Muzealne rozmowy: „Jestem artystką, która jest owładnięta różnymi procesami twórczymi”

Podczas przygotowań do wystawy „Bożenna Biskupska. Artystka i Budowla Możliwa” spotykamy się w pracowni artystki w Sokołowsku. Rozmawiamy o tym, kim właściwie jest Bożenna Biskupska? Kim się czuje? Dlaczego wybrała Sokołowsko i jak to się dzieje, że to miejsce przyciąga do siebie artystów z całego świata? A przede wszystkim, co Muzeum Narodowe we Wrocławiu zaprezentuje na wystawie w Pawilonie Czterech Kopuł już 10 marca 2024 roku.

Fot. Jenka Minh

Aleksandra Szwedo: Zacznijmy od pytania: „Kim jest Bożenna Biskupska?”.

Bożenna Biskupska: Niewątpliwie jestem artystką, która jest owładnięta różnymi procesami twórczymi. Czy jest to malarstwo, a zazwyczaj są to duże cykle obrazów, czy jest to rzeźba, czy są to projekty koncepcyjne w postaci rysunków, czy jest to proces myślenia o dawnym czy nowym projekcie artystycznym – to jeżeli jestem w stadium twórczym, to jestem artystką.

Z drugiej strony to miejsce, w którym w tej chwili się znajdujemy, czyli w Sokołowsku, powoduje, że jestem osobą twórczą rozumianą inaczej. Osobą, która podjęła się kreowania i budowania miejsca kulturalnego dla siebie, ale też przede wszystkim dla innych artystów i dla odbiorców. Wybór tego miejsca też był spowodowany długimi poszukiwaniami takiego obiektu i terenu, który pozwoli ten cel osiągnąć.

Kiedy pojawiłam się tutaj z Zygmuntem Rytką, Sokołowsko wydawało mi się nadzwyczajnym miejscem długo wyszukiwanym, które stanie się polem przeróżnych działań artystycznych i kulturalnych dla publiczności. Jak również przede wszystkim da pole realizacji innym artystom, wyzwoli pewne rzeczy albo zaburzy pewne myślenie, ale efektem będzie działanie artystyczne.

Przyjechaliście tu w 2007 roku.
Tak, właściwie na przełomie lat 2006/2007. Spotkaliśmy się tutaj z kompletną ruiną zabytkowego kompleksu sanatorium doktora Hermana Bremera, gdzie nie było praktycznie nic prócz walących się ścian. Było to ryzykowne, ale też była tu jakaś przedziwna atmosfera, której nigdy w życiu nie doznałam.

Fot. archiwum Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ

Do tego przepiękny park. On jest naprawdę okazały, bo oprócz tego, że ma osiem hektarów, to wokół są tereny Natura 2000, czyli obszar chroniony. Występuje starodrzew, pojawiają się zwierzęta leśne, więc to wszystko było takie jakieś dziewicze i wydawało się niezwykle przyjazne. Do tego kinoteatr i cała historia Krzysztofa Kieślowskiego, naszego znakomitego, nieżyjącego twórcy. Nie myślałam wtedy, że przejmiemy po nim w jakimś sensie schedę, tworząc Międzynarodowy Festiwal Filmowy Hommage a Kieślowski, który w tej chwili już ma 15 lat.

Moje marzenia, opowieści o tym, że artyści będą tu przyjeżdżać, tworzyć, że będziemy odbudowywać tego giganta, wydawały się nierealne. Czułam jednak, że to się uda, ponieważ wiedziałam, że artyści są specyficznymi ludźmi, osobami, które z mankamentów tworzą coś też wspaniałego. Na przestrzeni tych kilkunastu lat mamy za sobą setki realizacji wykonanych przez artystów wielu dziedzin, z zakresu muzyki eksperymentalnej, performance, obiektów, działań efemerycznych, kina światowego.

Wszystko tutaj właściwie zawsze działało na zasadzie eksperymentu i myślenia o przyszłości, o zrozumiałej komunikacji, oryginalnym własnym języku.

Ta odbudowa, połączona z ciągłymi działaniami artystycznymi, trwa do dziś. Jesteś i nazywasz się artystką w procesie. Co to właściwie dla ciebie znaczy?
Wydaje mi się, że w moim życiu wszystko się zazębia, nie można podzielić mojego życia na prywatne i na pracę twórczą, i na jakąś budowę. Wszystko jest powiązane, jest po coś: żeby osiągnąć jakiś cel artystyczny, czyli stworzyć nowy cykl prac, stworzyć nowe rzeźby.

Wszystko jest powiązane w moim życiu zazwyczaj z jakąś budową. Ten historyczny budynek osiągnął już apogeum odbudowy, ale też i możliwości, które może dać i daje. Wobec tego moje życie jest uwikłane cały czas w taki przedziwny proces, także intelektualny, bo muszę się zderzyć z przemyśleniem, jak jest budowany na przykład program jakiegoś festiwalu.

Tutaj zawsze są kuratorzy, są artyści, a ja muszę też troszeczkę się dowiedzieć, czym się zajmują, jaki będzie owoc ich realizacji, jak to wszystko udźwignąć i ich wesprzeć w działaniach.

I kolejnym twoim artystycznym działaniem, tym razem przeniesionym do Wrocławia, jest wystawa w Pawilonie Czterech Kopuł.
Jeśli chodzi o proces artystyczny, ciągły rozwój, ciągłą rozbudowę, musieliśmy ją poniekąd przenieść do budynku Pawilonu Czterech Kopuł Muzeum Sztuki Współczesnej we Wrocławiu.

