Dwadzieścia sześć lat temu, w nocy z 12 na 13 lipca 1997 roku, pierwsza wielka fala równie wielkiej powodzi dotarła do Wrocławia. Wtedy to woda wystąpiła nieoczekiwanie z brzegów rzeki Oławy, w pobliżu tzw. Trójkąta Bermudzkiego, czyli okolic ul. Traugutta.
Jeszcze 12 lipca tuż przy gmachu Muzeum Narodowego we Wrocławiu na Odrze utworzył się menisk, którego napięcie powierzchniowe spowodowało, że woda, zrównawszy się z linią brzegową, nie wylała się poza nią.
Pamiętam, że na ścieżce za muzealnym budynkiem pojawiły się jedynie niewielkie kałuże. Jednak wobec realnego zagrożenia zalaniem muzealnych pomieszczeń magazynowych, m.in. z dziełami sztuki Dalekiego Wschodu, dawnego i współczesnego szkła oraz dawnej ceramiki, został przez dyrekcję ogłoszony alert mobilizujący pracowników, by ruszyli do akcji ratowania zabytków przed niszczycielskim żywiołem.
Niektórzy spośród nas przyprowadzili do pomocy swoich bliskich. Na przykład Elżbieta Afenda-Rossa, ówczesna kierowniczka naszej biblioteki, wraz ze swoją córką Anną wytrwale biegały z nami wszystkimi po krętych schodach w basztach (nie było wtedy jeszcze obecnej windy), nosząc niejednokrotnie ciężkie przedmioty.
Fot. A. Podstawka
Większość jeśli nie całość ewakuowanych niezwykle delikatnych, kruchych obiektów została ustawiona w naszym atrium, czyli holu głównym, potocznie wtedy zwanym przez nas lapidarium z racji mieszczącej się w nim do 1989 roku stałej wystawy rzeźby średniowiecznej.
Od 23 maja do 31 sierpnia był w tym miejscu prezentowany niezwykły zespół barokowych rzeźb, przedstawiający „unoszącą się w powietrzu” muzykującą anielską orkiestrę (grające na różnych instrumentach anioły zostały zawieszone na przezroczystych, prawie niewidocznych linkach). Stanowił on główną część czasowej ekspozycji „Musica sacra – motywy muzyczne w sztuce śląskiej XIII–XVIII wieku”.
Zestawienie złożonych ad hoc na posadzce wyniesionych z zagrożonych magazynów przedmiotów z fragmentem wspomnianej wystawy przyniosło bardzo ciekawy, wręcz surrealistyczny efekt. Wśród ewakuowanych dzieł zwracały uwagę duże ceramiczne rzeźby, np. ogromnego bobra wykonanego z białej, glazurowanej porcelany.
Przez dwa tygodnie muzeum było nieczynne, do pracy przychodzili wyłącznie pracownicy pełniący dyżury. Przy okazji zweryfikowaniu została poddana śluza ewakuacyjna w Rotundzie Panoramy Racławickiej dla wałków, na które w razie konieczności miałyby zostać nawinięte bryty płótna. Całe szczęście, nie doszło do tego! „Powódź tysiąclecia” oszczędziła zarówno główną siedzibę MNWr, jak i Panoramę Racławicką.
Czas ten pozostał w mojej pamięci jako próba ofiarności, solidarności, identyfikowania się pracowników ze swoją instytucją. Obchodzony właśnie jubileusz 75-lecia Muzeum Narodowego we Wrocławiu sprzyja refleksji o poczuciu przynależności do fantastycznej muzealnej braci!
Magdalena Szafkowska, emerytowana kustosz Działu Grafiki i Rysunku MNWr
12 lipca 2023
Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