Odrzuciła cokoły, zdjęła z rzeźby ciężar, ważnym tematom nadała kameralny, osobisty wymiar. Od 7 lipca 2024 r. w Pawilonie Czterech Kopuł oglądać można monograficzną wystawę jednej z najważniejszych polskich twórczyń drugiej połowy XX wieku – Marii Pinińskiej-Bereś. O niezwykłej artystce z kierowniczką Pawilonu Iwoną Dorotą Bigos i współkuratorką ekspozycji Małgorzatą Micułą rozmawia Aleksandra Ziemlańska.
Fot. 1: archiwum rodzinne artystki; fot. z otwarcia wystawy: archiwum Pracowni Fotografii MNWr
Dlaczego właśnie Maria Pinińska-Bereś? I dlaczego jej wystawa będzie wyjątkowa?
Iwona Dorota Bigos: Retrospektywa prac Marii Pinińskiej-Bereś doskonale wpisuje się w program wystawienniczy Pawilonu. To kolejna, po Ewie Kuryluk i Magdalenie Abakanowicz, przekrojowa prezentacja twórczości wybitnej polskiej artystki. Jest to również pierwsza od ponad dwudziestu lat wystawa monograficzna Pinińskiej-Bereś. Kuratorami ekspozycji są Heike Munder ze Szwajcarii, a z Polski Jarosław Suchan i Małgorzata Micuła. Międzynarodowy skład podyktowany jest założeniem, że wystawa wyruszy później poza granice kraju.
Muzeum Narodowe we Wrocławiu posiada największą publiczną kolekcję dzieł Pinińskiej-Bereś w Polsce. Jakie jej prace można znaleźć we wrocławskich zbiorach?
IDB: W naszych zbiorach znajduje się ponad dwadzieścia prac artystki. To zarówno obiekty z najsłynniejszej serii „Gorsety” z lat 60. XX wieku, jak i późniejszego cyklu „Psychomebelki”. Obok obiektów rzeźbiarskich posiadamy też dokumentację jej działań performatywnych – niezwykle intrygujących, o głębokim przekazie. Artystce udało się stworzyć charakterystyczny język, co widać na przykład w „Maszynce miłości” (1969), która wciąż robi duże wrażenie na zwiedzających. Praca wyglądem przypomina urządzenie mechaniczne do stymulacji seksualnej, choć – jak zawsze w przypadku realizacji Pinińskiej-Bereś – nie ma tu dosłowności. To jedno z kluczowych dzieł artystki, które zaprezentowała podczas swojej pierwszej indywidualnej wystawy w 1970 roku w krakowskiej Piwnicy pod Baranami.
Które jeszcze realizacje artystki można uznać za przełomowe w jej twórczości?
Małgorzata Micuła: W dorobku Pinińskiej-Bereś zauważalne są etapy, dzięki którym łatwo prześledzić ewolucję jej sposobu myślenia o sztuce i metod tworzenia prac. Początkowo realizowała dosyć klasyczne figuralne rzeźby w gipsie czy metalu. Pierwszym przełomem było pomalowanie rzeźby „Narodziny” (1956) na różowo. Od lat 60. XX wieku eksperymentowała coraz chętniej – ściągała rzeźby z postumentu, układała je na szytych kołderkach – co w tamtym czasie nie było czymś oczywistym, rezygnację z cokołu odbierano jako wyraz buntu. Istotną cezurę stanowiła seria „Gorsety”. Wykonywane częściowo z papier-mâché, tkanin ze sznureczkami, sprzączkami, podwieszane pod sufitem lub stojące jak część umeblowania – prace z tego cyklu to intensywne poszukiwanie własnego języka twórczego, który rozwijała przez kolejne dekady. Pod koniec lat 70. – już po doświadczeniach performerskich – skierowała się w stronę kompozycji rozbudowanych w przestrzeni. Powstały wtedy oryginalne, często miękkie w formie i surrealistyczne w wyrazie „Studnia różu” czy „Powracająca fala”, również osadzone w tematyce kobiecej.
Czy o Pinińskiej-Bereś można powiedzieć, że jest artystką feministyczną?
MM: Biorąc pod uwagę, że przez sztukę opowiadała o sytuacji kobiet w społeczeństwie, bez wątpienia jej twórczość miała taki wymiar, choć w PRL-u feminizm w sztuce nie był definiowany. Dopiero na początku lat 80. Andrzej Kostołowski zauważył, że wyprzedziła rozwijany na Zachodzie „nurt kobiecego krytycyzmu”. Ona sama zgodziła się z tym dużo później, określając to, co robiła, „otwarciem rezerwuaru z kobiecością”. Tworzyła jednak w innych realiach niż artystki na Zachodzie, stąd – historycznie rzecz ujmując – jej działania trudno wiązać z tym ruchem, choć prace noszą wyraźne ślady feministycznej wrażliwości.
W jakich kierunkach rozwinęła się sztuka realizowana przez kobiety na przestrzeni dekad? Czy porównując prezentowane na wystawie prace Pinińskiej-Bereś z dzisiejszą twórczością kobiet, nadal możemy mówić o jakimś specyficznie kobiecym języku artystycznym?
IDB: Gorsety, różowa kolorystyka, użycie tkanin, lekkich materiałów typu sklejka, papier-mâché mogą wskazywać na płeć artystki, choć czasem jest to trop mylny. Odmienna od tego, co interesuje kolegów-artystów, jest poruszana tematyka – zwłaszcza dotycząca cielesności. Nastąpiła też zmiana w sposobie komunikacji – nie ma już chyba tworzących kobiet, które – tak jak to było jeszcze w przypadku Abakanowicz – negowałyby określenie „artystka”, posługując się tylko i wyłącznie męską formą tego słowa. Zmiany obyczajowe dotyczące kobiecego ciała, obserwowane od lat 70. XX wieku, również obecne są w realizacjach Pinińskiej-Bereś, która dosłowność przekładała na aluzję. Wystarczy popatrzeć na „Parawan jest dobry na wszystko” lub „Szepty” z 1973 roku. Jeżeli chcemy mówić o specyficznym kobiecym języku w sztuce, to warto przyjść do Pawilonu i wsłuchać się w głos niezwykłych prac tej artystki.
Rozmawiała Aleksandra Ziemlańska
■ Muzealne rozmowy ➸