Intrygujące!
„Sanatorium VII”

Alicja Ćwiaczek

Abstrakcyjne i surrealistyczne sceny, niezliczona liczba szczegółów i fascynacja pomieszana z przerażeniem. Pierwsze, co przychodzi do głowy, to malarstwo Zdzisława Beksińskiego. Jednak z jego czasów można się cofnąć dwadzieścia lat wstecz i przenieść do zupełnie innej techniki. Chodzi tu o linoryt Józefa Gielniaka, a dokładniej jego pracę z 1964 roku zatytułowaną N.B.O.G z B. – Sanatorium VII.

Nie będzie Odlotu Gielniaka z Bukowca – to rozwinięcie tytułowego tajemniczego skrótu. Już w samym tytule Gielniak nawiązuje do swojego życia, które niemal w połowie przeżył jako pacjent w sanatorium w Kowarach.

Praca pierwotnie miała być zatytułowana Odlot Gielniaków z Bukowca, ale artysta ostatecznie nie został przeniesiony do innego sanatorium w Otwocku. Jak pisał w liście do przyjaciela, któremu zadedykował dzieło: „To będzie linoryt dla Ciebie, sanatorium takie, jakie znasz, najeżone strzykawkami, nożami, nożyczkami, ale zobaczysz nad nim rozgwieżdżone niebo, a w rogu, na latającym dywanie, będę siedział ja z Grażynką i Józkiem”. Linoryt miał przedstawiać jego wyjazd z Bukowca. Jednak jak i on nie wyjechał, tak na pracy nie pojawiły się ani gwiazdy, ani latający dywan z Gielniakiem, Grażynką i Józkiem…

Praca nie została dokończona, jedną trzecią jej części stanowi puste białe niebo, na którym miały się pojawić gwiazdy. Pozostała część dzieła przedstawia sanatorium, w którym przebywał artysta. Ilustracja jest mocno kontrastowa, czarno-biała, choć nagromadzenie linii sprawia wrażenie użycia skali szarości. Kompozycja obrazu jest pozioma i jednoplanowa, ze zbiegającą się do centrum perspektywą. Fasady budynku zbiegają się do środka, w którym dumnie stoi główne wejście i od razu przyciąga do siebie uwagę odbiorcy. Nagromadzenie nieregularnych, trudnych do zidentyfikowania kształtów, które widnieją na budynku, sprawia wrażenie ruchu, wjeżdżania niczym przez tunel do drzwi sanatorium. Linie się wiją, sterczą i falują, przypominając różne obiekty.

Wszystko jest zdeformowane, przywodzi na myśl obrazy z nocnych koszmarów. Dzieło w odbiorze jest fascynujące a jednocześnie przerażające, wprawia w niepokój. Po zmrużeniu oczu, środkowa część pracy przypomina kształtem czaszkę, ducha, który nawiedza w nocy, by wyssać czyjąś duszę.

Fot. Wikimedia

Swoją kompozycją, pokrętnymi kształtami i nastrojem praca przypomina tryptyk Hansa Memlinga Sąd Ostateczny. Tu też kształty są powyginane, na obrazie panuje swego rodzaju kontrolowany chaos, który prowadzi do centralnej części. Zarówno u Memlinga, jak i Gielniaka po prawej stronie obrazu ten chaos jest większy, więcej się dzieje i prawa część zdaje się szybciej pędzić do środka. Prawostronne części obu dzieł zawierają bardziej makabryczne sceny. W Sądzie Ostatecznym to właśnie tam przedstawione jest piekło.

W centrum obu prac również można doszukać się analogii. Po bokach obrazów zarys tworzą proste, niewygięte linie. Natomiast w środku linia się zaokrągla. U Memlinga tworzy tęczę i aureolę wokół świętych, Jezus pod stopami ma kulę. U Gielniaka okrągły kształt tworzy główna wieża budynku, pojawiają się zaokrąglone okna i dłuższe, półkoliste kreski.

Przez skojarzenia, które wywołuje Sanatorium VII, trudno jest, podczas wpatrywania się w dzieło, nie myśleć o śmierci. Przerażająca czaszka, Sąd Ostateczny, niepokojące i trudne do zidentyfikowania kształty. Najeżone, jak mówił sam Gielniak, nożyczkami i strzykawkami. Przypominają o bólu i cierpieniu, które w końcu prowadzi do śmierci. Wzbogacone biograficzną wiedzą o artyście, pomagają w odczuciu choroby, z którą walczył całe życie.

Linoryt zdaje się być graficznym przedstawieniem męki, przez którą Gielniak musiał przechodzić w trakcie choroby w sanatorium. Ból i strach stają się niemal namacalne, chwytają za serce. I być może, gdyby artysta wyjechał z Bukowca, udałoby mu się przezwyciężyć chorobę. I jak na tym niepowstałym dywanie, odleciałby od cierpienia w stronę gwiazd, razem z Grażynką i Józkiem…

Alicja Ćwiaczek, studentka grafiki użytkowej, praktykantka w Muzeum Narodowym we Wrocławiu
9 sierpnia 2023

Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print