O ciszy w Wielki Czwartek

O ciszy i hałasie możemy mówić z perspektywy poznania zmysłowego oraz w kategoriach kulturowych, filozoficznych i symbolicznych. Te dwa przeciwstawne sobie zjawiska pojawiają się w znaczących momentach roku obrzędowego oraz podczas najważniejszych chwil w życiu człowieka, takich jak narodziny, chrzciny, śluby czy pogrzeby. Towarzyszą magii, wróżbom oraz obrzędom przejścia. Jedno niejako definiuje drugie. Możemy powiedzieć, że cisza to brak hałasu, a hałas to brak ciszy, ale czy na pewno?

Dzięki słuchowi jesteśmy w stanie otrzymać niewiarygodną ilość informacji z otaczającego nas świata. W ciemności możemy wysłyszeć otyłego mężczyznę w klapkach, zmierzającego w naszą stronę lub mokrego psa o nieprzyciętych od dawna pazurkach, otrzepującego się z wody.

Słuch zdaje się pełnić funkcję pomocniczą. Nie uwierzymy, dopóki nie zobaczymy. Dźwięki uzupełniają nasz obraz świata oparty na doznaniach wzrokowych.

Możemy nie dostrzegać hałasów bądź nie interpretować dźwięków natury jako hałasy. Mówimy: „hałas koparki”, „sąsiedzi hałasowali do piątej nad ranem”, ale mówienie o „hałasie ptaków” wydaje się co najmniej dziwaczne.
Istnieje też cisza wewnętrzna – stan spokoju, wewnętrznej równowagi, który może trwać pośród najgłośniejszych dźwięków, huków i gromów.

Jesteśmy otoczeni dźwiękiem. Na nasz pejzaż akustyczny składają się dźwięki o różnym pochodzeniu. Szmery instalacji wodnych, szum aut za oknem, narastający, gdy nawierzchnia jezdni jest mokra, radio „grające” w kuchni oraz tzw. muzak, zwany też muzyką tła, windową czy muzyką funkcyjną, służącą jako tło dźwiękowe podczas robienia zakupów w supermarkecie.

Dziś myślę o ciszy, jaka panuje obecnie w muzeum. Jest wiele rodzajów ciszy muzealnej. Jest cisza wynikająca z bezruchu, braku, pustki. Jest cisza wymuszona, kiedy nauczyciel lub nauczycielka przy pomocy groźnego spojrzenia czy innych „metod pedagogicznych” ucisza grupę. Jest też cisza kontemplacji dzieła sztuki, zadumy.

kołatka, terkotka, dzwonki i dzwoneczki

A co z hałasem w muzeum? Och, bywa u nas bardzo głośno. Koncerty, lekcje muzyczne, zabawy dla dzieci to źródła przeróżnych odgłosów. A jaki dźwięk spośród muzealnych odgłosów jest najgłośniejszy? Terkotka.

Terkotki to drewniane instrumenty z grupy idiofonów. Dzieci reagują na ich odgłosy z mieszaniną fascynacji i paniki. Stara zabawka działa. Nie straciła nic ze swej atrakcyjności pomimo upływającego czasu i zmieniających się mód. Przywołujemy w sali edukacyjnej dźwięki Wielkiego Tygodnia.

Terkotki oraz pokrewne im kołatki rozbrzmiewają w kościołach i dziś. W Wielki Czwartek dzwony milkną, ich funkcję przejmują instrumenty z innego świata, służące także i pogańskim obrzędom. Terkotki rozbrzmiewały nocą, odganiając złe moce, pojawiały się także w rękach kolędników.

W kulturze ludowej wiele jest niezwykłych dźwięków, hałasów z innego świata. W czasie granicznym w ruch idą dzwonki, kołatki, tłucze się szkło, ale też i nasłuchuje odgłosów.
Dziś muzeum stoi puste, ale przyjdzie czas na gwar i muzykę. Bardzo za nią tęsknimy.

Olga Budzan, edukatorka w Muzeum Etnograficznym

Rys. Olga Budzan

#zoom_na_muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸

 

print