W białych rękawiczkach: prace Natalii LL

Wszystkie muzea posiadają swoje tajemnice i zakątki, do których wstęp mają tylko nieliczni pracownicy. Jednymi z takich miejsc są magazyny, gdzie niczym w skarbcu przechowywane są dzieła sztuki. Oto kolejna część cyklu „W białych rękawiczkach”, w którym kustosze MNWr prezentują ukryte i niedostępne na co dzień skarby.

Fot. Magdalena Lorek

Prace Natalii LL tworzone na początku lat 70. XX w. nie odbiegały mocno od stylistyki konceptualnej. Jej seryjne fotografowanie co godzinę zegarka zgodne było z „młotkowaniem” wizualnym, które uprawiał jej mąż – Andrzej Lachowicz.

Podobnie jak innym artystom tzw. fotomedializmu – zależało im nie na utrwaleniu chwili za pomocą zdjęcia i zatrzymania czasu, ale właśnie na ukazaniu jego nieuchwytności i złożoności. Razem ze Zbigniewem Dłubakiem, wówczas uznanym już awangardowym fotografikiem, tworzyli grupę „permanentnej fotografii” – PERMAFO, mającej na celu fotografowanie nie stricte artystyczne, a raczej rejestrację rzeczywistości.

Przedstawiając czynności banalne, takie jak golenie czy spacerowanie, w długich cyklach przypominających niemal fragment taśmy filmowej, dowartościowywać mieli tematy codzienności. Postulowali wyczyszczenie fotografii z tradycyjnych znaczeń, układając rozbudowane manifesty, naukowym niemalże stylem traktując o aparacie fotograficznym jako narzędziu permanentnej rejestracji.

Tych poważnie brzmiących artystów, jak i ich publikę, w konsternację wzbudziły prace Natalii LL, na których pokazywała zaczęła na przykład kobietę jedzącą banana lub kobietę, która banana już zjadła, a nawet kobietę w miłosnym uniesieniu z mężczyzną!

Lecz w zasadzie skąd to zakłopotanie? Czy jedzenie banana nie było rzeczą równie banalną, co golenie się? Być może nie, w końcu to PRL lat 70. – egzotyczne owoce były przecież rzadkością. A może owo jedzenie banana nie było banalne, tylko sugestywne, rozerotyzowane, seksualne? Być może, ale nawet jeśli, to czy miłość cielesna nie jest równie pełnoprawną częścią zwyczajnego życia, jak na przykład spacerowanie?

A może zachowania seksualne, pomimo swojej powszechności, powinny być traktowane w szczególny sposób? Być może, lecz w europejskiej sztuce akty i erotyczne tematy należały przecież do repertuaru największych mistrzów od dawien dawna. Dlaczego awangardowi artyści mieliby się do nich nie odnosić? W historii samej fotografii wielu przecież fotografików przedstawiało kobiece ciało – czy to Zdzisław Beksiński, czy twórcy związani z wystawami „Wenus”.

Ba, sam kolega Natalii LL z grupy, Zbigniew Dłubak, zasłynął wcześniej tym, iż na wyczekiwanej wystawie „Fotografia subiektywna” z 1968 roku przerobił detale kobiecego aktu na wiele sposobów, czyniąc z niego przestrzenną instalację. Ówczesna krytyka wychwalała właśnie jego prace, które miały być ciekawą grą między erotyzmem a powtarzalnością.

Reakcje na pracę Natalii LL mówiły prawdopodobnie więcej o samej publiczności, w przewrotny sposób wskazując na rządzące naszymi przyzwyczajeniami mechanizmy. Pokazywały to, o czym od paru już lat mówiło się za zachodnią stroną Żelaznej Kurtyny, gdzie feministki tzw. drugiej fali wskazywały na bardziej ukryte, subtelne sposoby kontroli wynikającej z płci. Chociaż oficjalnie kobiety zrównano prawnie z mężczyznami, w praktyce wciąż zarabiały (zarabiają?) mniej. Wciąż oczekiwano (oczekuje się?) od nich prac domowych, pracy na rzecz rodziny, opieki nad młodszymi i starszymi.

Krótko mówiąc, wciąż patrzono na ich działalność inaczej dlatego – bo nie były mężczyznami. Często dotyczyło to sfery codziennych obrzędów i sytuacji, których doświadczała większość kobiet. I chociaż wydawały się one problemami osobistymi, tak naprawdę niemożliwe było przeciwdziałanie im w pojedynkę – problem leżał bowiem w szeroko pojętej kulturze. Stąd słynne stało się stwierdzenie amerykańskiej badaczki Carol Hanisch – „the personal is political” (osobiste jest polityczne).

Natalia LL miała okazję spotkać się z artystkami utożsamianymi z ruchem feministycznym (np. Carolee Schneemann czy Mariną Abramović) na swoich zagranicznych stypendiach, m.in. do Nowego Jorku.

W krajach demokracji ludowej na zachodni feminizm patrzono wówczas z rezerwą – w końcu komunizm zrównał oficjalnie kobiety z mężczyznami, eliminując teoretycznie wszelkie problemy płciowe. W praktyce jednak obyczajowość PRL-u pozostawała dość konserwatywna – kobiety mogły co prawda wskakiwać na traktory, ale zdjęcie jednej z nich jedzącej banany czy parówki dla wielu okazało się już zbyt erotycznym doświadczeniem.

W ten sposób Natalia LL, wykorzystując konceptualny język sztuki, pokazywała nie tylko swoje codzienne zwykłe życie i swoich bliskich, ale konstruowała subtelny i celny zarazem komentarz dla polskiej obyczajowości. Jak się wydaje, pozostaje on aktualny do dziś…

Adam Pacholak, Dział Fotografii MNWr

■ Zoom na muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸

 

print