Rozmowa z Barbarą Przerwą, kustoszem w Dziale Edukacji Muzeum Narodowego we Wrocławiu (w oddziale MNWr – Pawilonie Czterech Kopuł Muzeum Sztuki Współczesnej), pasjonatką tańca.
Fot. M. Lorek
Taniec intuicyjny to „widzę dzieło sztuki i zaczynam tańczyć”?
Właśnie tak! Warsztaty tańca intuicyjnego do dzieł sztuki w Muzeum Narodowym we Wrocławiu to moja autorska koncepcja. Proszę sobie wyobrazić sytuację: przychodzimy do muzeum i oglądamy dzieła sztuki. Wiemy, że widzowie mogą przeżywać dzieło w różny sposób. Niektórzy zaczną robić notatki, inni setki zdjęć, może ktoś natchniony obejrzanym dziełem sztuki napisze wiersz. Albo dzieło rozbudzi w człowieku potrzebę, żeby wziąć ołówek lub farby, zacząć malować lub rysować. Mnie, animatorce kultury o specjalizacji tanecznej (to jedno z moich wykształceń, bo jestem też pedagogiem muzealnikiem), taniec był zawsze bardzo bliski. Uważam, że możemy przeżywać dzieło sztuki przez ruch i ciało. Wynika to z moich wieloletnich obserwacji oraz uwielbienia dla idolek. Patrząc z perspektywy XXI wieku dostrzegam, że już ponad 100 lat temu tancerki czerpały natchnienie z dzieł sztuki. Koncepcja tańca intuicyjnego jest jedną z możliwości percepcji eksponatów muzealnych. Taniec może uwolnić energię.
W ogóle, mimo mody na telewizyjne taneczne turnieje, przestaliśmy tańczyć. Kiedyś ludzie tańczyli nie tylko dla rozrywki, były tańce wojenne, przebłagalne, szamańskie, czyli lecznicze. Taniec intuicyjny ma wielki aspekt terapeutyczny. Obecnie pogłębiam swoją wiedzę z tego zakresu i uczestniczę w rozwojowym kursie terapii tańcem i ruchem. W połączeniu z arteterapią to niewyczerpalna studnia inspiracji warsztatowych.
Fotodokumentacja z zajęć w Muzeum Narodowym i Oddziałach
Które tancerki inspirują Panią szczególnie?
Flagową jest Amerykanka Isadora Duncan, która – inaczej niż uczestnicy moich warsztatów – tańczyła do muzyki, dobierając utwory do swoich występów, ale czerpała natchnienie ze sztuki starożytnej Grecji, która ją bardzo inspirowała i rozwijała. Uważała, że taniec powinien być swobodny. Dziś wydaje się to naturalne, lecz należy pamiętać, że Duncan była jedną z największych reformatorek tańca. Tańczyła tylko w lekkich sandałkach lub boso, zakładała powiewne tuniki, tańcząc swobodny ruch, nie klasyczny i skrępowany wyznaczonymi krokami. Oczywiście przygotowywała się do występów, ale uważała, że wszystko powinno wyjść z ciała, a tańczymy przede wszystkim odczucia i emocje. Podziwiała greckie wazy, oglądała pozy postaci i starała się energię z greckich waz pokazać w swoim tańcu.
Wielcy twórcy często szukali korzeni w Grecji.
Duncan kochała Grecję, jeździła tam, tańcząc na tle architektury greckiej, pozyskiwała jej energię, czuła ducha starożytności.
Bliska mi jest też niemiecka tancerka Mary Wigman, reprezentująca ekspresjonizm niemiecki. Będąc mocno związana z nurtem niemieckiego ekspresjonizmu w sztukach plastycznych, czerpała natchnienie z obrazów, a artyści czerpali wiele z jej tańców. Często w swoich występach rezygnowała z muzyki. Było słychać jej oddech, kroki na scenie. Poprzez ruch autentyczny – bardzo wyraziste gesty –opowiadała historie przesycone emocjonalnym napięciem.
Wśród moich autorytetów jest też Anna Halprin, słynna amerykańska tancerka, nauczycielka i terapeutka. Dożyła wieku stu lat, była tancerką baletową, rozkochaną w tańcu współczesnym, rozwinęła swój taniec, przeobraziła go w medium pomagania ludziom z różnymi chorobami: nowotworami, AIDS, prowadziła warsztaty dla nieuleczanie chorych, a także Circle the Earth – rytuał taneczny, w którym wspólnoty konfrontują się z codziennością. Wprowadziła do terapii tańcem rysunek: tańczymy, rysujemy nasz taniec, potem tańczymy to, co narysowaliśmy. Niezwykle inspirująca postać.
