Intrygujące!
„Druty i kraty, czyli co ma sweter do wolności”

Małgorzata Możdżyńska-Nawotka

Moment, który uważamy za cezurę oddzielającą historię od współczesności, w oczywisty sposób przesuwa się wzdłuż linii upływającego czasu, ale nie miarowym, jednostajnym ruchem. Musi zaznaczyć się na osi czasu jakiś przełom, wydarzenie zmieniające rzeczywistość wszechstronnie i zasadniczo. Dla kilku pokoleń Polaków poprzednią taką cezurą była II wojna światowa. Z dzisiejszej perspektywy – to rok 1989, rok czerwcowych wyborów, upadku komunizmu i muru berlińskiego, zerwania dzielącej Europę od wojny żelaznej kurtyny.

Ten przełom poprzedzała dekada rozpoczęta buntem i zrywem społecznym, którego rezultatem było powstanie Solidarności latem 1980 r. Przyniosło ono nadzieję – na zmiany społeczne i polityczne, poprawę sytuacji gospodarczej, a przede wszystkim na odzyskanie wolności w wymiarze zbiorowym i indywidualnym. Wprowadzenie przez władze stanu wojennego 13 grudnia następnego roku było nie tylko ciosem zadanym tej nadziei, ale wiązało się z brutalnym, dotkliwym i bezprawnym pozbawieniem osobistej wolności tysięcy internowanych.

Życie w tym niezwykłym czasie uwrażliwiało na funkcję ubrania jako środka przekazu treści politycznych, a także na jego głębokie osobiste znaczenie, związane tożsamością i sprawczością, przyjaźnią i przetrwaniem. Niektóre ubrania osiągały przejmującą siłę wyrazu. Zasługują na zachowanie w muzealnej pieczy i uwagę dzisiejszego odbiorcy, tym bardziej, że mimo stosunkowo niewielkiego dystansu historycznego, z rozmaitych powodów zachowało się ich zdumiewająco niewiele.

Ta piecza może przybierać różne formy – jak w przypadku dwóch swetrów stworzonych przez dwie wrocławianki, symbolicznie biało-czerwonych dzieł o wolności. Jeden powierzono nam w formie rzeczywistego ubrania, zachowanego przez autorkę/właścicielkę z wielką pieczołowitością, drugi – jako wspomnienie, opis i niezbyt wyraźną fotografię.

Fot. Magdalena Lorek, fotografia archiwalna w tle: Mieczysław Michalak

W 1978 r. Jacek Kaczmarski napisał słowa Murów do skomponowanej dziesięć lat wcześniej melodii pieśni Luisa Llacha L’Estaca, którą w Katalonii śpiewano podczas protestów przeciwko dyktaturze generała Franco. W latach osiemdziesiątych Mury urosły do rangi hymnu Solidarności i opozycji demokratycznej. Refren: „Wyrwij murom zęby krat / Zerwij kajdany, połam bat! / A mury runą, runą, runą, i pogrzebią stary świat”, stał się dla milionów czytelną metaforą i wezwaniem do walki o wolność.

Pomysł zainspirowany Murami przyszedł – wedle relacji autorki swetra pierwszego chronologicznie, powstałego w okresie „karnawału” Solidarności – we śnie, w wyobraźni pobudzonej koncertem Kaczmarskiego na dziedzińcu wrocławskiego Ossolineum. Niemal całą powierzchnię wyśnionego swetra zajmował wzór ceglanej ściany, która miejscami kruszy się i pęka. Gładki, pozbawiony wzoru rękaw symbolizował spełniające się dążenie do wolności.

Fot. Magdalena Lorek

Swoją wizję zrealizowała z zapałem w materiale, który był dostępny: użyła resztek szorstkiej włóczki kupowanej jako odpad produkcyjny Fabryki Dywanów „Kowary”. Wydziergała sweter w dwóch egzemplarzach: jeden dla siebie – w stonowanej gamie brązów i beżów, z czarnym rękawem, drugi – dla szwagierki i przyjaciółki zarazem – w odcieniach czerwieni i bieli, kolorystyce przywołującej barwy narodowe.

Oba egzemplarze swetra przepadły na późniejszych etapach życia właścicielek. W 2023 r. Muzeum Narodowe we Wrocławiu zaprezentowało wystawę „Moda stanu wojennego”, która zainspirowała nas do stworzenia repliki biało-czerwonego egzemplarza. Została ona wykonana według zachowanej fotografii i relacji autorki.

Fot. Magdalena Lorek

Historia drugiego swetra jest bardziej dramatyczna, a forma – oszczędniejsza, abstrakcyjna, z linią łączenia czerwieni i bieli ukośnie przecinającą pierś. Sweter został wykonany w 1982 r. przez działaczkę Solidarności Annę Skrzeszewską, internowaną w osławionym ośrodku w Gołdapi, w województwie warmińsko-mazurskim, tuż przy wschodniej granicy, w złowróżbnej bliskości ówczesnego Związku Radzieckiego. W ponurym otoczeniu, w ciężkich, zagrażających zdrowiu warunkach, w chłodzie, wilgoci i zamknięciu, w obliczu niepewności własnego losu, wymyślnych psychicznych szykan i gróźb wywiezienia do ZSRR, a także wymuszonej bezczynności. Pociechą była wzajemna solidarność towarzyszek niewoli, samoorganizowanie zajęć edukacyjnych, kulturalnych i gimnastycznych oraz wsparcie rodziny.

Wełnę i druty przywiozła mama (przez tych kilka miesięcy osiwiała), przejechawszy w poprzek Polskę w surową zimę. Impulsem do dziergania była nadzieja, że ukończenie pracy nad swetrem zaowocuje uwolnieniem – w pewnym sensie myślenie magiczne. Skończyłam – wspomina dziewiarka – i nic. Sprułam, zaczęłam drugi raz, skończyłam – dalej bez wytęsknionego rezultatu. Skuteczna – po kilku miesiącach internowania – okazała się dopiero trzecia wersja swetra, wspomagana wizytą w Gołdapi delegacji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, a w jej wyniku interwencją, po której zwolniono dużą grupę internowanych. Może dlatego, że kompozycja trzeciego swetra była bardziej udana – żartuje – dwie pierwsze wersje powtarzały układ flagi zbyt dosłownie.

W tym dziewiarskich dziełach splotły się – dosłownie i przenośnie – wielorakie wątki: uniwersalne pragnienie wolności i patriotyzm, konkretna polityczna deklaracja i ponadczasowa symbolika barw narodowych, zbiorowe doświadczenie i osobiste emocje, kreatywność i wyobraźnia, prostota i wyrafinowanie, siła ducha i zaradność, moc więzi rodzinnych i przyjacielskich. Są one świadectwem ekspresyjnej funkcji ubrania, inspirującej roli sztuki i terapeutycznej mocy rękodzieła.

Małgorzata Możdżyńska-Nawotka, kustoszka w Dziale Tkanin i Ubiorów MNWr
13 grudnia 2024

Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print