Będzie to opowieść o odzyskanej rzeźbie personifikacji Wiary, która jakoby „…dawno już mogła być poza granicami naszego kraju”.
Nie ukrywam, że do napisania tekstu sprowokowała mnie postawa jednej z wrocławskich gazet, która w kontekście powrotu na baldachim ambony kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu trzech rzeźb alabastrowych aniołków ewidentnie stanęła po stronie ich „właściciela”. Osoby, która miała żal do świata o to, iż nie udało się jej sprzedać tych trzech figurek, a przecież …innym wcześniej dane było spieniężyć zabytki pochodzące z tej świątyni i skradzione z niej po 1945 r.
Postawa gazety, która wydaje się reprezentować interesy handlarza staroci – co najmniej dziwna. Wszak ta sama gazeta jeszcze niedawno jakże stanowczo upominała się o to, by „oddać wszystko co nasze”. Natomiast w konkluzji wspomnianego artykułu znalazły się wymowne słowa: rozgoryczony były posiadacz aniołków „do dziś czuje się pokrzywdzony sprawą i wyrokami sądów. Przypomina, jak wrocławskie muzeum miejskie kupiło na aukcji kratę z tej samej ambony kościoła św. Marii Magdaleny. I nikt nie wszczynał śledztw ani postępowań sądowych… Wymienia znanego, choć nieżyjącego już wrocławianina, który jakoby miał mieć w swojej kolekcji kolejne zabytki z kościoła św. Marii Magdaleny, o czym mało kto wie. „Może już nawet wyjechały za granicę” – zastanawia się [„właściciel”]. Oto zapewne niezamierzona „informacja” o kolejnym przestępstwie. Wszak wywóz przedmiotów zabytkowych z Polski nie jest dozwolony. Tym bardziej takich, które uznajemy za dobra skradzione.
Jeżeli rzeczywiście takie przestępstwa bezprawnego wywozu miały miejsce, to nie w przypadku dzieła, którego dotyczy ta opowieść – zjawiskowej personifikacji Wiary. Można bowiem już oficjalnie potwierdzić, iż pochodząca z kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu alabastrowa rzeźba – arcydzieło tutejszej sztuki manierystycznej, będąca w przeszłości ozdobą jednego z kościelnych epitafiów – właśnie została odzyskana przez Departament Restytucji Dóbr Kultury Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP.
Fot. Arkadiusz Podstawka
Zacznę jednak od początku. Ta jedna z najpiękniejszych rzeźb wrocławskich od dawna uchodziła za zaginioną. Jedno, co wiemy na pewno – nie było jej na swoim pierwotnym miejscu 28 stycznia 1971 r., bo w sporządzonej wówczas inwentaryzacji nie została już wymieniona. Wrocławski kościół św. Marii Magdaleny, w którym już od 1946 r. w kaplicach i ocalałej zakrystii odbywały się pierwsze nabożeństwa parafii polskokatolickiej, w 1969 r. został oficjalnie przekazany temu wyznaniu. Jednak dopiero w 1977 r. miało tu miejsce uroczyste poświęcenie świątyni. Stąd należy przypuszczać, że ta odnotowywana we wszystkich przedwojennych inwentaryzacjach i opisach świątyni magdaleńskiej rzeźba została z niej zabrana w latach 50. lub 60. XX w. Trafiła do zbiorów prywatnych. Jak i w jakich okolicznościach? Tego do końca nie wiemy. Ale dzisiaj staje się – poprzez bezkosztowy zwrot [sic!] – własnością Skarbu Państwa RP.
Ta kobieca alabastrowa figura to dzieło doprawdy wyjątkowe, o autorstwo którego mamy prawo posądzać albo jeszcze samego Gerharda Hendrika (1559 Amsterdam – 20 kwietnia 1615 Wrocław), najwybitniejszego rzeźbiarza Wrocławia czasów przełomu XVI i XVII w., albo jego bardzo utalentowanego ucznia. O tej wątpliwości zaświadcza czas powstania figury. Była ona bowiem częścią wspaniałego pomnika nagrobnego dedykowanego pamięci młodo zmarłego wrocławskiego kupca Daniela Młodszego von Anfang (1578 – 16 kwietnia 1612) i jego poślubionej 29 listopada 1604 r. żony Magdaleny z domu von Koye (1587 – 19 lutego 1616), córki Georga von Koye i Magdaleny z domu Schreiter.
