Intrygujące!
„I tylko Brzezinki żal… – historia zapomnianej rezydencji na Śląsku”

Piotr Oszczanowski

Gdy dzisiaj udamy się drogą krajową S8 z Wrocławia w stronę Oleśnicy, to po blisko 40 minutach dotrzemy do malowniczej wioski o nazwie Brzezinka. Tam w gąszczu zarośli, wśród samosiejek i smutku, który nas ogrania, znaleźć możemy relikty najpiękniejszego pałacu barokowego na terenie Śląska.

Prof. Mieczysław Zlat wspominał, że gdy na początku lat 80. XX w. pisał dla „Katalogu Zabytków Sztuki w Polsce” tom poświęcony Oleśnicy i jej okolicom (1983), zwrócił się wówczas do redaktora naczelnego tej serii prof. Jerzego Z. Łozińskiego z prośbą, by przeznaczył stosowne środki finansowe na wyposażenie ekipy inwentaryzującej w… maczety, bowiem aby dotrzeć do pałacu w Brzezince – do tego wybitnego dzieła śląskiej architektury, a tak naprawdę do tego, co z niego pozostało – niezbędne było torowanie sobie drogi w wysokich chaszczach…

Fot. S. Kluszczyński, 2025

Minęło od tego czasu kilkadziesiąt lat i nic się nie zmieniło. Na naszych oczach bezpowrotnie ginie budowla, która nie tylko architektoniczną formą, ale przede wszystkim wystrojem, wyposażeniem, a także historią zaświadczała o swoim ponadregionalnym znaczeniu.

To właśnie w tym pałacu, w kolekcji rodziny hrabiów Kospothów, znajdowały się oryginalne dzieła Petera Paula Rubensa, będące dzisiaj chlubą amerykańskich kolekcji muzealnych (Święta Rodzina z św. Elżbietą, św. Janem Chrzcicielem i gołębicą Ducha Św. z 1608–1609, obecnie w Los Angeles County Museum, oraz Chrystus z kulą ziemską, zapewne to dzieło obecnie jest w zbiorach The Fitzwilliam Museum Cambridge), malowidło Melchiora d’Hondecoetera Ptactwo domowe z pawiem (wystawione na aukcji Christies’s w Nowym Yorku 29 stycznia 2014 r.).

Gdy dodamy do tego następujące obrazy, które się tam znajdowały i uchodziły w oczach właścicieli (nieraz zapewne na wyrost!) za prace najwybitniejszych malarzy niderlandzkich – m.in. Dirka Halsa, Jacoba Jordaensa, Jana Sandersa van Hemessen, kręgu Rembrandta (dzisiaj w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu jako praca warsztatu Hansa von Aachen), Benjamina Cuypa, Jana Weenixa czy też Jana Steena – to otrzymamy kolekcję o wyjątkowych walorach artystycznych. Wprawdzie należy wspomnieć, że jeszcze przed wojną obrazy były przez właścicieli borykających się wtedy ze sporymi problemami finansowymi sprzedawane i opuszczały pałac, jednak pamięć o walorach tej galerii jeszcze dzisiaj wśród reprezentantów rodu von Kospoth jest bardzo żywa.

Warto zatem przyjrzeć się tej rezydencji, zwłaszcza jej niezwykłym dziejom. W 1721 r. Brzezinka została nabyta przez hrabiego Justusa von Kospotha i w posiadaniu tego rodu prawie nieprzerwanie majątek znajdował się do roku 1945. Od 1725 r. bracia Carl Christian (zm. 1729) oraz Joachim Wenzel (zm. 1727) von Kospothowie rozpoczęli wznoszenie pałacu – zapewne według projektu jednego z wrocławskich architektów Johanna Blasiusa Peintnera lub Christopha Hacknera – jeden z najpiękniejszych pałaców na terenie Śląska. Jednak ostateczny jego kształt nadała mu do 1740 r. wnuczka cioteczna i spadkobierczyni fundatorów – Anna Sophia von Promnitz, primo voto Maltzan, z domu Erbach-Fürstenau, która w 1759 (tj. roku swojej śmierci) zdążyła jeszcze wyjść trzeci raz za mąż, tym razem za krewniaka – generała hrabiego Friedricha Augusta von Kospotha (zm. 1783).