W Muzeum zajmuje się Pani nie tylko tańcem…
Jestem edukatorem muzealnym, od 1994 roku trzonem mojej pracy jest obsługiwanie widza, czyli szeroko pojęta edukacja – od najmłodszych dzieci po dorosłych. Muzeum prowadzi wszelkiego rodzaju inicjatywy edukacyjne: wykłady w różnych cyklach, lekcje muzealne w dni powszednie – dla dzieci i dorosłych, zaczynając od przedszkolaków, a kończąc na studentach Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Pomagamy zrozumieć sztukę wszystkim grupom wiekowym, nasze spotkania cieszą się wielkim zainteresowaniem. Oprócz tego prowadzę całe spektrum działań weekendowych: warsztaty dla dzieci i dorosłych.
Co jest najbliższe Pani i odpowiada potrzebom widowni?
Widownia jest bardzo zróżnicowana. Na to pytanie są dwie odpowiedzi. Jedna: co lubi widownia. Druga – co ja kocham najbardziej. Wszystkie nasze działania cieszą się dużym powodzeniem, bo mnóstwo ludzi bardzo potrzebuje powiększać swoją wiedzę z historii sztuki czy o naszych zbiorach. Systematycznie przychodzą, nawet każdego roku, na te same wykłady w ramach „Kursu historii sztuki”. Interesują się swoimi ulubionymi epokami i twierdzą, że z tych samych wykładów każdego roku dowiadują się czegoś nowego. Bardzo lubiana jest nasza niezwykle szeroka oferta dla dzieci. Mamy zajęcia dla rodziców z dziećmi w wieku już od lat 2. To nie są zajęcia stricte dla tych dzieci, bo przekaz intelektualny jest adresowany do rodziców. Ale najważniejsze jest to, że rodzic z małym dzieckiem nie jest wykluczony z kultury, może przyjść do muzeum i zwiedzać z dzieckiem na rękach. Często żartuję, że to idealny wiek dziecka dla nieśmiałych rodziców do samodzielnego oprowadzania po muzeum, bo dzieci w tym wieku nie zadają bardzo trudnych pytań. Można wszystko im pokazać, każde swoje ulubione dzieło. Potem są grupy dla dzieci w wieku 3–5 lat i 6–12 lat. Dzieci są zawsze mile widziane we wszystkich naszych oddziałach. Dla mnie najważniejsze i najbliższe sercu są warsztaty tańca intuicyjnego, rozwijane od 2017 roku, to bardzo mi bliska idea pracy edukacyjnej. Dzisiejsze dwa warsztaty dla dorosłych i jedne dla dzieci rozwinęły się z jednego warsztatu dla dzieci. I one mnie pochłaniają.
Emocje są ważne w tradycyjnym tańcu, czy tu także?
Są niezwykle ważne w przeżywaniu dzieł sztuki, więc i w tańcu nimi inspirowanym. Pokazują, jako dzieło sztuki oddziałuje na nas. Bardzo cennym doświadczeniem dla mnie jest prowadzenie warsztatów dla dorosłych, składają się one z dwóch podejść do dzieł sztuki. Podczas warsztatów „Plastyka tańca” tańczymy do dzieł w muzealnych galeriach w Muzeum Narodowym przy pl. Powstańców Warszawy 5. Na drugi cykl – „Co mnie porusza w sztuce współczesnej” – zapraszam do Pawilonu Czterech Kopuł (przy ul. Wystawowej 1). Warsztaty w Muzeum Narodowym są bardzo mocno oparte na symbolice sztuki. Mam już piękne wspomnienia z poprzednich zajęć. Jeden z bardzo ciekawych pomysłów, które świetnie nam się tańczyło, to motywy symboliczne w sztuce, np. żywioły. Jednymi z bardziej poruszających były warsztaty, kiedy tańczyliśmy taniec żywiołu wody.
Oglądaliście obrazy, na których jest woda?
Tak, wybrane eksponaty z wodą, np. krajobraz morski, płynąca rzeka, staw, strumień, wodospad (Piter Mulier Młodszy, Pejzaż z wodospadem, ok. 1700 rok, Johann Oswald Harms, Ruiny antyczne, 1671, Maximilian Joseph Schinnagel, Górska dolina rzeki z wędrowcami, ok. 1730, Ludwik de Laveaux, Zachód słońca nad morzem, 1892). Oglądamy wodę z perspektywy malarsko-przyrodniczej – patrzymy, jak woda jest namalowana, obserwujemy ślady pociągnięcia pędzla. To jedna ścieżka inspiracji do tańca: woda jako żywioł i w jaki sposób malarz ją namalował. W sali wizualnej miałam przygotowaną prezentację multimedialną, prezentowałam „wodną” światową sztukę, szeroko pojętą, bo dotarliśmy nawet do Egiptu. Chodziło o aspekt symboliczny: czym woda jest, jakie symboliczne znaczenie ma w sztuce? Może być oczyszczająca, dająca życie lub być symbolem zagłady, co pokazują sceny potopu: np. freski Paola Uccello z kościoła Santa Maria Novella we Florencji.
