Niewielką wioskę Zawara trudno znaleźć na mapie. Od Ouagadougou, stolicy Burkina Faso, dzieli ją 200 km, szybciej stąd można dojechać do granicy z Ghaną. To także rejon ceremonii wielkich masek.
Mieszkający w wiosce ludzie należą do grupy etnicznej Nuna, wywodzącej się z plemienia Gurunsi. Święto Wyjścia Masek jest dla nich powrotem do korzeni kultury, tradycji, obcowaniem z bóstwami z buszu i z przodkami.
Ludzie wierzą, że pod postacią masek przychodzą do nich opiekuńcze, przyjazne bóstwa z buszu, które pomagają im żyć na co dzień – antylopy, guźce, motyle. Tancerze rytualni nakładają pięknie malowane wielkie drewniane maski – zoomorficzne i prezentujące symbole sił przyrody, jak słońce czy wiatr oraz kostiumy z rafii upodabniające ich do zwierząt. Odsłonić mogą tylko dłonie i stopy i nikt z wioski nie może wiedzieć, kto jest ukryty pod kostiumem.
Wyjście Masek do wioski trwa kilka dni, to zarazem rytualne święto i obcowanie z siłami magicznymi w sposób codzienny. Inicjacyjnemu kontaktowi z maskami poddaje się małe dzieci, wkładając je przestraszone w objęcia masek. Moja podróż do nich trwa od kilku lat. Próbujemy wraz z Brave Festival, szlachetnym przeglądem ginących tradycji, wymyślonym przez Grzegorza Brala, pokazać we Wrocławiu ich autentyczny, głęboki i jeszcze nie skażony cywilizacyjnie czy turystycznie ryt. Po raz pierwszy przed laty zawieźli mnie do Zawara moi dwaj przyjaciele z Burkina Faso: Amadou Bouroui Abdoulaye Dao, który z tej wioski się wywodzi i który realizuje dokument o Wielkiej Podróży Masek do Polski.
Na początku tego roku na przełomie lutego i marca szef Masek zezwolił po raz pierwszy, bym wzięła udział w ceremonii Wyjścia Masek. Magda Podsiadły
Moją wystawę dedykuję Amadou Bourou