Biblia z Lüneburga

Kiedy przeglądam zgromadzone na bibliotecznych półkach starodruki (książki wydane do 1800 r.), niezmiennie przyciąga mój wzrok jedna z najbardziej okazałych i najlepiej zachowanych ksiąg w tej kolekcji. To Biblia tzw. Lineburska.

Została wydana w 1711 r. w Lüneburgu, w zasłużonej oficynie Corneliusa i Johanna Sternów, założonej już w 1580 r. i działającej do dziś.
Biblię zawierającą Stary i Nowy Testament przetłumaczył na język niemiecki oczywiście dr Marcin Luter. Komentarzami opatrzył znakomity XVI-wieczny teolog i kaznodzieja Lucas Osiander starszy.

Nim ją otworzymy, nacieszmy oczy widokiem pięknej, bogato tłoczonej oprawy z białej skóry. Wypełnione różnorodnym ornamentem ramki prowadzą ku środkom okładzin. Na wierzchniej – wykonany z mosiądzu majestatyczny Mojżesz, wsparty na kamiennych tablicach i z nieodłączną laską w dłoni, zaprasza do poznawania Starego Testamentu. Na spodniej okładzinie – również mosiężna postać Chrystusa Króla Wszechświata, dzierżącego w dłoni jabłko – symbol monarszej władzy. Jego osoba skupia w sobie wszystko, co dane zostało w Nowym Przymierzu – świadomość Odkupienia i ostateczny cel chrześcijanina – Królestwo Niebieskie.

Ta okazała księga waży 12 kg, a wysokość jej grzbietu wynosi 45 cm. Zabezpieczeniu oprawy dodatkowo służyły ażurowe mosiężne nakładki oraz solidne zapinki chroniące wnętrze. Wszystko to składa się na piękną i harmonijną całość, lecz jakby tego było mało – introligator dał swojemu dziełu jeszcze złocone brzegi kart z wkomponowaną w nie kobiecą postacią.

Rozczarowania nie doznamy również, kiedy otworzymy księgę i zajrzymy na jej karty. Wydawca ubogacił ją bowiem licznymi ilustracjami wykonanymi przez najprzedniejszych miedziorytników. Prócz całostronicowych frontyspisów zamieszczono w niej 60 trójdzielnych tablic przedstawiających biblijne sceny. Mamy tu więc aż 180 małych arcydzieł podpisanych przez takich mistrzów jak Georg David Nessenthaler, Johann Georg Pinz, Philipp Gottfried Harder i wielu innych.

Tajemnicza właścicielka – Maria Elisabeth Praetoriussin, której nazwisko widnieje na wierzchniej okładzinie – zapewne z wielkim pietyzmem traktowała swoją Biblię. Nie wiadomo, jakie były losy cennej księgi po jej śmierci, można się jednak domyślać, że każdy kto miał ją w swym posiadaniu, doceniał jej piękno i dbał o nią jak najlepiej. Dzięki czemu wciąż może cieszyć oczy tych, którzy ją oglądają.

Wcześniej, przez stulecia kart wielu wydań Biblii dotykały dziesiątki dłoni. Szukano w nich pocieszenia, umocnienia albo duchowej porady. Modlono się z ich pomocą lub sprawowano nabożeństwa. Notowano ważne rodzinne wydarzenia: śluby, narodziny, pożegnania. Nic dziwnego, że wiele z tych ksiąg ledwie przetrwało te dziejowe podróże. Są jednak i takie, z którymi los obszedł się nadzwyczaj łaskawie. Na szczęście dla nas potomnych, bo możemy w pełni cieszyć się ich urodą i podziwiać kunszt dawnych mistrzów.

Maria Piotrowska, Biblioteka Muzeum Narodowego we Wrocławiu

Biblia z Lüneburga, 1711, Muzeum Narodowe we Wrocławiu

#zoom_na_muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸

 

print