Studenckie lata Wojciecha Kossaka

Kiedyś to było… Kubeł zimnej wody na głowę (i w dodatku wprost na nowy surdut!), dotkliwe dla studenckiej kieszeni „wkupne” w pobliskiej winiarni oraz obowiązek dorzucania koksu do pieca, aż do pojawienia się kolejnego „nowego” – takie oto próby czekały na Wojciecha Kossaka w paryskiej szkole.

Kossak spędził w niej 5 lat: od 1877 do 1883 roku. List polecający do profesora i doskonałego malarza owej szkoły – Leona Bonnata – napisał mu sam Henryk Rodakowski.

Mimo przejścia „chrztu pierwszoklasisty”, Wojciech bardzo dobrze wspominał lata swoich studiów i zwyczaje panujące we francuskiej szkole: „powaga z jaką się traktuje pracę przez trzy kwadranse jednej godziny, a szkolona, pełna młodości, figlów, dowcipu wesołość przez kwadrans pauzy”.

Fot. Wikipedia

Zdarzyło się też Wojciechowi być w Paryżu prawdziwym „bohaterem dnia” z powodu wydarzeń, do których doszło na Salonie Paryskim. Jego obraz Portret panny Celine Delèsy z powodu braku miejsca, bądź też niesprawiedliwego faworyzowania innych artystów, wyeksponowano w zewnętrznej galerii z kolorowymi witrażami. Padające przez nie światło zupełnie zmieniało barwy obrazu. W rezultacie panna Fifine (Celine Delèsy) – modelka niezwykłej urody – na płótnie wyglądała jak „potwór! olbrzymia jakaś papuga”.

Kossak nie mógł znieść tego upokorzenia; wziął nóż, wszedł na drabinę i przy zbierającej się widowni wyciął płótno z ramy, po czym z dziełem pod pachą opuścił wystawę. „Na kilkadziesiąt dzienników, wchodzących spod prasy dwa razy dziennie, wszystkie bardzo sympatycznie pisały o moim »coup de tête«”.

Prezentowany Autoportret w mundurze ułańskim był pierwszą pracą Wojciecha Kossaka, którą udało mu się wystawić na Salonie Paryskim. Na szczęście – tym razem bez niespodzianek.

Sylwia Błachowicz, Dział Promocji i Komunikacji MNWr

■ Zoom na muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸
 

print