Fot. Stanisław Klimek
To mierzące przeszło 3 metry piaskowcowe epitafium umieszczone zostało w nawie północnej, na filarze pomiędzy Kaplicami Złotników i Malarzy, kościoła św. Marii Magdaleny.
Pierwotnie wypełnione było namalowanym na blasze miedzianej obrazem centralnym z przedstawieniem Przemienienia Pańskiego na Górze Tabor, poniżej na prostokątnej tablicy ukazanymi klęczącymi zmarłymi – Danielem Młodszym von Anfang oraz jego żoną Magdaleną z domu von Koye, u samego dołu tablicą inskrypcyjną.
Fot. archiw. MNWr
Obraz centralny flankowały dwie kobiece alabastrowe figury pełniące funkcję pseudokariatyd. Wszystkie te elementy zaginęły. Zachowała się jedynie umieszczona we fryzie epitafium tablica inskrypcyjna z niemieckojęzycznym wersetem pochodzącym z Ewangelii św. Jana (1,14) o działalności Jezusa Chrystusa jako słowa, światłości i życia (I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy).
Fot. archw. MNWr
Do tej pory nie określono tożsamości tych dwóch figur alabastrowych i poprzestawano na nazywaniu ich mianem Cnót Chrześcijańskich. Teraz możemy być już znacznie bardziej precyzyjni. Odzyskana figura to niewątpliwie personifikacja Wiary.
Fot. archw. MNWr
Trzymany przez nią kielich jest bowiem jej atrybutem. W drugiej dłoni (bo jest na to miejsce) dzierżyła zapewne krzyż.
Fot. Arkadiusz Podstawka
Znacznie bardziej tajemnicza wydaje się druga rzeźba. Na archiwalnej fotografii epitafium widzimy, że w jej prawej dłoni znajduje się ptak. Zatem mamy prawo przypuszczać, że jest to zapewne Nadzieja, którą ukazywano z trzymanym w dłoni sokołem, a u stóp której leżała kotwica.
Fot. archw. MNWr
Takowa wydaje się wyłaniać z lewego boku rzeźby. Pojawienie się tu sokoła z zakrywającym jego głowę karnalem (kapturkiem) ma symbolizować właśnie nadzieję na światło, które rozjaśni ciemność. Wszak po ciemności oczekujemy światła, a po śmierci – życia wiecznego.
Fot.: rijksmuseum.nl/en/collection/RP-P-OB-9894
Program ideowy epitafium wydaje się zatem dość oczywisty – Wiara i Nadzieja to te Cnoty Boskie (Teologalne), te atrybuty zmarłych luterańskich obywateli miasta Wrocławia, których połączyła trzecia z nich – Miłość. Gdy do tego dodamy jeszcze zachowane rzeźbione w piaskowcu przedstawienia putt, które opierają swoje stopy o kule, to mamy tu przywołaną także ideę Fortuny, czyli zmienności ludzkiego losu.
Czas wykonania epitafium przypada na okres pomiędzy datą śmierci Daniela Młodszego von Anfang, tj. 16 kwietnia 1612 r., i momentem śmierci jego żony, która to data nie została zamieszczona w tablicy inskrypcyjnej pomnika, a przypadła na dzień 19 lutego 1616 r. To właśnie w tym przedziale czasowym zapewne Magdalena von Anfang ufundowała pomnik swojemu zmarłemu małżonkowi. Zdradza on wszelkie cechy stylowe wyjątkowo utalentowanego rzeźbiarza Gerharda Hendrika. Swoista zmysłowość postaci kobiecej, jej bardzo specyficzny kanon urody oraz proporcje, sposób rzeźbienia szat, także analogie w licznych detalach anatomicznych (m.in. wypukłe czoło, migdałowego kształtu oczy, pulchne ręce) idzie jednak w parze z odmiennym dla Hendrika sposobem rzeźbienia piaskowcowej „oprawy” epitafium.