To wszystko połączyliśmy, bo po zwiedzaniu i prelekcji tańczyliśmy do przygotowanej wizualizacji. Tańczyliśmy aspekty przyrodnicze, zaczynając od delikatnego strumyka, przez silny strumień, morze i sztorm, pokazując energię wody w tańcu intuicyjnym. Potem przechodziliśmy przez sferę symboliczną. W ten sposób przetańczyliśmy wszystkie żywioły: wodę, ogień, ziemię i powietrze. Proponuję spacer po Muzeum Narodowym i odszukanie dzieł, które nas inspirowały (Malarz wrocławski, Tablica Prawa i łaski z epitafium Johannesa Hessa, 1547–1549; Tobias Fendt, Chrystus zapowiada sąd ostateczny, 1567; Adolf Dresler, Wnętrze lasu, 1864; Konrad von Kardorff, Kamieniołomy, 1913; Alfred Nickisch, Letni dzień, 1915). Mieliśmy zajęcia o symbolicznym znaczeniu owoców w dziele sztuki (Pieter Claesz, Martwa Natura, 1633), łącznie z degustacją, można było zatańczyć smak, zapach, jak się je brzoskwinie, banana, jak winogrono, jabłko. Różne energie znajdziemy w owocach. Winogrono może kojarzyć się z krwią Chrystusa przelaną na krzyżu, a równocześnie winne grona to przecież Bachus, dionizja i intensywna zabawa na bachanaliach. Mocne zaplecze sztuki nowożytnej to wspaniałe podłoże do tańca intuicyjnego.
Korzysta Pani ze światowej sztuki. Które muzealne kolekcje z Muzeum Narodowego we Wrocławiu są dla Pani wyjątkową inspiracją?
W tym roku prowadzę „Plastykę tańca w odcieniu japońskim”. Kocham sztukę japońską i chińską. Mamy dwie wspaniałe kolekcje malarstwa, rzeźby i rzemiosła artystycznego z Japonii i Chin. W tym roku tańczymy do dzieł sztuki japońskiej, w przyszłym będziemy tańczyć do chińskiej. Przerobiliśmy już symbolikę kwiatów i drzew w sztuce japońskiej, tańcząc kwitnącą wiśnię, chryzantemę, irysy – wczuwamy się w delikatność kwiatów, ale i w warstwę symboliczną. Kwitnąca wiśnia w środowisku samurajów była symbolem pogardy dla śmierci, chryzantema długowieczności, a irys waleczności. Łatwo było zatańczyć wiotkie gałązki wierzby płaczącej, ale w sztuce japońskiej to symbol kobiecej uległości. Tańczące panie miały mieszane uczucia, z jednej strony był to piękny, płynący ruch. Trudniej już było zaakceptować przesłanie symboliczne, przecież dziś mamy często inne zdanie na ten temat niż dawniej bywało. Ale drzewo niosło energię i emocje, dzięki niemu odkryłyśmy inne „ja”. Z kolei bambus jest symbolem nieugiętości, kwitnąca śliwa wytrwałości, tu taniec nabrał mocy! Niezwykłe okazały się też warsztaty o samurajach, w kolekcji mamy miecze i zbroje samurajskie, okazało się, że panie znakomicie wczuwają się w bycie samurajem. Odkryliśmy aspekty kodeksu Bushido podczas spektakularnych warsztatów. W najbliższy weekend [28–30 stycznia 2022 – przyp. red.] będziemy tańczyć motyw zwierzęcia w symbolice japońskiej. Będzie smok, kogut i tygrys, zające, kaczka, karp, motyl. Kto ma ochotę odkryć swoje „wewnętrzne zwierzę” i jego symboliczne znaczenie, zapraszam serdecznie.
Od czego zaczęła się Pani fascynacja tańcem?
To długofalowy proces. Jestem absolwentką Studium Animatorów Kultury i Bibliotekarzy o specjalizacji tanecznej, ale dla mnie – ekspansywnego, ruchliwego dziecka – taniec, ruch był zawsze ważny. Taniec intuicyjny to wolność, poruszam się tak, jak podpowiada mi ciało i intuicja, ale czasem wśród moich uczestników warsztatów wyczuwam sparaliżowanie „niepotrafieniem”. Tańcząc taniec klasyczny, towarzyski, ludowy, zawsze idą za tym kroki, choreografia. I to czasami ludzi blokuje, a na moich warsztatach poruszamy się swobodnie, autentycznie, tak, jak mamy ochotę.
