160. rocznica urodzin Olgi Boznańskiej

15 kwietnia 160 lat temu urodziła się Olga Boznańska (1865–1940), malarka o jednym z najbardziej rozpoznawalnych stylów w sztuce polskiej.

„Obrazy moje wspaniale wyglądają, bo są prawdą” – mówiła. Do prawdy Boznańska dochodziła, „odcieleśniając” swoich modeli, którzy – paradoksalnie – w takim ujęciu wydają się jeszcze bardziej obecni. Sekret jej malarstwa tkwi między innymi w oczach i intensywnym spojrzeniu, które niejednokrotnie przeszywa widza do głębi.

Kobieta z japońską parasolką pochodzi z monachijskiego okresu, kiedy młoda malarka dopiero poszukiwała własnego stylu. O obrazie tym pisze się zwykle kontekście ówczesnej mody na Japonię, przejawiającej się zarówno poprzez rekwizyt w formie parasolki, jak i w kolorze sukienki. Sportretowana dziewczyna była prawdopodobnie jedną z koleżanek Olgi z tamtego okresu.

Energetyczna czerwień zyskuje dodatkową wymowę po lekturze fragmentu listu, który Boznańska napisała do ojca w 1892 r. – tym samym, w którym powstał obraz: „Tato z pewnością myśli, że jestem obałamucona Monachium, a ja Tacie powiem, że zaczynam dopiero być taką, jaką powinnam być, i gdybym jakiś czas mogła w takich warunkach pozostać, w jakich się teraz znajduję, dostałabym trochę tej samodzielności i energii, jakie posiadają tutaj wszystkie moje koleżanki”. Ton listu – a być może i sam obraz – noszą ślady walki o życiową niezależność.

Po przeprowadzce do Paryża Boznańska stała się uznaną portrecistką, a przed jej sztalugą zasiadały już nie tylko koleżanki, ale osoby z różnych warstw społecznych, w tym przedstawiciele ówczesnej bohemy artystycznej. Sportretowała m.in. Henri-Pierre’a Roché, który w przyszłości odegra znaczną rolę w rozwoju sztuki nowoczesnej, promując artystów takich jak Pablo Picasso, Marcel Duchamp czy Man Ray.

Kiedy młody jeszcze literat odwiedził ją w paryskiej pracowni w 1903 r., Boznańska udzielała mu rad, jak poruszać się w środowisku monachijskich twórców, do których wkrótce miał dołączyć.

Boznańska uwielbiała malarstwo Diego Velázqueza – za jego chłód i szlachetność, za to, że nie schlebiał nikomu, nawet arcyksiężnej Marii Annie, królowej Hiszpanii. Reprodukcje jego obrazów wisiały w jej pracowni, a szaro-srebrzysta paleta zdradzała ich artystyczne pokrewieństwo. Klasyczne, akademickie piękno nigdy jej nie pociągało – Boznańska uważała, że model nie musi być ładny, to kolor miał mieć wdzięk.

Małgorzata Macura, Dział Malarstwa MNWr

■ Zoom na muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸
 

print