Olga Budzan, etnografka, ilustratorka, edukatorka w Muzeum Etnograficznym, absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Gerrit Rietveld Academie w Amsterdamie, opowiada o cyklu „Hafty w ogródku”.
Trzy wakacyjne niedziele można spędzić w przepięknym ogrodzie Muzeum Etnograficznego. Prowadzony przez Panią cykl zapowiada się interesująco.
„Hafty w ogródku” to przede wszystkim okazja do tego, żeby miło spędzić czas w Muzeum. To także możliwość poznania innych ludzi zainteresowanych tradycyjnymi rzemiosłami. Najbardziej zależy mi na spotkaniu.
Czym się charakteryzuje haft poleski?
Nie tylko w poleskim, we wszystkich haftach, których będziemy się uczyć w ogrodzie Muzeum Etnograficznego, są atłaski, ściegi za igłą, krzyżyki. Wszystkie rodzaje są trochę podobne do siebie, wykonane w podobnej kolorystyce. Na przykład haft oparty na bazie gwiazdek i krzyżyków może kojarzyć się z ukraińskimi zdobieniami, ale też z norweskimi. W czasie naszych warsztatów odbywających się w cyklu „Hafty w ogródku” chcę pokazać tkaniny, które mamy w Muzeum. A na zajęciach można zrobić kopię czegoś, co zobaczymy, albo impresję na temat obejrzanego haftu. Tradycyjne wzory możemy wykonać np. w innym kolorze niż ten, który obejrzeliśmy. Kiedyś prowadziłam zajęcia z haftu kaszubskiego, wówczas wiele osób chciało robić hafty w odwzorowaniu 1:1, ale bardzo pięknie wychodzi pokazanie ich nie dokładnie tak samo, lecz w innych barwach. Niezwykły efekt daje np. haft kaszubski bez koloru niebieskiego.
Jakie ciekawe haftowane tkaniny są w zbiorach Muzeum?
Mamy przede wszystkim koszule. Oglądanie ich budzi wielki szacunek, bo dostrzegamy ilość pracy włożonej w ich wykonanie. Tkaniny poleskie przeważnie są dość skromne. Strój poleski w naszych zbiorach jest bardzo ascetyczny, ale efekt całości zależał zawsze od temperamentu pani wykonującej ubiór. To, co rozumiemy pod pojęciem strojów regionalnych, to jest duże uogólnienie. Przy wykonywaniu kopii można otworzyć wyobraźnię. Przecież w każdej wiosce znajdzie się ktoś, kto robi wszystko „na odwrót”, stosując np. nie czarno-białe hafty, ale czerwono-fioletowe. Nie warto ograniczać wyobraźni.
Jaki haft mają koszule?
Krzyżykowy, zwykle na mankietach, są też fragmentarycznie zdobione stójki. Fragmentaryczność zdobień stanowi o ich pięknie, bo zestawia się gładką tkaninę z obszytym fragmentem. To bardzo pięknie wygląda, choć nie rzuca się w oczy, jak haft koralikowy lub inny mieszany. Ale jest to wyraziste piękno prostoty.
Jakie kolory stosowane są w poleskim hafcie?
Biały, czerwony, ale nie tylko. Haftująca pani robiła różne wzory i różne kolory.
Tkanina koszulowa to…
…oryginalnie len, lecz czasem z Hanną Gollą [kustosz Dział Tkanin i Strojów Muzeum Etnograficznego] przyglądamy się uważnie koszulom i odkrywamy, że niektóre mają domieszki. Ale raczej są uszyte z lnu, szczególnie te powstałe na Wschodzie. Zdarzają się lny z domieszką jedwabiu, co widać, bo tkanina się błyszczy, ale bywa, że błyszczy się też z powodu zużycia pod wpływem żelazka. Stara lniana koszula świetnie nadaje się do liczenia krzyżyków, bo warto wiedzieć, że do haftu nie są potrzebne olbrzymie umiejętności, ale trzeba umieć liczyć.
Haft huculski…
… jest bardziej kolorowy. W Muzeum mamy np. kożuchy haftowane wełną, często czerwoną, co będzie można obejrzeć na warsztatach. Przyjrzymy się prostocie lnianych tkanin obszywanych bawełną. Często nici były bawełniane. Niektóre zaś koszule są haftowane jedwabiem.
Skąd kobiety brały takie nici, chyba droższe od zwykłych?
Od obwoźnych sprzedawców, choć na Polesiu to mniej możliwe. Warto wspomnieć o ozdobnych ręcznikach, mających często haftowane brzegi. Służyły różnym celom, np. ozdabiały ikony. Niestety w naszych zbiorach nie mamy klasycznych ikon, tylko jedną podróżną. Klasyczny poleski ręcznik jest haftowany krzyżykami w kwiaty. Są różne techniki łączone, bordiura zrobiona szydełkiem i haft na tkaninie.
