Przygotowując wystawy, muzealnicy natrafiają często na ciekawostki w zbiorach, którymi na co dzień się opiekują. Tak stało się i tym razem podczas prac nad imponującym zbiorem zabytkowych grafik religijnych i dewocyjnych oraz religijnych obrazów na szkle będących kolekcją gromadzoną w okresie międzywojennym przez benedyktyńskiego mnicha z Krzeszowa Nikolausa von Lutterottiego ➸
Prezentację będzie można zobaczyć w listopadzie 2022 r. w Muzeum Etnograficznym, nim jednak do tego dojdzie, przeczytajcie Państwo, co udało nam się wraz z kustosz Joanną Kurbiel znaleźć niejako na marginesie. I jak ciekawe historie mogą skrywać niepozorne zabytki, które będzie można obejrzeć na wystawie.
Podejrzana figura świętej
Punktem wyjścia tej opowieści jest ludowy obraz na szkle, w zbiorach Muzeum Etnograficznego, z początku XIX w. przedstawiający św. Jadwigę. Patronka Śląska, księżna piastowska przedstawiona została ze swoimi atrybutami, mitrą książęcą i modelem fundowanego przez nią kościoła cysterek w Trzebnicy. Poza nieudolnościami nieprofesjonalnego twórcy w ukazaniu fizjonomii postaci, zwraca uwagę nieproporcjonalnie duży model świątyni i przekrzywiona nieco na bakier mitra.
Tego typu obrazy zazwyczaj malowane były według wzoru przedstawienia kultowego, w tym przypadku łatwego do zidentyfikowania. Jest nim słynąca łaskami gotycka figura świętej, uchodząca niegdyś za jedną z najstarszych jej przedstawień, z kościoła Urszulanek we Wrocławiu. Potwierdzają to wskazane szczegóły: „przerośnięty” kościół, przekrzywiona mitra. Nasz obraz jest lustrzanym odbiciem rzeźby, co jest łatwe do wyjaśnienia tym, że obrazy na szkle malowano na tylnej powierzchni szyby. I na tym historię można by zakończyć, ale jest ciąg dalszy.
Drewniana rzeźba świętej trafiła po II wojnie światowej do Muzeum Narodowego. I tu wzbudziła wątpliwości wybitnej konserwatorki Danieli Stankiewicz i kustosz sztuki średniowiecznej dr Anny Ziomeckiej. Figurę poddano badaniom i konserwacji, w wyniku których okazało się… że w XVIII w. rzeźbę całkowicie przerobiono, przekształcono fałdy, szaty przemalowano, nieudolnie dodano model kościoła i mitrę. Po usunięciu tych wtórnych nawarstwień zabytek okazał się być… figurą Matki Boskiej, pierwotnie z Dzieciątkiem, jednym z najcenniejszych pomników wyrzeźbionych w tak zwanym stylu Pięknych Madonn w pocz. XV w. Dziś stanowi jeden z najważniejszych zabytków prezentowanych na ekspozycji śląskiej sztuki średniowiecznej w Muzeum Narodowym. A nasz obraz na szkle pozostał pamiątką z czasów, kiedy Madonna była św. Jadwigą.
Szaty Dzieciątka Jezus
Rzeźba Pražského Jezulátka, z włoska zwana Bambino di Praga, ma niemal 400 lat. Niewielka figurka Dzieciątka Jezus cieszy się kultem i sławą niemal na całym świecie. Wyrzeźbiona ok. połowy XVI w. w Hiszpanii, z drewna, pokryta została kunsztownie woskiem, który pozwolił oddać szczególne piękno i delikatność przedstawieniu. Hiszpańska szlachcianka Marie Manriqez de Lara przywiozła ją do Czech w 1566 r., wychodząc za mąż za pana Vratislava z Pernštejnu. Figurkę przekazała jako ślubny podarunek swej córce Polyxenie z Lobkovic, a ta ofiarowała ją w 1628 r. klasztornemu kościołowi karmelitów bosych pw. Matki Boskiej Zwycięskiej w Pradze. Rzeźba natychmiast otoczona została kultem, a wkrótce okazała się słynącą cudami, szczególnie podczas pustoszącej dużą część Europy wojny trzydziestoletniej (1618–1648). Po jej zakończeniu sława przedstawienia Dzieciątka Jezus nie słabła, w całej monarchii austrowęgierskiej, również w Polsce, a dzięki misjonarzom jezuickim dotarła do Ameryki Południowej, Filipin, a nawet Indii i Chin, gdzie czczona jest do dziś.
