Zagadka spalonej chaty

Na skraju wsi Dziemięrzyce spłonęła chata. Ogień strawił ją szybko, była przecież zbudowana z drewnianych bali, a dach pokrywała strzecha. Nadpalone belki dawnych ścian rozsypały się na boki.
Część spadła na drogę prowadzącą do folwarku, a część sturlała się po zboczu w stronę kwadratowej studni, ogień w nich jeszcze zdaje się tlić.

Co było powodem owego pożaru? Patrząc na zdjęcie tego niewielkiego fragmentu malowidła, moglibyśmy przypuszczać, że to pewnie wróg ogień podłożył albo przypadek tak zrządził – w myśl przysłowia „gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą”. Dopiero widok na kompozycję całej panoramy ową zagadkę pomaga wyjaśnić.

Proszę zwrócić uwagę, że powyżej pogorzeliska widać szaniec, na którym ustawiono armaty. Są to polskie działa, które oczywiście mają siać spustoszenie w szeregach wroga. A skąd ów wróg nadciąga? Tu muszą mi Państwo uwierzyć na słowo, a przy najbliższej okazji sprawdzić to osobiście, że Rosjanie wyłaniają się zza lasu po prawej ręce (to kierunek północny), kolejni nadciągają zza lasu od strony wsi Racławice (kierunek północno-wschodni) oraz nadciągają od strony wschodniej, zza Górki Kościejowskiej, na pomoc swojej artylerii, rozgramianej właśnie przez kosynierów. Czyli wroga mamy też dokładnie za naszymi plecami. A więc chata stała na linii rażenia! Chcąc mieć odsłonięte przedpole, żołnierze musieli ją unicestwić i teraz skrajnie lewa armata celuje dokładnie w naszą stronę.

Pogorzelisko jako niezwykle malarski motyw zostało w kompozycji pięknie wykorzystane. Obserwujemy rozpadające się drewniane ściany, z których jeszcze wydobywa się dym, belki w różnym stopniu strawione przez ogień – przewidziano, że część z nich położona zostanie w pełnoplastycznym sztafażu, pogłębiając wrażenie trójwymiarowości.

Wokół rozrzucone są nadpalone wiązki strzechy. Widać jeszcze prowizoryczne schody wejściowe wyrobione w zboczu wzniesienia i wzmocnione kawałkami gałęzi. Z wyposażenia chaty zachował się murowany, tynkowany piec z ruiną komina, skrzydło drzwiowe wsparte o połamaną framugę, przewrócony zydel i jednouchy drewniany cebrzyk na mleko, który przez odwiedzające Panoramę przedszkolaki został utożsamiony z opakowaniem pewnego serka…

Kto zachował jeszcze odrobinę dziecka w sobie, cebrzyk ów z pewnością odnajdzie i uśmiech na jego twarzy zagości.

Izabela Trembałowicz-Chęć, adiunkt w Dziale Oświatowym MNWr

Na ilustracji powyżej – fragment Panoramy Racławickiej, 1893–1894; fot. Wojciech Rogowicz

#zoom_na_muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸

 

print