Intrygujące!
„Zaklinacze czasu”

Magdalena Skrabek

Kończąca się właśnie we wrocławskim Muzeum Etnograficznym wystawa „Zaklinacze czasu. Kolędniczy teatr obrzędowy” poświęcona została widowiskowym formom kolędowania praktykowanym w okresie bożonarodzeniowym w różnych regionach Polski.

Już w wieczór wigilijny grupy chłopców, zwykle składające się z kilku osób, wyruszały z gwiazdą w ręku. Ich występy obejmowały zarówno elementy muzyczne, jak i performatywne.

Na Podkarpaciu, Kurpiach oraz w Małopolsce grupą kolędników kierował „gwiazdor” lub „gwieździch”. Na Pomorzu czy Podhalu kolędnikom noszącym gwiazdę towarzyszyły maszkary zwierzęce. Na Dolnym Śląsku jeszcze w latach 70. XX w. obrzęd chodzenia z gwiazdą praktykowali głównie przesiedleńcy z Wileńszczyzny, Tarnopolskiego, Lwowskiego, osadnicy z Białostockiego, Lubelskiego, Krakowskiego oraz reemigranci z Jugosławii.

Fot. E. Witecki, W. Rogowicz

Gwiazdy kolędnicze były to obrotowe konstrukcje o średnicy od kilkudziesięciu centymetrów do ponad jednego metra. Ich szkielet składał się z obręczy, do której mocowano ramiona wykonane z drewnianych listewek. Ozdabiano je kolorową bibułą, papierem pergaminowym oraz barwnymi wycinankami. Wewnątrz gwiazdy umieszczano świeczkę lub lampkę elektryczną, tworząc efektowne podświetlenie.

Najbardziej okazałe gwiazdy miały kilkanaście ramion w kształcie ostrosłupów umocowanych w dwóch rzędach i tworzyły spektakularną formę.

Fot. W. Rogowicz, E. Witecki

Począwszy od drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia chodzono po kolędzie z maszkarą. Głównym bohaterem tego widowiska była maszkara zwierzęca – turoń, koza lub konik – budząca strach, a jednocześnie wywołująca swoim zachowaniem zamieszanie i śmiech. W jej postać wcielał się chłopak osłaniany kocem lub kożuchem z futrem, trzymający w ręku kij z fantazyjnie ukształtowanym łbem zwierzęcia.

Zgodnie ze scenariuszem spektaklu najważniejszą sceną była śmierć zwierzęcia, które po chwili odżywało ze zwielokrotnionymi siłami witalnymi. Ten akt stanowił symboliczne zwycięstwo życia nad śmiercią i nawiązywał do odrodzenia natury w okresie świątecznym.

Pozostałe zwierzęta także były nośnikami głębokiej symboliki, reprezentując siłę, witalność i płodność, która w nowym roku miała zagwarantować obfite plony, bowiem – jak wierzono – „Gdzie koza chodzi, tam się żytko rodzi. Gdzie koza rogiem, tam żytko brogiem”.

Kukiełki do szopki krakowskiej, wyk. Ludwik Matlak, Żarów, 1992, fot. A. Podstawka

Tradycja chodzenia z szopką w okresie Bożego Narodzenia była rodzajem teatrzyku obnośnego, który z powodzeniem łączył elementy artystyczne i rytualne. W XVIII w. przenośne szopki – znane jako „betlejki” lub „betlejemki” – stawały się charakterystycznym elementem występów grup kolędniczych w wielu rejonach Polski.

W szopkach występowała unikatowa i wyjątkowo zróżnicowana galeria postaci. Obok głównych bohaterów, takich jak Święta Rodzina, często pojawiały się figurki związane z opowieścią o królu Herodzie. Trzej Królowie, pasterze, jak również diabeł, anioł i sam król Herod – wszystkie te osoby tworzyły dynamiczny i barwny spektakl. Nie brakowało w nim również ról przeznaczonych dla przedstawicieli różnych grup społecznych, etnicznych czy zawodowych.

Te regionalne akcenty dodawały realizmu przedstawieniom i sprawiały, że szopki stawały się swoistym lustrem codziennego życia i sposobem obserwacji otoczenia.

Maski obrzędowe, wyk. Jarosław Furgała, 1977, fot. W. Rogowicz; maski z grupy kolędniczej z okolic Żywca (Muzeum Miejskie w Żywcu), fot. M. Skrabek

Przebrania, maski oraz rekwizyty były kluczowymi elementami ludowych widowisk kolędniczych, pełniły istotne funkcje w kontekście rytualnym i obrzędowym. Te atrybuty nie tylko uniemożliwiały rozpoznanie tożsamości kolędnika, lecz także nadawały mu mediacyjny i sakralny wymiar.

Jak pisał Hubert Czachowski: „Bóg jest maską, maska bogiem. Poprzez maskę dokonuje się przekształcenie w osobę w znaczeniu rzeczywistego istotnościowego wydarzenia. Maska usuwa zróżnicowanie ludzi z dziedziny przypadkowości i wprowadza je w boski, wieczny i znaczący świat rytuału”.

Ta idea maski jako narzędzia transformacji osoby korespondowała z naturą samego obrzędu, gdzie wyjątkowe znaczenie ma odmienność od codziennego porządku. Maska nie tylko ukrywała tożsamość, ale pozwalała także kolędnikowi na przekraczanie granicy między codziennym życiem a sferą sacrum, w ten symboliczny sposób stawał się na moment pośrednikiem pomiędzy światami.