To ona zadbała, by nad portalem wejściowym do pałacu z datą 1725 (rok ustanowienia ordynacji w Brzezince) znalazły się kartusze z herbami jej drugiego męża von Maltzana oraz jej panieńskim – von Erbach. Przede wszystkim jednak sprawiła, że w 1737 r. na Śląsku ponownie pojawił się wybitny malarz Johann Franz de Backer (1680 – ok. 1750). Przybył tu z rodzinnej Antwerpii, aby na polecenie hrabiny Anny Sophii wykonać w rezydencji dekorację malarską sali balowej.

Owocem pracy artysty był unikatowy w skali Śląska cykl obrazów o tematyce mitologicznej, zwieńczony monumentalnym plafonem ukazującym Apolla jako przewodnika grających na instrumentach muz.

W dziełach tych de Backer dał dowód swojej niezwykłej fascynacji dla twórczości rodaka – Petera Paula Rubensa. Z oeuvre flamandzkiego mistrza zaczerpnął liczne wzory. I tak przedstawienie Odpoczynku Diany po polowaniu powtarzało kompozycję obrazu Rubensa rozpowszechnionego przez rycinę Jacoba Louysa.

Trzy Gracje stanowią zaś malarski cytat obrazu Nauczanie królowej z cyklu medycejskiego. Postać młodej kobiety i staruszki zaczerpnięta została z kompozycji Córki Kekropsa znajdują Erichthoniosa. Dzieła te były dowodem na tzw. długie życie sztuki Rubensa, na jej popularność w czasach, kiedy sam genialny malarz europejskiego baroku dawno już nie żył. Spośród nich zachował się w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu jedynie wspomniany okazały, a bardzo mocno uszkodzony, plafon z Alegorią muzyki (przekazany do muzeum najpierw jako depozyt, a od 1973 r. na własność), który w tym roku został skierowany do konserwacji – do działań, które mają na celu jego uratowanie, bo być może się okaże, że za jakiś czas to będzie jedyna „pamiątka” po imponującym w przeszłości swą okazałością i bogactwem pałacu w Brzezince.

Fot. arch. MNWr

Nie ma jednak nadziei na jego powrót do pierwotnego miejsca ekspozycji. Wszak rezydencja von Kospothów, która w dość dobrym stanie przetrwała drugą wojnę światową, w latach powojennych popadła w ruinę. Stopniową dewastację spowodowało powstanie na jej terenie Państwowego Gospodarstwa Rolnego. Akta przechowywane w Archiwum Państwowym we Wrocławiu odnotowują założenie w pałacu, którego salę balową wciąż zdobiły jeszcze wówczas obrazy de Backera, warchlakarni na 640 prosiąt każda, chlewni hodowlanych, fermy tuczu, przepompowni na gnojówkę itp. Dzisiaj jest to już doprawdy smutna ruina, raczej bez większej szansy na uratowanie. Sic transit gloria mundi!

Hrabiance Annie Sophii pałac w Brzezince zawdzięczał także inne niezwykłe dzieło – zbiór kilkudziesięciu rzeźb o tematyce mitologicznej, które jeszcze do końca lat 40. XX w. znajdowały się w otoczeniu tej barokowej rezydencji w ogrodzie francuskim.

Fot. arch. Instytut Sztuki PAN w Warszawie

Istnieje spore prawdopodobieństwo, iż cały ten zespół rzeźb pochodził jednak z Wrocławia, a konkretnie z ogrodu rezydencji hrabiów Maltzanów przy ob. ul. Łaciarskiej 2. To jest z miejsca, którego właścicielami byli hrabia Joachim VI Wilhelm von Maltzan (1661–1728) oraz jego od 1724 r. żona Anna Sophia z domu Erbach-Fürstenau, a przyszła właścicielka Brzezinki.

Ogród ten opisał w 1735 r. wrocławski historiograf i topograf Daniel Gomolcke następującymi słowami: „Dom Maltzanów wygląda z zewnątrz wprawdzie marnie, ale ogród przy nim wyborny. Jest on na potrójnym podniesieniu, z tyłu w prospekcie założony jest amfiteatr. Także z tyłu, na czterech różnych poziomach są pozłocone posągi, jak też urny albo wazy, całe z błękitną marmoryzacją […] Po śmierci hrabiego (tj. Joachima VI Wilhelma von Maltzana w 1728 r.), gdy ogród został sprzedany pierwszemu dyrektorowi rady pod pruskimi rządami, oranżeria z roślinami została zabrana przez wdowę (tj. Annę Sophię, od 1737 r. żonę hrabiego Bathasara von Promnitz z Iławy [zm. 1744], primo voto Maltzan, z domu von Erbach-Fürstenau) na wieś do Brzezinki […]”.

