Ludzie i drzewa. Zakorzenienie

Panorama Bolkowa z drzewem i korzeniem na pierwszym tle
Pamiątka z Bolkowa (Bolkenhain), pocz. XX w., drewno polichromowane

Ogród Botaniczny – jedna z atrakcji turystycznych Wrocławia – szczególnie wiele zawdzięcza swojemu wieloletniemu dyrektorowi Heinrichowi Robertowi Göppertowi (1800–1884).

Była to osoba powszechnie szanowana. Botanik, paleontolog, rektor Uniwersytetu Wrocławskiego, długoletni prezes Śląskiego Towarzystwa Kultury Ojczyźnianej (Schlesische Gesellschaft für vaterländische Kultur), lekarz ubogich, wyjątkowo zasłużony w czasie epidemii cholery, która nawiedziła miasto w 1831 roku. A przy tych wszystkich zasługach także osoba bliska nam muzealnikom – twórca Muzeum Botanicznego oraz jeden z inicjatorów powstania Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych, które nazywane jest poprzednikiem dzisiejszego wrocławskiego Muzeum Narodowego.

W badaniach naukowych szczególnie wiele miejsca poświęcił drzewom. Wskazywał na nadzwyczajne znaczenie ich systemu korzeniowego, udzielanego sobie przez blisko rosnące drzewa wzajemnego wsparcia, będącego najbardziej spektakularnym przejawem przyrodniczej wspólnoty. Dzisiejsze badania dowodzą, że nawet pniak ściętego drzewa może żyć, co więcej przyrastać przez wiele lat, dzięki dostarczanym przez sąsiednie drzewa substancjom pokarmowym. Pomoc udzielana jest także przez zdrowe drzewa innym – uszkodzonym i chorym.

Ten rodzaj imponującego zakorzenienia może posłużyć jako metafora istnienia każdej, także ludzkiej społeczności. Ma ona szczególne zastosowanie w opowieściach o chłopskiej kulturze, która – przez lata poddawana izolacji i świadomościowej dyskryminacji – trwała dzięki rozbudowanemu systemowi współpracy, kultywowanym gromadnie rytuałom, świadczonej sobie wzajemnie pomocy w pracach polowych i gospodarczych. Wspólnota ograniczała wolność, ale była jednocześnie gwarantem bezpieczeństwa. To było szczególnie istotne wówczas, gdy warunki życia, opresja wymuszały migrację. Dokonujące się w jej wyniku wykorzenienie z terytorium, na którym przez lata dopełniał się los przodków i swojskiej gromady, rekompensowane było często przez jeszcze bardziej gorliwie pielęgnowanie zakorzenienia w tradycji. Podtrzymywanie wartości i wypracowanych norm działania.

Johann Fleid, przywódca Tyrolczyków, którzy w roku 1837 – w obawie przed religijnymi prześladowaniami – opuścili dolinę rzeki Zill, na drogę w nieznane zabrał ze sobą sadzonkę limby. Zasadzona w okolicach Jeleniej Góry, gdzie Tyrolczycy znaleźli dla siebie nowe miejsce życia, miała pomagać im w oswojeniu obcego krajobrazu. Drzewo na dolnośląskiej ziemi przetrwało dłużej niż mogli to sobie wyobrazić.

Ponad sto lat później osadnicy z tarnopolskiej wsi Wolica, którzy po II wojnie światowej zostali zmuszeni do jej opuszczenia i zasiedlili dolnośląską wieś Bagno, etnografce przygotowującej monografię ich wsi, wskazywali „niemieckie”, bo nie zasadzone przez ich przodków drzewa, jako dowód swojego wyobcowania.

Rodzina polskich migrantów, którzy na pocz. XX w. zgodnie z polityką Austro-Węgier zmierzającą do kolonizacji Bośni – koczowała w lesie, karczując pod przyszłe gospodarstwo teren w pobliżu Novej Dobravi – otrzymała od zamieszkujących w okolicy serbskich rodzin po jednym dębie na budowę przyszłego domu…

To zaledwie trzy spośród niezliczonych historycznych epizodów, wskazujących na ścisłe powiązanie człowieka i drzewa. Drzewa antropomorfizowano, przypisywano im zdolność rozumowania i empatii. Wierzono, że zasadzone w pobliżu gospodarstwa zabezpieczą zamieszkujących tam ludzi. Przed złymi mocami i wyładowaniami atmosferycznymi chroniły zwłaszcza dęby, ale też lipa, sosna, leszczyna. Na Śląsku zasadzano drzewo w dniu narodzin dziecka. Wzrastało i dojrzewało razem z człowiekiem.

W 2005 roku Muzeum Etnograficzne we Wrocławiu zorganizowało wystawę „Sztuka drewna”. Z dumą prezentowaliśmy wtedy nasze zabytki: malowane meble, formy piernikarskie, formy do masła i deseczki do sera, pasterskie łęki, matryce do tkanin i tkackie przęślice. Około 900 przedmiotów wykonanych z drewna – zdecydowana większość o śląskiej proweniencji.

Nasze kolekcje, zwłaszcza mebli i form piernikarskich, mogą konkurować liczebnością i artystycznym poziomem z najwybitniejszymi kolekcjami polskiego muzealnictwa etnograficznego. Tym, co zespalało tak wyodrębnione zabytki było jednak nie tylko drewno, ale także związana z nim idea. Utwierdzone w wiejskim światopoglądzie przekonanie o harmonijnym współżyciu człowieka i przyrody, wzajemnym uzależnieniu. I szczególnej roli drzewa, które – zespalając różne części wszechświata – jednocześnie było jego symbolicznym obrazem.

Drzewa – obecne w mitologii niemal wszystkich kultur świata, kosmiczne osie wszechrzeczy przez Mircea Eliadego nazywane kolumnami niebios – wyrastały ponad inną roślinność, a przy tym niemal zawsze żyły dłużej niż człowiek. Nic zatem dziwnego, że w jednakowym stopniu zaciekawiały, imponowały, jak też budziły respekt i strach. W ludowych przypowieściach zamieszkiwały je postacie demoniczne, ale i bogowie. To właśnie na drzewach objawiały się cudowne wizerunki śląskich Madonn. Te nadzwyczajne zdarzenia dokumentują liczne grafiki dewocyjne ze zbiorów Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu.

W czasie świątecznym nie sposób nie wspomnieć o choince i poprzedzającej ją w wiejskich chatach podłaźniczce, którą tworzył najczęściej podwieszony pod powałą ścięty wierzchołek sosny, świerku lub jodły, w imieniu gospodarzy odwoływała się do zaświatów. Nazywana też bożym lub rajskim drzewem, jutką, wiechą – zapowiadała powrót egzystencji po zimowym letargu.

Kiedy w przestrzeni naszego domu pojawia się choinka, podejmujemy różne rytualne działania mające wykreować pomyślną przyszłość. Ale równolegle nasze myślenie przekierowujemy z tego, co doczesne na to, co minione. Powinniśmy wówczas poczuć się zachęceni, aby sięgnąć do historii bliskiego nam dziś terytorium, które kilkadziesiąt lat temu było obcym i nieznanym dla naszych przodków. Warto wspomnieć – urodzonego na początku XIX w. w Szprotawie i nazywanego „śląskim Humboldtem” – Heinricha Roberta Göpperta, który tak wiele dobrego uczynił dla Wrocławia – dla żyjących tu wtedy i dzisiaj ludzi i drzew. Zakorzeniamy się pamięcią.

Elżbieta Berendt, kierownik Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu

#zoom_na_muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸

 

print