Kraków, przełom lat 60. i 70. XIX wieku. Grupa młodych studentów mieszka na skromnym poddaszu, które nazywają „jamą”, a sami siebie „jamnikami”.
Noszą zabrudzone stroje, często są niedożywieni. Zamożniejszym kolegom, którzy traktowali ich z wyższością, pewnie przez myśl by nie przeszło, że jeden z „jamników” dotrze aż do Jokohamy i Singapuru, pracować będzie na zlecenia berlińskiego dworu i zapisze się na kartach historii jako reformator krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Julian Fałat to uosobienie losu wielu dzieci chłopskich, które w epoce pouwłaszczeniowej opuszczały wieś w nadziei na awans – nie tylko ekonomiczny, ale przede wszystkim intelektualny.
Choć dziś jego nazwisko wymienia się wśród najwybitniejszych polskich akwarelistów, początki jego drogi artystycznej były niepozorne. Jako chłopiec pomagał ojcu w malowaniu wiejskich krzyży, ucząc się nieświadomie rzemiosła. Trupie główki i piszczele, które odwzorowywał na cmentarnych krzyżach, to jego pierwsze „studium martwej natury”.
Około trzydziestu lat później Fałat raz po raz wracać będzie do widoku z okien swojej pracowni w krakowskiej akademii. Brama Floriańska, baszty Stolarska i Ciesielska, sylwety kościoła Mariackiego i kościoła Pijarów – ten fragment miasta będzie malował wielokrotnie.
Ciekawie uświadomić sobie, że spoglądamy na Kraków oczami człowieka, który, aby znaleźć się w tym miejscu, musiał zmierzyć się ze światem zdominowanym przez elitarne uwarunkowania, a także z dziedzictwem pańszczyzny, które odpowiadało za nierówne warunki startu.
Małgorzata Macura, Dział Malarstwa XVI–XIX w. MNWr
■ Zoom na muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