Wszystkie muzea posiadają swoje tajemnice i zakątki, do których wstęp mają tylko nieliczni pracownicy. Jednymi z takich miejsc są magazyny, gdzie niczym w skarbcu przechowywane są dzieła sztuki. Oto kolejna część cyklu „W białych rękawiczkach”, w którym kustosze MNWr prezentują ukryte i niedostępne na co dzień skarby.
Stojący dumnie niczym władca. Lecz zamiast królewskiego odzienia – nagość. Insygnia królewskie zastąpione ptasim piórkiem. W ponurych realiach lat 80. XX w. i stanu wojennego powstało dzieło przepełnione energią i ironią. Oto Józef Robakowski mówiący nam: „Sztuka to potęga!”.
Fot. Magdalena Lorek
Historyk sztuki, fotograf, pedagog i animator zarazem. Józef Robakowski to założyciel słynnych grup artystycznych Zero-61 czy Warsztatu Formy Filmowej, oraz aktywny uczestnik podziemnej Kultury Zrzuty. Swoją twórczością wyrażał antysystemowość jeszcze na długo przed wprowadzeniem stanu wojennego. Samodzielny i niezależny w swoich poszukiwaniach artystycznych, tworzył sztukę opartą na interdyscyplinarności i multimediach. Łączył instalacje, happeningi, performance i video-art, nie stroniąc również od konceptualizmu.
Sztuka Robakowskiego może wydawać się z początku skomplikowana ze względu na nawarstwienie znaczeń. Artysta zresztą, wpisując się w początki kina intelektualnego, często odwoływał się do wiedzy samych widzów. Inspirował się przedwojenną awangardą, zwłaszcza pracami Stefana i Franciszki Themersonów. Najważniejsze pozostawało dla niego jednak wykroczenie poza granice sztuki w kierunku multimedialności. Dzięki temu możliwe było wyzwolenie od starych, skostniałych konwencji estetycznych.
Prezentowana fotografia to jedno z kilku dzieł składających się na zestaw „Sztuka to potęga!”. Ów cykl autoportretów ukazuje Robakowskiego z różnymi akcesoriami codziennego, domowego życia (poza piórkiem pojawia m.in. młotek, krzyż, flaga itp.). Forma i dobór obiektów to w gruncie rzeczy ironiczna krytyka systemu PRL-u.
Praca powstała w czasie stanu wojennego, kiedy zdobycie przedmiotów niezbędnych do codziennego funkcjonowania nie było wcale rzeczą najprostszą. Faktycznie więc zasługiwały, by celebrować je z należną dumą i majestatem! A faktycznie, z drwiną, oczywiście. Artysta starał się przez to zwrócić uwagę na rolę mediów w budowaniu propagandy, którymi codzienność lat 80. była przecież wypełniona.
Tytuł „Sztuka to potęga” odnosi się również do filmu Robakowskiego przedstawiającego paradę wojskową na placu Czerwonym w Moskwie. Zmontowany z materiałów emitowanych na telewizyjnym ekranie i zestawiony z rockową muzyką, odnosił się krytycznie do ówczesnej medialnej rzeczywistości.
Właśnie podkreślając komunikacyjną warstwę sztuki i jej interakcyjność, Robakowski chciał uczynić każdą wypowiedź artystyczną swoją „własną”. Miało to być podstawą kina antypaństwowego. „Sztuka to potęga!” wydaje się realizować ten cel przy użyciu dowcipu i subwersji. Promieniuje z niej tak podkreślana przez artystę energia – w tym wypadku nie tylko witalna i biologiczna, widoczna gołym okiem, ale też, przede wszystkim, ironiczna. Koniec końców, jak mówił Robakowski: „Filmujemy WSZYSTKO, a okazuje się, że filmujemy zawsze siebie”.
Adam Pacholak, Dział Fotografii MNWr
■ Zoom na muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