„W życiu, osobiście, nie znoszę parasoli” – tak wypowiedź na temat wykorzystywania tych przedmiotów w swoich dziełach podsumował Tadeusz Kantor.
Dziwna to konkluzja w ustach kogoś, kto przez część swojego życia kolekcjonował właśnie parasole. Dlaczego więc te porzucone, nielubiane przedmioty znalazły swoje miejsce w dziełach Kantora?
Patrząc na Emballage II. Parasol i postać rzuca nam się w oczy niesamowity kontrast pomiędzy dwójką „bohaterów” tego obrazu. Leżąca kobieca postać – niby zrelaksowana i uśmiechnięta, a jednak przy tym niejako pozbawiona własnych emocji, ,,wypłaszczona” przez artystę poprzez zastosowaną stylistykę, szkicowość i schematyczność oraz sprowadzenie jej mimiki do wyrazu bezuczuciowej kukiełki. Dodatkowo kobieca postać została zdegradowana, zepchnięta do dolnej krawędzi obrazu. Główną rolę odgrywa tutaj tak naprawdę parasol. Umieszczony w centrum kompozycji, rzeźbiarsko uformowany i pokryty grubą warstwą farby, wydaje się tętniący życiem i poruszony, jakby wewnątrz jego rozedrganej materii płynęły prawdziwe, ludzkie emocje.
Obraz Kantora jest ambalażem – czyli dosłownie „opakowaniem” dla tego obiektu, ale w tym przypadku mamy do czynienia z jeszcze jednym ambalażem, już bardziej metaforycznym, jakim jest, na swój sposób wyidealizowana, ludzka postać, z tą twarzą-maską bez zarzutu i wyrazu, dla parasola – tego zapisu nieświadomych wspomnień, tragedii i głęboko skrywanych przed światem uczuć.
Czym były więc dla autora te nielubiane parasole? Sposobem na wyrażenie tego, czego nie da się ubrać w słowa, można za to – w materię. A może by tak teraz, wraz z wiosennym oczyszczającym deszczem, uwolnić te nasze parasole…?
Sylwia Błachowicz, Galeria Sztuki XII–XV w., Muzeum Narodowe we Wrocławiu
#zoom_na_muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