Jakich jeszcze haftów będziemy się uczyć w muzealnym ogrodzie?
Lwowskich, wileńskich. One różnią się wpływami z miasta, ale też wpływami wschodnimi. Na warsztatach pokażemy nasze tkaniny, bardzo ciekawe są te wileńskie. Niezwykłe są także makatki – choć nie ma między nimi znaczących różnic, to są doskonałą okazją do rozmowy rozmowy o regionach i zwyczajach mieszkańców, których przodkowie lub oni sami przybyli do Wrocławia.
Makatki mają główny temat haftowanej opowieści?
Wiele różnych, ale ciekawe jest, że można o nich mówić z perspektywy fenomenu popkultury. Nie różnią się na przykład ze względu na region, z którego pochodzą. Kiedy pod koniec XIX wieku zaczął się na nie wzrost koniunktury w krajach niemieckojęzycznych, teksty pochodzące z takich makatek były tłumaczone na polski, często w okaleczonej formie. Na bazarze można było kupić makatkę z wzorem do zahaftowania – napisem „dobrego apetytu” zamiast „smacznego”. Na makatkach pojawiały się tematy związane ze schludnością, czystością w domu, myciem rąk, owoców, dobrodziejstwem płynącym z zimnej wody, bajkowe, z pięknymi widoczkami. W Muzeum Etnograficznym mamy ich dużo. Bliskie mojemu sercu są: jelonki na rykowisku, Królewny Śnieżki, owoce, motyw rogu obfitości czy bliskiego mieszkańcom wsi kosza obfitości. Wszystkie makatki są bardzo interesujące, nie zawierają jednak regionalizmów. Są opisane różnymi językami, lecz pokazują treści najbliższe ludziom – to, co było istotne dla twórców tych makatek – kult harmonii domowej.
Na makatkach są przedstawiane zwierzęta?
Tak, różne kotki, pieski. Często treść jest opisana haftem, bo nie każda pani umiała dokładnie wyrysować, a potem wyhaftować to, co chciała pokazać. Podpis pomagał w rozumieniu obrazka, tekst miał więc funkcję pomocniczą. Nie każdy umie coś pięknie narysować i – co za tym idzie – wyhaftować, ale już porządnie coś napisać potrafi większość ludzi, zwłaszcza tych, których uczono kaligrafii. I dlatego makatki są otwarte, demokratyczne. Warto podkreślić, że haftowanie to przede wszystkim tanie hobby – tamborek kosztuje maksymalnie kilkanaście złotych, a można haftować np. czekając na coś w kolejce. Haftowanie to także wyraz tęsknoty za wolnym czasem. Człowiekowi potrzebne jest święto, i jeśli tylko jest okazja, by usiąść i zrobić coś spokojnie, powoli (a przecież haft to bardzo powolna technika twórcza), to właśnie jest święto.
Ma Pani ulubioną formę haftu?
Bardzo lubię hafty czarne na czarnym, białe na białym, bo opierają się na grze światła. Stosowane są w wielu kulturach. Biała nić na białej materii jest związana z kulturą elitarną, bo świadczy o tym, że osoba ubrana w tak haftowany strój nie pracuje fizycznie. Przecież ktoś ciężko pracujący nie założyłby rzeczy z haftowanymi na biało rękawami, z białym kołnierzykiem lub mankietami. Te zdobienia kojarzą się z dworską kulturą Europy. Bardzo spodobał mi się haft palestyński, z prostymi geometrycznymi wzorami będącymi nawiązaniami do lokalnej fauny i flory – pewne motywy odnoszą się do konkretnych roślin, np. granatów, cytrusów, palm. Wszystkie są piękne, pracujemy nad wystawą współczesnego haftu w Muzeum.
Czarny na czarnym kojarzy się tylko z żałobą, czy jest po prostu elegancki?
Na wystawie poświęconej kulturze ślubnej widziałam haft z Hirschbergu, czyli Jeleniej Góry – XIX-wieczną czarną suknię ślubną haftowaną na czarno. Czarne hafty na czarnym materiale są nastawione na wspaniały efekt – lecz dyskretny i uzyskany wyjątkową formą. Można przecież przyciągnąć wzrok złotą nicią, błyskotkami, ale czerń na czerni jest dla koneserów.
Rozmawiała Małgorzata Matuszewska
Warsztaty dla dorosłych w ramach cyklu „Hafty w ogródku” w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu:
— 7 lipca 2019 o godz. 12:00 – haft poleski
— 21 lipca 2019 o godz. 12:00 – haft huculski
— 25 sierpnia 2019 o godz. 12:00 – haft wileński
Wstęp z biletem za 5 zł, obowiązują zapisy w tygodniu poprzedzającym wydarzenie – tel. 71 344 33 13 lub edukacja@muzeumetnograficzne.pl – gwarancją uczestnictwa jest uzyskanie potwierdzenia telefonicznego bądź mailowego.