Bronisław Schlabs (1920–2009) – z wykształcenia inżynier budownictwa. W podstawówce mianowany przez wychowawczynię bibliotekarzem. Ogarnięty najpierw szałem czytania, później fascynacją muzyką. Harcerz, który nauczył się w trakcie wycieczek, że warto otaczać się innymi ludźmi i podróżować. Właśnie takie informacje podawał, odpowiadając na pytanie: „Jak to się stało, że inżynier zajął się sztuką?”.
Twierdził też, że artystą został przez przypadek. Gdy w 1952 roku kupił aparat fotograficzny, zdecydował się podążyć tropem nowych wyzwań, a kontakt z Jerzym Lewczyńskim i Zdzisławem Beksińskim stał się dla Schlabsa potwierdzeniem kiełkujących poszukiwań w obszarze fotografii, które w jego przypadku oscylowały w stronę działań graficzno-malarskich o abstrakcyjnym, informelowym charakterze.
W jednym z listów do Lewczyńskiego podkreślał: „wystrzegaj się fotograficzności, to największe niebezpieczeństwo fotografii artystycznej. Trzeba to przetworzyć. Otaczające nas przedmioty powinny być materiałem, z którego dopiero coś budujemy”.
Autoportret z wrocławskiej kolekcji to jeden z rzadszych przykładów tego tematu w sztuce artysty, choć przewrotnie jest najbardziej znanym. Pierwotnie, jak niedawno się okazało, był częścią dyptyku łączącego odbitkę pozytywową i negatywową tego portretowego ujęcia.
#zoom_na_muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