Wystawa ta jest dla mnie szczególna, bo już sam tytuł „Bożenna Biskupska. Artystka i Budowla Możliwa” mnie wyodrębnia. Bożena Biskupska to człowiek i artystka, ale powiązana przez całe życie z ideą „Budowli Możliwej”.

Co będziemy mogli zobaczyć w Pawilonie?
Od „Misterium Czasu”, czyli cyklu rzeźb z początku lat osiemdziesiątych, które będą najstarszymi obiektami na wystawie, po bardzo szeroko pokazany „Rysunek rzeźby”, jeden z najnowszych cykli, zarówno w rzeźbie, jak i w malarstwie. Będzie ciekawe, procesualne działanie na płótnie „Wytyczanie obrazu”, związane z linią sprzed dwudziestu paru lat, jak i betonem, który namnażam w formie setek płyt osadzonych w specjalnych konstrukcjach.

Przez całą wystawę będzie nam towarzyszyć forma Jednonogiego: figurek, które są przeze mnie robione indywidualnie, każda w ręku i w wosku, a następnie odlewane już przez odlewników, opracowywane i osadzane na płytach.

Jednonogi to właściwie jedna z najważniejszych postaci, która towarzyszy ci w twojej drodze artystycznej.
On pojawił się już na początku lat osiemdziesiątych. Z czasem zaczął przybierać różne formy: a to stał się Jednonogim betonowym, a to potem był Jednonogim pisanym w betonie, czyli jakby śladem wgłębnym Jednonogiego, a to był Jednonogim w wosku, który zamienił się na brąz, a to był Jednonogim w brązie. Później jego powidoki zaczęły występować w obrazach.

Fot. archiwum Fundacji Sztuki Współczesnej In Situ

I cała twoja uwaga artystyczna w danej chwili skupia się na tym jednym motywie?
Nie, procesy artystyczne są w moim przypadku bardzo różne i równoległe. W tym samym czasie, kiedy tworzyłam Jednonogich, pojawił się beton, pojawiły się żywice. Potrafię tak pracować, że robię Tektonikę, a równolegle maluję obrazy z cyklu Klatka, które tworzę od czterdziestu lat.

Jest we mnie jakaś podzielność uwagi, lecz to wynika z tego, że tyle rzeczy w ciągu doby robię bez przerwy, wstaję, idę na Zamek, spawam, nadzoruję budowę ścian, konsultuję. W tym samym czasie myślę o wystawach, tworzę materiały do monografii i tworzę nowe rzeźby.

W sali immersyjnej Pawilonu Czterech Kopuł będziemy mogli zobaczyć stworzoną specjalnie na tę wystawę instalację „Budowla Możliwa”.
„Budowla Możliwa” to jest to, co ja właściwie robię całe życie. W latach osiemdziesiątych w Galerii Manhattan w Łodzi pokazałam „Budowlę Możliwą” zbudowaną z cegieł, które były zrobione z kartonu. Te oryginały również zostaną pokazane w Pawilonie.

W sali immersyjnej zbudujemy z rusztowań fragment „Budowli Możliwej” przy współpracy z Laurą Adel i Bartoszem Radzikowskim. Są to artyści multimedialni, którzy na tę imponującą konstrukcję naniosą swoją interpretację, swoje działanie artystyczne – zarówno w dźwięku jak i w wizualizacji. I to jest to, co daje nam Sokołowsko. Gdybyśmy się nie spotkali w Sokołowsku, gdyby nie było obiektu Grunwald, który mnie nurtuje, któremu poświęcam tyle czasu i który ze mnie też wysysa wszystkie te energie, nie byłoby tej sztuki.

Na wrocławskiej wystawie będziemy mogli oglądać najbardziej znane realizacje, ale oprócz twoich dzieł chcemy przenieść do Pawilonu całą „ideę” twojego działania, dlatego zapraszamy do projektu młodych artystów.
Wspólnie z kuratorami zaprosiliśmy do współpracy artystów różnorodnych, którzy też pokażą swoje obiekty na tej wystawie. Miałam przyjemność obserwować ich w procesie twórczym w Sokołowsku, ale sam efekt tych prac jest dla nas wszystkich zagadką, tajemnicą. Pozostała część procesu twórczego zostanie przeniesiona do Pawilonu Czterech Kopuł: to tam artyści będą „budować” swoje prace.

W Sokołowsku artyści mogli badać swoje potrzeby, wykorzystywać to miejsce. Co innego jest przyjechać na festiwal, ale co innego przyjechać tu na dłużej, znaleźć pretekst do swojej wypowiedzi artystycznej. Nicolas Grospierre, Stach Szumski, Magda Jędra, Bartek Radzikowski, Laura Adel i Piotr Pawlak wyjechali z Sokołowska z różnorodnym materiałem, czy to dźwiękowym, filmowym, czy koncepcyjnym. To, co tu zrobili, już w ich domach czy pracowniach może okazać się zupełnie czymś innym – i to jest niezwykle ciekawe. Teraz będą musieli ten proces artystyczny zakończyć w Pawilonie. I to właśnie zobaczymy na wystawie.

Rozmawiała Aleksandra Szwedo
Współpraca: Jenka Minh i Sabin Kluszczyński

■  Muzealne rozmowy ➸

 

print