Zapewne ta „wyprowadzka” skutkowała także przeniesieniem przez hrabiankę do wspomnianej Brzezinki nie tylko oranżerii, ale też licznego zespołu rzeźb ogrodowych, którego twórcę dopatrujemy się w osobie czołowego rzeźbiarza wrocławskiego baroku, czynnego w stolicy Śląska od 1724 r. – Johanna Albrechta Siegwitza (zm. 1756).

Wiadomo, że w 1950 r. z Brzezinki do Warszawy przewieziono 22 posągi antycznych bóstw. Ustawione zostały nad brzegiem Jeziora Wilanowskiego i na tarasach parkowych Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie.

Fot. P. Oszczanowski

Monumentalne wazy i inne elementy dekoracji rzeźbiarskich (w sumie 28 elementów, w tym dwa uszkodzone torsa figur) także trafiły do stolicy i wyeksponowane zostały na trawnikach zbudowanego w latach 1972–1974 Osiedla Szwoleżerów. Dopiero niedawno zostały uznane przez sąd – po stwierdzeniu nabycia rzeźb na drodze zasiedzenia – za własność Spółdzielni Mieszkaniowej „Szwoleżerów”. To pozwoliło rozpocząć ich konserwację. Podobno niektóre z tych rzeźb i ich reliktów trafiły nieopodal, do Łazienek Królewskich, gdzie stoją do dziś.

Fot. arch. Instytut Sztuki PAN w Warszawie

Również i w tej historii powojennych dyslokacji dzieł sztuki natrafiamy na pewną niespodziankę, która jest potwierdzeniem jakże trudnych i skomplikowanych powojennych losów śląskiej spuścizny artystycznej. Okazuje się bowiem, że cześć z tego imponującego zespołu barokowych rzeźb zdobiących w przeszłości najbliższe otoczenie wspaniałej rezydencji magnackiej w Brzezince po wojnie dotarła także… na rubieże naszego kraju, na teren Podkarpacia. Oto w jednym z najwspanialszych zamków Rzeczypospolitej, w Łańcucie, znajdujemy na drodze prowadzącej do wejścia do tej posiadłości Lubomirskich i Potockich barokową figurę Kleopatry. Nie mamy najmniejszej wątpliwości, że ta rzeźba pochodzi właśnie z Brzezinki.

Fot. P. Oszczanowski

Zgodnie z informacjami publikowanymi przez Muzeum-Zamek w Łańcucie trafiła ona w jego posiadanie w 1969 r. Ale to nie jedyna rzeźba, która przebyła setki kilometrów z Dolnego Śląska na wschód Polski. W zbiorach Muzeum-Zamku w Łańcucie znajdują się także dwie kamienne figury lwów z balustrady pałacowego tarasu (przekazane do Łańcuta w 1965 r. przez Muzeum Narodowe w Warszawie) oraz cztery grupy obejmujących się puttów (od 1961 r. w Łańcucie), które pierwotnie wieńczyły postumenty dwóch bram prowadzących na teren rezydencji w Brzezince.

Fot. IS PAN w Warszawie

Dlaczego to dziwi? Wszak zamek w Łańcucie jest jednym z nielicznych, który nie ucierpiał w czasie ostatniej wojny. Potoccy nie byli prześladowani przez Niemców – w zamku mieścił się sztab Wehrmachtu, co uchroniło go przed zniszczeniem i dewastacją. Także nie nastąpiła ona po wkroczeniu Armii Czerwonej (i to był istny cud!) i już na początku 1944 r. zamek przejęty przez władze Polski Ludowej został zamieniony na muzeum i udostępniony zwiedzającym. Nie było zatem żadnego powodu, aby cokolwiek „odtwarzać” czy też „rekompensować” straty wojenne poniesione w substancji zabytkowej dziełami z „odzyskanego” Dolnego Śląska. A jednak stało się zupełnie inaczej…

Nieco „zagubiona” w Łańcucie barokowa figura Kleopatry, zwanej Boginią Miłującą Ojczyznę, jest ukazana w ostatnim, tragicznym epizodzie swojego życia. Mimo wyjątkowej inteligencji, ogromnych talentów politycznych oraz ponadprzeciętnej urody poniosła życiową porażkę. Jakież to symboliczne… A nam co pozostało? Być może ta smutna konstatacja, że… tylko Brzezinki żal.

dr hab. Piotr Oszczanowski, współkurator wystawy „Rubens na Śląsku”
9 listopada 2025

Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print