Praski kościół położony na Malej Stranie nieopodal Mostu Karola pozostał centrum kultu. Cudowna figurka charakterystycznie dla takich wizerunków ubierana była i jest w odświętne stroje, w kolorze dostosowanym do pór roku liturgicznego. Najsławniejszą z ponad 300 szat jest ta drogocenna wyszywana własnoręcznie i podarowana przez cesarzową Marię Teresę (naówczas władczynię też Śląska) w połowie XVIII w. Ukoronowana rzeźba mająca rysy kilkuletniego dziecka wystawiona jest w centrum specjalnie stworzonego ołtarza. Szczególne nabożeństwo do niej miały zakony żeńskie i w nich właśnie, jako dowód najszczerszej pobożności i kultu, powstawały również niewielkie kunsztownie mistrzowsko wyszywane obrazki Dzieciątka obleczonego w szatki. Szlachetną i arcytrudną techniką, jaką stosowały pobożne mniszki, był haft dwustronny na jedwabnym podłożu, pozwalający na ogląd tego miniaturowego działa sztuki z obu stron.
I jeden z takich rarytasów artystycznych i świadectwo kultowe – swoiste cymelium pozyskane zapewne z wielkim trudem – będą mogli Państwo zobaczyć już w listopadzie tego roku na wystawie kolekcji mnicha z Krzeszowa ➸
Miłosny bilecik
Wśród wielu tysięcy grafik religijnych, dewocyjnych, pamiątek z pielgrzymek etc. w zbiorach mnicha-kolekcjonera, znalazło się zaledwie kilkanaście o tematyce świeckiej. Są to znane nam do dziś okazjonalne życzenia świąteczne, noworoczne, przyjaźni. Pewien bilecik swoim przekazem wzbudza jednak szczególne zainteresowanie.
Wydrukowany na ekskluzywnym papierze tzw. Elbenbens, ze złoconymi wytłoczeniami i ręcznie malowanymi motywami florystycznymi, był nie tylko wytworny, ale również świadczył o ofiarodawcy i szacunku, jakim darzył obdarzoną niewiastę. Jak wynika z treści napisu, dołączony był do bukietu kwiatów wręczonych osobiście czy może raczej przez umyślnego.
Ten pozorny wyraz dżentelmeńskiej elegancji i sielanki burzy jednak kilka elementów. Kartonik jest rezultatem masowej, typowej produkcji, wydawca zamieścił nawet nazwę swojego zakładu. Poziom artystyczny… no cóż, sami Państwo widzą. A przekaz, raczej niewysublimowany – płonące serca, harfy, których poruszenie strun wzbudzi czułe strony serc, malowane kwiatki tandetne nieco w swoim doborze, jak i sposobie malowania. Złocone tłoczenia pozostawmy miłosiernie bez komentarza.
Wszystko to jednak pozostaje niczym przy treści deklarowanej w napisie. Dziś może wydałaby nam się ona dość śmiała, niemal półtora wieku temu wręcz niestosowna, by nie rzec – mocno frywolna. A brzmi ona w tłumaczeniu: Za te piękne kwiatki chciałbym szczery pocałunek. Jawność i bezpośredniość wyznania wskazuje, że raczej cały stosunek towarzyski odbywał się w niższych stanach społecznych, np. pomiędzy dorożkarzem i panną służebną. A drogi bilecik miał podnieść prestiż ofiarodawcy i szczerość jego intencji. Ciągu dalszego tej znajomości nie znamy, ale kartonik stanowi bardzo interesujący przykład panującej wówczas obyczajowości.
Arkadiusz Dobrzyniecki, współkurator wystawy „Święte obrazki. Pasje kolekcjonerskie i badawcze o. Nikolausa von Lutterottiego…”
3 sierpnia 2022
Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