Eloe w Zaduszki

Gdy na Syberii temperatura spada poniżej minus 40 stopni Celsjusza, zupełnie cichnie wiatr, a świat pokrywa przedziwna mgła. Wiem to od znajomej mojej mamy, pani Gieni.

Jak również to, że wywiezieni na zsyłkę Polacy musieli się podczas takiego mrozu obserwować – jeżeli komuś robił się biały nos, należało taką osobę masować i nacierać śniegiem, to jedyny dostępny tamtym ludziom sposób, by zapobiec odmrożeniom.

Lubiłem, gdy przychodziła do nas pani Gienia. Zajmowaliśmy wówczas maleńkie mieszkanko na poddaszu starej kamienicy we Wrocławiu. Niewiele się w nim mieściło, nie mogło jednak zabraknąć okrągłego stołu z krzesłami wokół.

Mama podawała herbatę w szklankach osadzonych w metalowych koszyczkach, szklaną cukiernicę i ciasto, rzecz jasna. Do dziś wspominam placek ze śliwkami na kruchym spodzie.

No i zamienialiśmy się w słuch. Pani Gienia snuła opowieści o dalekiej Syberii. Jak krótkie, kolorowe i pachnące jest tam lato, właściwie eksplozja życia, jak poznała tam swojego męża. Albo jak tam na tej dalekiej Syberii jedzono surową rybę z dziko rosnącym czosnkiem. I wreszcie, jak tam wygląda zima.

Już dawno wytłukły się tamte szklanki, przepadły gdzieś metalowe koszyczki. Nawet stół nie przetrwał próby czasu. Wspomnienia budzi jedynie ta stara cukiernica, którą mam do dziś, czasami obraz Pruszkowskiego tak sugestywnie oddający syberyjski mróz. 

Witold Pruszkowski namalował Eloe w 1892. Tytułowa Eloe to postać z poematu Juliusza Słowackiego Anhelli. Strzegąca umarłych anielica stąpa, niemal unosząc się w powietrzu wśród zasypanych śniegiem mogił.

Zaledwie rok później malarz uległ wypadkowi, według oficjalnej wersji Pruszkowski doznał potężnego urazu prawego policzka wskutek kopnięcia przez konia. Mimo wysiłków lekarzy rana ropiała, a coraz potworniejszy ból twarzy przeniósł się na oczy.

Czy ucieszyło artystę najwyższe wyróżnienie na Powszechnej Wystawie Krajowej we Lwowie w czerwcu 1894 r. – dyplom honorowy miedzy innymi za Eloe właśnie, dzieło wykonane trudną techniką pastelu z mistrzowsko oddanym światłem?

A później, gdy już nie miał sił, żeby tworzyć i jedynie rozsyłał swoje gotowe obrazy po świecie, czy miał siłę niedługo przed śmiercią w 1896 r. cieszyć się medalem II klasy na Międzynarodowej Wystawie w Berlinie?

Sławomir Ortyl, kustosz w Dziale Edukacji Muzeum Narodowego we Wrocławiu

■ Zoom na muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸

 

print