Fot. Arkadiusz Podstawka
Daje w nim bowiem o sobie znać obce Hendrikowi operowanie znacznie bardziej mięsistym detalem. Wszystko jest cięższe, bardziej dosadne w swoim kształcie. Brak tutaj typowej dla Hendrika subtelności, wyrazistości oraz ostrości rysów, za to pojawiają się pucułowate twarze i mięsiste podbródki piaskowcowych aniołków. Stąd mamy prawo tutaj mówić w przypadku piaskowcowych elementów epitafium Anfangów o pracy – zdolnego i wiele zawdzięczającego swojemu nauczycielowi oraz mistrzowi – ucznia Gerharda Hendrika. Być może rzeczywiście był nim – jak przypuszczał Kurt Bimler w 1934 i 1937 r. – inny wybitny wrocławski rzeźbiarz Hans Hoffmann (1559 Strasburg – 13 września 1616 Wrocław). Tego teraz nie rozstrzygniemy. Samu Hendrikowi jednak gotowi jesteśmy przypisać alabastrowe figury Cnót Boskich (Teologalnych) z epitafium Anfangów, w tym tę obecnie odzyskaną.
Byłaby to zapewne jedna z ostatnich realizacji artysty. Hendrik umiera bowiem bardzo poważnie schorowany 20 kwietnia 1615 r., ale teoretycznie mógł w przeciągu ostatnich lat życia – od momentu śmierci Daniela Młodszego von Anfang (tj. 16 kwietnia 1612 r.) – wyrzeźbić te dwie alabastrowe figury na zlecenie Magdaleny von Anfang, a resztę epitafium pozostawić do wykonania swojemu warsztatowi. Stąd odzyskaną rzeźbę możemy ostrożnie datować na czas pomiędzy drugą połową roku 1612 i początkiem roku 1615.
Powyższa historia dowodzi co następuje: jedna z najzasobniejszych w dzieła sztuki świątynia Wrocławia – kościół św. Marii Magdaleny – część swoich bezcennych skarbów artystycznych ocaliła dzięki wojennej ich ewakuacji (są one w zasobach przede wszystkim Muzeów Narodowych w Warszawie i we Wrocławiu), ale też przez długie powojenne dziesięciolecia była miejscem, z którego bezprawnie wynoszono (czytaj: kradziono) cenne zabytki. Obecnie coraz więcej ich odnajdujemy i ustalamy miejsca przechowywania, niektóre udaje nam się odzyskać.
Zaświadczają o tym ostatnimi czasy scalone z figurami średniowieczne głowy Goliata i Marii z fasady kościoła (ta pierwsza w zbiorach Muzeum Miejskiego Wrocławia, ta druga – w Muzeum Narodowym we Wrocławiu), fragmenty ambony magdaleńskiej (parafia kościoła św. Elżbiety we Wrocławiu i Muzeum Miejskie Wrocławia), znane historie fragmentów epitafiów na przykład (i to są tylko przykłady!): Oelhafenów, Kretschmera, Krebitza, Müllera, które to stosunkowo niedawno zostały odnalezione w zbiorach prywatnych lub po 1945 r. pozyskane do kolekcji muzealnych (prezentowane lub przechowywane są np. we Wrocławiu, w Warszawie, Gdańsku, Toruniu czy też Malborku), a wreszcie też srebrne naczynia liturgiczne, które po ostatniej wojnie trafiły do kościoła św. św. Piotra i Pawła w niemieckim Görlitz.
Dzisiaj mamy prawo mówić, że kolejny cenny fragment spuścizny artystycznej tej jakże ważnej dla Wrocławia świątyni – alabastrowa figura Wiary z epitafium Anfangów – został odnaleziony i pozostaje w bezpiecznych zbiorach publicznych. Jak zatem nie wierzyć, że jeszcze wiele równie fascynujących, podobnych odkryć przed nami?
Piotr Oszczanowski, dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu
23 maja 2024
■ Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸
■ Aktualności [23.05.2024]: Zaginiona figura trafiła do Muzeum Narodowego we Wrocławiu ➸