Zakończyła się trwająca prawie 6 miesięcy konserwacja obrazu Ptasia spiżarnia z kotem namalowanego najprawdopodobniej przez Jana Fyta, flamandzkiego malarza barokowego działającego w Antwerpii w XVII w. Efekty konserwacji oglądała dr inż. Jolanta Kropiwnicka, która w ubiegłym roku podarowała dzieło Muzeum Narodowemu we Wrocławiu.
Fot. Magdalena Lorek
„Ptasia spiżarnia z kotem jest obrazem szczególnym – subtelnie malowanym, zniuansowanym kolorystycznie, wyrafinowanym – mówi Karolina Furykiewicz, starszy konserwator dzieł sztuki w MNWr.
Zaskakuje miniatorską wręcz precyzją szczegółów i ogromną wprawą autora w wykorzystaniu malarskich środków wyrazu. Uchwycona miękkość piór, delikatność cienkich krawędzi lotek, struktura wstążki czy ciepło drewnianego blatu świadczą też o wnikliwej obserwacji natury.
Dzięki pracom konserwatorskim miałam możliwość studiowania w dużym powiększeniu powierzchni warstwy malarskiej – analiza sposobu jej wykonania utwierdza w przekonaniu, że każde pociągnięcie pędzla jest tu starannie zaplanowane. Wydaje się, że w malowidle tym nic nie jest przypadkowe, a dzięki przeprowadzonym zabiegom odsłonięte zostały najdrobniejsze detale”.
Dzieło to zaprezentowane zostanie po raz pierwszy publiczności na wystawie „Wiwat Muzeum” jesienią tego roku.
Rozmowa Sławomira Ortyla z Działu Edukacji MNWr – relacja a wręcz śledztwo dotyczy obrazu Ptasia spiżarnia z kotem.
Z tego, co wiem, obraz był w fatalnym stanie, długo nad nim pracowałaś?
– Od stycznia do teraz, wychodzi prawie sześć miesięcy – słyszę od Karoliny Furykiewicz z Pracowni Konserwacji Malarstwa i Rzeźby.
Podejrzewam, że nie była to praca od świtu do nocy, bo oczy, by ci nie wytrzymały.
– Przez większość czasu pracowałam ze szkłem powiększającym i w okularach, czasem po kilka godzin dziennie, jednak już po dwóch godzinach, jak odkładałam szkło i okulary, przez kilka minut musiałam przyzwyczajać oczy do patrzenia.
Ale obraz wygląda zachwycająco!
– Zobacz, jak jest cienko nakładana farba, z jaką precyzją oddane są szczegóły – robota właściwie miniatorska. Spójrz na te bliki świetlne na plamie przy głowie bażanta albo na te niuanse kolorystyczne na piórach…
Powiem ci, trudno się czyści takie ciemne tło, w dodatku spójrz – widnieje na nim napis. Podobnie na desce jest bardzo subtelnie zaznaczona sygnatura i data… Tak, musiałam być bardzo ostrożna, żeby tego podczas konserwacji nie zniszczyć.
Umiesz określić, jakie ptaki są pokazane na obrazie? – zagaduję w muzealnym holu Michała Antoniego Pieczkę z Działu Edukacji, należącego do Śląskiego Towarzystwa Ornitologicznego i współpracującego z Ogólnopolskim Towarzystwem Ochrony Ptaków.
– To proste – odpowiada – jest jer, sikorka bogatka, kura ozdobna i bażant.
A czy wiesz, jakiej rasy jest to kura? – dopytuję.
– Wszystko wskazuje na to, że jest to czubatka – kura rasy polskiej, znana także w Holandii. W wielu państwach, zwłaszcza niemieckojęzycznych, jest ona wręcz nazwana czubatką holenderską ze względu na to, że Holendrzy wnieśli największy wpływ do genetycznych modyfikacji czubatek.
Proszę, powiedz, co widzisz, jeśli chodzi o treści ukryte? – pytam dr Beatę Lejman z Działu Malarstwa XVI–XIX w., która specjalnie w tym celu udała się ze mną do pracowni konserwatorskiej.
– W malarstwie niderlandzkim siedemnastego stulecia – wojen i głodu – dużą popularnością cieszyły się sceny prezentujące pozyskiwanie żywności, jej przygotowanie i efekt końcowy w postaci bogato zastawionego stołu. Martwe natury stołowe i spiżarniane, jak ta, były zwykle nośnikami głębokich, często zawoalowanych treści. Przede wszystkim moralistycznych i wanitatywnych. Widzimy tu przecież martwe piękno.
Konserwacja odsłoniła niezwykłą urodę tego dzieła. Wymaga ono dalszych wnikliwych badań. Chcielibyśmy zrozumieć intrygujące, a niejednoznaczne zapisy, których jest kilka na tym płótnie – a wiążą one to przedstawienie z osobą sławnego artysty flamandzkiego Jana Fyta.