Jakie były dalsze losy bohaterów bitwy pod Racławicami? Dzięki uczestnikom ogłoszonego w lutym 2023 konkursu literackiego poznaliśmy opowieści niektórych z nich. Poniżej prezentujemy nagrodzoną pracę w kategorii szkół podstawowych.
Wyróżnienie — Stanisław Modrzejewski
Szkoła Podstawowa nr 95 im. Jarosława Iwaszkiewicza we Wrocławiu
❦
Przygody Macieja pod Racławicami
Bitwa pod Racławicami trwała już od jakiegoś czasu. Rosjanie początkowo zaskoczeni polską zaciętością zdążyli już nieco ochłonąć. Przegrupowali siły i przystąpili do ataku z prawego skrzydła. Czoło mieli im stawić polscy chłopi uzbrojeni w postawione na sztorc kosy. Rosjanie widząc nędzne uzbrojenie przeciwnika, zakrzyknęli głośno i pewni zwycięstwa bezładnie rzucili się do ataku. Jednak trafiła kosa na kamień. Chłopi nie zamierzali ustępować, choć ich szanse w starciu z bronią palną były nikłe.
Maciej – rosłe chłopisko, również się bał. Tak jak wszyscy pozostali maskował swój strach głośnym krzykiem. Mocno ścisnąwszy stylisko swej kosy na komendę rzucił się do ataku. Rosjan nienawidził z całego serca, odkąd zabili mu ojca. Poprzysiągł im wówczas krwawą zemstę. Teraz nadszedł jej czas. Pierwszy Rosjanin na jego drodze padł martwy z poderżniętym gardłem. Drugi zdążył wystrzelić, ale na Macieju nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Ogarnięty żądzą mordu zabił go bez litości. Położył trupem jeszcze kilku.
Następnie wraz z kilkoma sąsiadami ze swojej wsi zdobili rosyjską armatę. Nie wiadomo skąd pojawili się ludzie potrafiący obsługiwać armatę. Dowódca krzyczał głośno, a chłopi odrzuciwszy kosy zaczęli obracać armatę w kierunku pozycji wojsk rosyjskich. Po pierwszym wystrzale Maciej na czele pozostałych chłopów pobiegli w kierunku kolejnego działa. Celnie wystrzelony rosyjski granat rozerwał się pod ich nogami – kilku z nich padło, ale reszta dzielnie parła na przód. Z marszu zdobyli drugą rosyjską armatę, wycinając jej obrońców w pień. Rosyjski dowódca przecierał oczy ze zdumienia, ale miał na głowie poważniejsze zmartwienia w postaci polskiej kawalerii. Tymczasem wokół Macieja zbierało się coraz więcej chłopów. Uskrzydlony dotychczasowymi zwycięstwami Maciej nabrał rozpędu i apetytu. Coraz śmielej atakował rosyjskie pozycje, a słuchający go chłopi bez mrugnięcia okiem wykonywali wszystkie jego rozkazy. Wydawało się, że ani rosyjskie kule, ani granaty nie są w stanie ich powstrzymać. Zaciekłość tej grupy dostrzegli również Rosjanie i zaczęli schodzić chłopom z drogi, a niektórzy uciekali w popłochu porzucając broń. To jednak nie było w stanie ich uratować. Ogarnięci żądzą mordu chłopi tego dnia nie brali jeńców.
Maciej kątem oka dostrzegł okrążający zagajnik oddział rosyjskiej jazdy. Zrozumiał wtedy, że Rosjanie próbują ich okrążyć. Aby temu zapobiec, wskazał chłopom pobliskie zarośla. Zrozumieli w mgnieniu oka. Biegiem rzucili się między krzewy. Jednak nie zamierzali się ukrywać. Chcieli zabijać. Znienacka wypadli z pomiędzy drzew zaskakując rosyjski oddział. Powietrze wypełniło rżenie koni i jęki rannych. Sporadyczne strzały nie były w stanie odwrócić losów tej potyczki. Tym bardziej, że na pomoc kosynierom przybył oddział polskiej jazdy.
Maciej czuł dziką satysfakcję, zatapiając koniec ostrza swojej kosy w boku rosyjskiego dowódcy Tormasowa. Polskie zwycięstwo było oczywiste. Część Rosjan poddawała się, rzucając przed siebie broń i wychodząc z podniesionymi wysoko rękami. Reszta uciekała w popłochu, ale polska jazda rzuciła się za nimi w pościg i nie zamierzała odpuszczać. Tymczasem na polu bitwy sam Kościuszko gratulował Maciejowi postawy, refleksu oraz chłodnego umysłu. Z kolei towarzyszący mu szlachcice obiecywali kosynierowi wolność, a nawet własny kawałek ziemi. Maciej promieniejąc ze szczęścia oczyma wyobraźni widział siebie z ukochaną Danusią u boku we własnej chacie. Aż mu się zrobiło gorąco z tego szczęścia. A kiedy jeden ze szlachetnie urodzonych wręczył mu szablę, to pod Maciejem ugięły się nogi. Pod czaszką eksplodował silny ból, którego nie była w stanie uśmierzyć przyjemna miękkość leśnego mchu.
Maciej wziął głęboki oddech i z widocznym wysiłkiem otworzył oczy. Pod czaszką dalej mu dzwoniło, a do tego miał problem z ostrością widzenia, ale dostrzegł owinięte brudnymi łachmanami głowy pochylające się nad nim. Nie słyszał co do niego mówią, ale widział troskę w ich oczach.
Gdy znowu odzyskał przytomność okazało się, że leży przy ognisku. Odzyskał też słuch. Siedzący wokół kosynierzy potwierdzili zwycięstwo Polaków. Zrelacjonowali mu również przebieg bitwy. Okazało się, że tak naprawdę Maciej pokonał tylko dwóch rosyjskich żołnierzy, a kiedy biegł w kierunku armaty, eksplodujący granat skutecznie pozbawił go przytomności. Siła wybuchu rzuciła go pomiędzy drzewa powodując liczne siniaki i zadrapania. Jednak zarośla ochroniły go przed odłamkami. Z kolei szabla wręczana przez szlachcica okazała się nożem, który kosynierzy zabrali pierwszemu pokonanemu przez Macieja rosyjskiemu żołnierzowi.
Maciej poczuł się nieco rozczarowany rzeczywistością, ale i tak był zadowolony z rozstrzygnięcia walki.
Stanisław Modrzejewski