Adoracja Dzieciątka

Tegoroczne Święta – inne niż wszystkie, jakie znamy z naszego życiowego doświadczenia. Zamaskowane, pandemiczne, ale wierzmy w to, że zdarzy się cud – ogrzeje nas ciepło rodzinne i ludzka życzliwość. Boże Narodzenie to czas, gdy warto przyjrzeć się niezwykłym obrazom. Takim jest, bez wątpienia, Adoracja Dzieciątka Cosimo Rossellego (1439–1507), twórcy florenckiego, który znał osobiście Sandra Botticellego i Leonarda da Vinci.

Na obrazie, który obejrzeć można w naszym muzeum na wystawie stałej „Sztuka europejska XV–XX w.”, autor przedstawił Madonnę, która zgodnie z wizją św. Brygidy Szwedzkiej, klęczy nad Nowonarodzonym. W tle siedzi zadumany św. Jozef, z boku nadchodzi mały Jan Chrzciciel, ale uwaga widza ma być skoncentrowana na pierwszym planie. Tu artysta użył wymownego, a zarazem bardzo dekoracyjnego zabiegu, aby pokazać ciepło tej sceny skupionej na wymianie spojrzeń Matki i Syna. Ułożył Dzieciątko na otaczającym Marię wachlarzu jej długiej, błękitnej szaty. Tym płaszczem opieki osłaniała ona na religijnych obrazach nie tylko Jezusa, ale także cały lud Boży.

Artysta, który stworzył tę wzruszającą, niezwykłej urody scenę, zasłynął jako autor fresków w kaplicy Sykstyńskiej. Do dziś możemy podziwiać tam jego: Przejście przez Morze Czerwone, Mojżesza na Górze Synaj oraz Kazanie na GórzeOstatnią Wieczerzę (wykonane między rokiem 1481 a 1485). Rossellego uwiecznił także Giorgio Vasari w Żywotach najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów, pierwszej historii włoskiej sztuki, wydanej w 1550 r. Jego biogram zaczyna tak: „Wiele osób żartuje sobie i wyśmiewa drugich, w ten sposób uprawiając niegodną zabawę, która nieraz zwraca się przeciw nim. Tak stało się z Kosmą Rosellim; złośliwość wobec niego wymierzoną obrócił przeciw tym, co chcieli jego zasługę obniżyć” (przekład Karola Estreichera).

Zdaniem biografa nasz twórca uzyskał nagrodę papieską za freski Sykstyny dzięki przebiegłości i znajomości własnych ograniczeń. Chętnie w obrazach używał niemodnego już wówczas złota, aby – jak twierdziła konkurencja – ukryć w jego blasku niedoskonałości rysunku. Wyśmiewali go zdolniejsi koledzy, ale Rosselli odegrał się na nich, wykorzystując brak obycia ze sztuką papieża. Sykstus IV – jak przystało na konserwatystę – cenił bowiem obecność złota na obrazach. W oczach zleceniodawcy bijący z prac Rossellego blask przyćmiewał swoim przepychem finezję rysunku kolegów. Nie dość na tym, że papież przyznał mu pierwszą nagrodę, to jeszcze złośliwi koledzy musieli psuć swoje obrazy, domalowując w nich złote partie.

Nawet jeśli jest to przekaz fabularyzowany przez barwnie piszącego Vasariego, to dobrze ilustruje preferencje malarza widoczne także w obrazie z Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Warto podkreślić, że dekoracyjna, złota gwiazda betlejemska rzadko była tak bezpośrednio jak tu przedstawiana w malarstwie, autor chciał nią bez wątpienia zabłysnąć.

dr Beata Lejman, kustosz dyplomowana w Dziale Malarstwa XVI–XIX w. w Muzeum Narodowym we Wrocławiu

#zoom_na_muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸

 

print