Marek Oberländer z upodobaniem słuchał muzyki poważnej. Z czasem postanowił przetransponować swoje czyste przeżycia muzyczne na malarstwo.
Były to „malarskie wizje muzyczne – obrazy muzyki, obrazy stanów wewnętrznych wywołanych słuchaniem muzyki” – jak zapisał w swoim notatniku.
Zilustrował m.in. poemat symfoniczny na fortepian, chór i orkiestrę Aleksandra Skriabina Prometeusz op. 60, dwa kwartety smyczkowe: nr 2 D-dur, KV 155 oraz nr 6 B-dur, KV 159 Wolfganga Amadeusza Mozarta czy jeden z najbardziej cenionych utworów amerykańskiego kompozytora Charlesa Ivesa – II Sonaty fortepianowej Concord, Mass. 1840–60.
Swoje obrazy inspirowane muzyką tytułował jako „Introspekcje”.
Kompozycje te są niezwykle dynamiczne, jakby artysta mimowolnie czy półświadomie nakładał farbę na powierzchnię papieru w trakcie słuchania muzyki.
Wykorzystanie różnorodnych barw świadczy jednak o dokładnym wsłuchaniu się w utwór i zobrazowaniu kontrastów w muzyce oraz swoistego dialogu instrumentów.
W tym kontekście warto przypomnieć, że zobrazowany przez artystę Prometeusz, nazywany również Poematem ognia, to ostatnie dzieło orkiestrowe napisane przez Aleksandra Skriabina, którego szczególnie interesowały aspekty symultanicznego odbioru muzyki i barw.
W Prometeuszu poza tradycyjnymi instrumentami zaplanował organy świetlne, w których podczas naciskania klawiszy uruchomiona miała zostać projekcja barw.
Zamierzenie to spełniono tuż po śmierci kompozytora. Koncert z wykorzystaniem opatentowanych przez brytyjskiego malarza Alexandra Wallace’a Remington’a „kolorowych organów” wykonano w 1915 r. w nowojorskiej sali koncertowej Carnegie Hall.
Justyna Chojnacka, współkuratorka wystawy „Poszukiwania artystyczne Marka Oberländera”
■ Zoom na muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