Moja obserwacja radości płynącej z tańca łączonego ze sztuką zaczęła się od dzieci. Lekcja muzealna trwa od 45 minut do godziny. Tematem jest np. Twórczość Jan Matejki – licealiści spokojnie wysłuchają wykładu, ale uczniowie trzeciej klasy podstawówki, kiedy przerabiany jest blok o Matejce, po kilkunastu minutach zaczynają się kręcić. Zaproponowałam więc coś na rozruszanie – ustawialiśmy się jak postacie na obrazie, „malowaliśmy” obraz, tańcząc. Pamiętając, że Matejko malował wielkie dzieła z rusztowań, podskakiwaliśmy „do sufitu”, malowaliśmy zamaszystymi ruchami. Droga do tańca intuicyjnego wiodła od obserwacji, że dzieci potrzebują ruchu. Potem przyszedł czas na dorosłych, kiedy prowadziłam „Muzealne poruszenie” dla dzieci, zwłaszcza mamy też chciały potańczyć. I tak powstały warsztaty dla dorosłych odbiorców.
Można biegać i tańczyć w muzealnej przestrzeni?
Zawsze czułam, że ta przestrzeń jest idealna do tańczenia, nieraz zdarzało mi się robić piruety w salach, co mogą potwierdzić pracujące w nich panie (śmiech).
W warsztatach „Co mnie porusza w sztuce współczesnej” bardzo ważne aspekty to faktura, barwa obrazu. To, jak został namalowany, jaka jest plama, linia, kreska, bo sztuka współczesna może nas pociągać formą. Jeśli wejdziemy w aspekt surrealizmu, możemy szukać głębi symbolicznej, ale jest mnóstwo wspaniałych malarzy poruszających nas kolorem i sposobem położenia farby na płótno. W kolekcji stałej prezentujemy m.in. prace Tadeusza Brzozowskiego, Alfreda Lenicy, Jerzego Tchórzewskiego, Alfonsa Mazurkiewicza, Józefa Hałasa! Obrazy tych malarzy interpretuję tańcem najchętniej.
Taniec to wolność, sztuka to wolność. Świetnie się składa!
Ważnym aspektem w tańcu intuicyjnym w Pawilonie Czterech Kopuł jest pozwolenie sobie na interpretację dzieła sztuki tak, jak chcemy. Ktoś kiedyś powiedział, że dzieło sztuki się na nas nie obrazi, jeśli wywoła w nas negatywne odczucia. Przeżywając dzieło sztuki przez ciało, możemy sobie pozwolić na przerobienie bardzo trudnych treści.
W Pawilonie Czterech Kopuł jest obecnie prezentowana wystawa czasowa „Abakanowicz. Totalna”. Chyba nie jest łatwo tańczyć do jej niezwykłych dzieł.
Tej wystawie poświęcę cztery warsztaty. Oczywiście, że nie jest to rozrywka, przecież np. mamy Gry wojenne – zwalone drzewa, wyposażone w ostrza, obejmy metalowe, owinięte płótnem jak opatrunkiem. Nie patrzymy na nie wyłącznie w kontekście historycznym, ale szukamy w nich siebie. Czy to symbol dzisiejszej kondycji ludzkiej, czy symbol „pójścia na wojnę” z przyrodą? Zobaczymy, co wytańczymy. Należy pamiętać, że dziś mamy większą ekologiczną świadomość, a Abakanowicz często sięgała do swoich przeżyć z dzieciństwa i z czasów wojny. Jej Tłum to 26 postaci bez głów, oglądając je, niektórzy czują się przestraszeni, chcą je ominąć. Z kolei Plecy niektórzy chcą przytulić. Abakany skłaniają wręcz do „kłębienia się” wśród nich. Mutanty wydają się miłe, ale zagłębiając się w ich symbolikę, myślimy o tym, co jest inne i wyrzucane poza nawias społeczeństwa. Na tej wystawie możemy znaleźć niesamowite aspekty do tańca intuicyjnego. Ważne jest, aby pamiętać, że w tańcu intuicyjnym każdy krok, gest jest dobry. Możemy zatańczyć to, co widzimy, i to, co czujemy. Może do tańca zainspiruje nas nastrój dzieła sztuki, albo własne przemyślenia w warstwie symbolicznej?
Sztuka pociąga i porusza – DOSŁOWNIE!
Rozmawiała Małgorzata Matuszewska
■ Muzealne rozmowy ➸