Dziady noworoczne – jukace z okolic Żywca oraz stroje grupy kolędniczej (Muzeum Miejskie w Żywcu), fot. W. Rogowicz, M. Skrabek

Dziady noworoczne to grupy kolędnicze, które nadal działają na przełomie starego i nowego roku na terenie Żywiecczyzny. Zaliczają się do nich tzw. jukace oraz inne grupy przebierańców.

Kilkudziesięcioosobowe grupy jukaców biegają po wsi, robiąc dużo hałasu, strzelając z batów, dzwoniąc dzwonkami i płatając gospodarzom różne figle. Są wśród nich muzycy grający na różnych instrumentach czy postać niedźwiedzia.

Charakterystycznymi elementami strojów tej grupy są: stożkowa czapka „ciaka”, zdobiona bibułą i z wypisanym nadchodzącym rokiem oraz maska z owczej skóry, osłaniająca oczy i usta.

Fot. W. Rogowicz, M. Skrabek

Inne dziady noworoczne popularne w żywieckich wioskach to m.in.: konie w kolorowych czapach, niedźwiedzie w futrzanych kombinezonach, diabły i śmierć, kominiarz, garncarz, reprezentanci innych zawodów i obowiązkowo macidule, czyli postacie, których strój składa się z ubrania ponaszywanego gęsto kolorowymi frędzlami z pasków materiału oraz z maski.

Fot. Stefan Fus, W żłobie leży, obraz na desce, 1980

6 stycznia, w święto Objawienia Pańskiego, kolędnicy odwiedzają domy, śpiewając kolędy związane z Boskim objawieniem. W czasie wizyty składają też gospodarzom życzenia: „Winszujemy Wam wszystkiego najlepszego z Trzema Królami”.

Podziękowanie za kolędę stanowi pieczywo wypiekane specjalnie na tę okazję, tzw. szczodraki – małe rogaliki, najczęściej z razowej mąki.

Na Śląsku kolędujący chłopcy ubierali się w długie białe koszule z kolorową szarfą na ramieniu i wysokie czapy. Często nieśli ze sobą gwiazdę, a w niektórych regionach kolędnikom towarzyszył turoń i kobyłka.

Od roku 2009 daje się zaobserwować nowy zwyczaj, który stopniowo zyskuje popularność, zwłaszcza w większych miastach – chodzi o orszak Trzech Króli – widowisko, podczas którego uczestnicy przemierzają ulice miasta, śpiewając kolędy. W tym organizowanym z imponującym rozmachem wydarzeniu biorą udział tysiące osób i – co istotne – każda z nich jest aktywnym uczestnikiem.

Fot. W. Rogowicz

W ciągu ostatnich trzech dni karnawału, nazywanych zapustami lub ostatkami, kolędowanie oparte było na odwołaniach do przemijania zimy i nadejścia wiosny oraz nowego porządku. Zapusty stanowiły próbę obudzenia uśpionej natury, przywrócenia płodności, a także odstraszenia złych duchów.

W pochodach zapustnych najczęściej pojawiały się maszkary kolędnicze: niedźwiedź – kojarzący się z wielką siłą, koza – symbol płodności, koń – symbol odwagi, oraz bocian – zapowiadający wiosnę.

Wodzenie niedźwiedzia: Nowa Kuźnia, pow. Opole, 1959, fot. A. Szczodrak; Daniec, pow. Opole, 1966, fot. J. Rakowski (Muzeum Śląska Opolskiego)

Na Górnym Śląsku i Śląsku Opolskim w wielu wsiach praktykowane było wodzenie niedźwiedzia w barwnym korowodzie. W górnośląskich obrzędach kluczową rolą niedźwiedzia było tarzanie się po ziemi, co miało przekazać siłę i moc zwierzęcia, by uśpiona w zimowym okresie, znów mogła obudzić się do życia. Symboliczna śmierć niedźwiedzia w trakcie obrzędu stanowiła rodzaj ceremonii odcinającej od wszelkiego zła, przywołującej potencjał witalny i wskrzeszenie natury.

Z kolei na Opolszczyźnie w kulminacyjnym momencie widowiska niedźwiedź zostawał symbolicznie zastrzelony przez myśliwego. Jednak scena ta nie kończyła się w tym momencie, ponieważ okazywało się zaraz, że niedźwiedź pozostawił potomka – małego misia (pluszową zabawkę). Stawał się on gwarantem przyszłości i zapowiedzią, że za rok, w kolejnych zapustach, zwyczaj wodzenia niedźwiedzia będzie ponownie celebrowany.

Fot. M. Skrabek

Zaprezentowane zwyczaje i towarzyszące im atrybuty są treścią wystawy, którą obejrzeć można jeszcze tylko do końca tego tygodnia w Muzeum Etnograficznym – zachęcam zatem do wizyty w dawnym pałacu Biskupim przy zbiegu ul. Traugutta i pl. Zgody.

Magdalena Skrabek, Dział Promocji i Komunikacji MNWr
15 lutego 202

* Tekst powstał w oparciu o towarzyszącą wystawie publikację autorstwa Doroty Jasnowskiej Zaklinacze czasu. Kolędniczy teatr obrzędowy (Wrocław 2023), dostępną w muzealnej księgarni internetowej ➸

Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print