne dekady – jakże bolesne ślady skutków II wojny światowej. W ten sposób Wrocław odzyskał jedno z pięciu, obok m.in. auli leopoldyńskiej i kościołów w Krzeszowie oraz w Legnickim Polu, najpiękniejszych wnętrz barokowych na Dolnym Śląsku.

Fot. Arkadiusz Podstawka

Udało się to dzięki środkom finansowym pochodzących z funduszy unijnych, budżetu miasta Wrocławia, dotacjom marszałka województwa dolnośląskiego oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP, także za sprawą zaangażowaniu wielu, wielu ludzi. Spośród nich w szczególności zasługi wiceprezydenta dr. Adama Grehla warte są przypomnienia.

O ile prace przy rekonstrukcji polichromii wnętrza – ze względu na nad wyraz bogatą przedwojenną dokumentację ikonograficzną, w tym zachowane liczne wielobarwne fotografie – nie sprawiły poważnych problemów, to w przypadku wystroju rzeźbiarskiego nie było to już takie proste (w 85% został zniszczony). Stan zachowania rzeźb był wielokrotnie tak zły, iż musiano decydować się na daleko idące rekonstrukcje, którym często brakowało solidnych podstaw dokumentacyjnych. Do historii tych poczynań przeszła opowieść o ocalałej głowie Boga Ojca, którą także i ja przez długie lata miałem okazję podziwiać jako cudem uratowaną i przechowywaną „do lepszych czasów” na biurku jednego z profesorów Instytutu Historii Sztuki UWr przy ul. Szewskiej 49. W efekcie udało się ją przywrócić na swoje miejsce, w którym stała się jednym z licznych, ale najważniejszym oryginalnym fragmentem.

Fot. Piotr Oszczanowski

A pozostałe? Takiego szczęścia nie miały już na przykład dzieła Johanna Georga Urbansky’ego – jego figury św. Anny i św. Joachima musiały zostać poważnie zrekonstruowane. Zachowały się bowiem w bardzo złym stanie, były obtłuczone, jedna z nich pozbawiona partii głowy, obie niemal w całości „obdarte” ze złoceń. I tak oto otrzymaliśmy kreacje, które – w zamiarze konserwatorów – miały przypominać „oryginalne” dzieła jednego z najwybitniejszych twórców wrocławskiego baroku.

Fot. Arkadiusz Podstawka

I tu dochodzimy do pointy. Nie pierwszy już raz – bo wcześniej dane nam to było z głową Goliata z średniowiecznej grupy walczącego z olbrzymem Dawida z fasady kościoła pw. św. Marii Magdaleny (głowa odnaleziona przez Lilię Dmochowską), z tego samego miejsca także z figurą tzw. Scalonej, czyli rzeźby z warsztatu Jacoba Beinharta przedstawiającej Madonnę z Dzieciątkiem (głowa odnaleziona przez prof. Romualda Kaczmarka).

Il. 1 i 4: fot. archiwalne ze zbiorów autora, il. 2: fot. Lilia Dmochowska (2010), il. 3: fot. Piotr Oszczanowski (2008), il. 5: fot. Arkadiusz Podstawka (2015)

I oto teraz możemy pochwalić się odnalezieniem kolejnej głowy! Głowy św. Anny – fragmentu jej rzeźby wykonanej przez Johanna Georga Urbansky’ego. Ocalała i wcześniej – aż do tej pory – nie została poprawnie zidentyfikowana, a jest to po części wina historyków sztuki, którzy pomylili ją z inną rzeźbą prezentującą tę świętą.

Dzisiaj możemy to ogłosić – wrocławska głowa figury św. Anny z kaplicy Hochberga oto odnalazła się w zbiorach artystycznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie.

Fot. Ireneusz Marciszuk

Jak tam trafiła? Wraz z licznymi śląskimi rzeźbami średniowiecznymi, które kuria arcybiskupia we Wrocławiu przekazała na przełomie lutego i marca 1956 r. ze zbiorów Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu (Erzbischöfliches Museum Breslau) do lubelskiego muzeum – muzeum, co warto odnotować, które w wyniku II wojny światowej prawie całkowicie utraciło swoją kolekcję. Tworząc ją na nowo, ówczesny ks. rektor Józef Iwanicki (1902–1995) skierował list do biskupów diecezjalnych z apelem o wytypowanie z podległych im muzeów sztuki sakralnej zabytków dla Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Na apel rektora pozytywnie zareagowała tylko i wyłącznie kuria arcybiskupia we Wrocławiu. Na polecenie ks. Kazimierza Lagosza, ordynariusza kapitulnego, wytypowaniem obiektów zajęła się specjalna komisja kurialna, która wybrała do przekazania 26 zabytków, w tym 14 przykładów śląskiej rzeźby średniowiecznej. Lecz nie tylko średniowiecznej! Wśród tego przekazu znalazła się także interesująca nas kamienna głowa św. Anny. Z czasem – o dziwo! – jej pochodzenie zostało zapomniane i uznano ją za jedną z dwóch rzeźb pochodzących z historycznej, czyli przedwojennej kolekcji muzealnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, którą to stworzył w 1932 r. ks. kanonik Jan Władziński.

Dzisiaj lubelscy muzealnicy już wiedzą, że „lubelską” rzeźbą św. Anny jest drewniana „głowa na podstawie dębowej”, która datowana jest na przełom XVIII i XIX w i często też określana mianem „portretu Dantego”. I nie ma ona nic wspólnego z kamienną, pozłacaną głową figury św. Anny z kaplicy Hochberga. Ta, zapewne uratowana z pogorzeliska i stosu kamieni, jakie po wojnie jawiły się wszystkim, którzy wchodzili do wnętrza wrocławskiej kaplicy Hochberga, najpierw została w dobrych, bo ratujących ją, intencjach przeniesiona do Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu. I stamtąd dopiero w 1956 r. przekazana do muzeum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Fot. Arkadiusz Podstawka, Ireneusz Marciszuk

Gdy dzisiaj patrzymy na nią – na tę barokową, natchnioną i pełną subtelnego, kobiecego wdzięku fizjonomię starszej kobiety – nie możemy zdobyć się na jednoznaczną ocenę „rekonstrukcji” twarzy św. Anny w kaplicy Hochberga. I nie w tym rzecz – bo zadanie, jakie postawiono konserwatorom, było nad wyraz trudne – wręcz z góry skazane na niepowodzenie. Kolejny to dowód na to, jak ryzykowna, wręcz niebezpieczna jest rekonstrukcja rzeźb barokowych.

Jakie stąd płyną wnioski? Dwa. Po pierwsze, podejmiemy starania, aby 13 czerwca 2023 r. na naszej wystawie „Barokowi herosi. Wrocławskie rzeźby Johanna Georga Urbansky’ego z lat 20. XVIII w.” w Muzeum Narodowym we Wrocławiu zaprezentować ten nowo „odkryty” fragment figury św. Anny (#powroty). Niezwykłe dzieło o jakże burzliwej historii. Arcydzieło wrocławskiej sztuki barokowej.

Po drugie, nie rekonstruujmy pochopnie głowy Neptuna z jego fontanny na Nowym Targu we Wrocławiu. Wiele bowiem wskazuje na to, iż ten fragment – tego równie wybornego dzieła wrocławskiej rzeźby barokowej – też się zachował!

Piotr Oszczanowski, dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu
1 lutego 2023

Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print