W białych rękawiczkach: Eugeniusz Haneman

Wszystkie muzea posiadają swoje tajemnice i zakątki, do których wstęp mają tylko nieliczni pracownicy. Jednymi z takich miejsc są magazyny, gdzie niczym w skarbcu przechowywane są dzieła sztuki. Oto kolejna część cyklu „W białych rękawiczkach”, w którym kustosze MNWr prezentują ukryte i niedostępne na co dzień skarby.

Uważany dziś za nestora polskiej fotografii, brał udział w ponad 150 wystawach, a jego zdjęcia reprodukowano w niezliczonych pozycjach książkowych. W 2013 roku jego imię nadano Galerii Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi.

Urodzony 14 kwietnia 1917 roku Eugeniusz Haneman pochodził z inteligenckiego domu – jego matka była nauczycielką, a ojciec wykładowcą akademickim. To właśnie dzięki rodzicom już w wieku 5 lat pierwszy raz trzymał w rękach aparat fotograficzny. Swój pierwszy sprzęt otrzymał w szkole powszechnej – był to niemiecki automat na dwanaście klisz szklanych. Wtedy zaczął samodzielnie wywoływać negatywy i kopiował na papierze „dziennym”.

Po ukończeniu prywatnego gimnazjum im. Mikołaja Reja w Warszawie rozpoczął naukę w Liceum Fotograficznym, gdzie spotkał swoich mistrzów: Mariana Dederkę, Jana Alojzego Neumanna oraz Wilhelma Stonawskiego, który był specjalistą od technicznej obróbki.

Fot. Magdalena Lorek

Na początku swojej przygody fotograficznej Haneman zafascynowany był twórczością Jana Bułhaka – będąc jeszcze w szkole, wykonywał bardzo malarskie pejzaże za pomocą technik szlachetnych. Sam później opisując swoją drogę artystyczną utożsamiał się z ideami piktorializmu mówiąc o swojej twórczości:

„Nigdy nie starałem się zadziwić świata i ludzi nowymi »sztuczkami« fotograficznymi, żadnymi eksperymentami formalnymi, a trzymałem się zasady, podanej przez mistrza Jana Bułhaka: fotografuj sercem. Z tego też powodu nigdy nie należałem do tzw. awangardy, poszukiwaczy, chociaż przyznam się i w to próbowałem się bawić. Mimo wszystko należę do tej »starej szkoły« Jana Bułhaka, a nawet i Mariana Dederki”.

Po ukończeniu szkoły podjął pracę w zakładach fotograficznym „Portret przy kawie” oraz „Van Dyck” w Warszawie, gdzie pracował do 1944 roku. Brał udział w powstaniu warszawskim jako fotograf Delegatury Rządu. Po wybuchu walk udało mu się skontaktować z Kazimierzem Gregerem, właścicielem sklepu fotograficznego, który przekazał mu małoobrazkowy aparat fotograficzny Baldina. Hanemanowi udało się uratować 15 rolek filmów. Zakopał je w piwnicy jednego z warszawskich domów, a później przekazał do Muzeum Historycznego Warszawy. Po wojnie pracował jako autor zdjęć do filmów dokumentalnych i jako operator-korespondent.

W 1947 został przyjęty do Związku Polskich Artystów Fotografików. W latach 1953–2005 był wykładowcą w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej w Łodzi, gdzie mieszkał. To właśnie to miasto najbardziej lubił fotografować – ze swoim aparatem uczestniczył we wszystkich ważnych wydarzeniach. Tak bardzo przywiązał się do tego miejsca, że (za Jadwigą Jędrachowską) możemy nazwać Hanemana „Fotoreporterem Łodzi”.

Oprócz fotografii drugą wielką pasją Hanemana były podróże. Po wojnie oddawał się tej pasji, najpierw na rowerze, motorowerze, a później skuterem marki Peugeot, na którym w 1968 zwiedził Węgry, a później Lwów. W 1956 odwiedził Włochy, Grecję, Hiszpanię, Szwecję, Finlandię, gdzie cały czas fotografował. Za namową Hanny Idzieńskiej, która spędzała wakacje w Bułgarii malując, sam chwycił za pędzel, tworząc pejzaże w akwareli i oleju. Te doświadczenia bardzo wpłynęły na twórcze postrzeganie świata Hanemana, które mają swoje odbicie w ujęciach polskich miast, m.in. Łodzi.

I to właśnie Łódź jest bohaterką fotografii pod tytułem „Odpoczynek” lub „Odpoczynek aniołów”. Jest to jeden z najbardziej znanych kadrów w dorobku Eugeniusza Hanemana. Pokazywana na wielu wystawach, w tym na autorskiej w 1960 roku. Znalazła się również na okładce albumu Haneman. Fotografie z 2007 roku.

Dzięki zastosowaniu małej głębi ostrości fotograf uzyskał nieco senny, oniryczny charakter nawiązujący do takich mistrzów fotografii jak Robert Doisneau czy Henri Cartier-Bresson. Na rozmytym, lekko rozbielonym tle widzimy fragment pędzącego samochodu i tramwaj – symbole dynamicznego miasta, którym przeciwstawiony jest statyczny i symetryczny plan pierwszy – skrzypce i sylwetki siedzących tyłem trzech mężczyzn. Zestawienie ze sobą wiszących instrumentów usytuowanych na wysokości ludzkich głów nadają ujęciu surrealistyczny charakter.

W tym wyjątkowym kadrze pasja Hanemana do fotografii reportażowej spotyka się z artystycznymi poszukiwaniami nowych form wyrazu.
Eugeniusz Haneman, jak mówili o nim jego uczniowie i współpracownicy, był człowiekiem spokojnym i cichym, całkiem pochłoniętym swoją pracą. Nie szukał rozgłosu, sławy, zawsze trochę z dystansu przyglądał się łódzkiemu środowisku artystycznemu.

Edward Zajiček mówił o nim: „Zwrócił moją uwagę tak wspaniałymi cechami charakteru jak szlachetność, dobroć i absolutna skromność. Czy taki człowiek może zaistnieć w świecie filmowców? Haneman uważa, że sama doskonałość pracy, bez dodatkowych działań i starań wystarczy do odniesienia sukcesu. I na niwie fotografii artystycznej ten sukces osiągnął”.

Artysta zmarł 15 stycznia 2014 r.

Aleksandra Szwedo, Dział Fotografii MNWr

■ Zoom na muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸
 

print