Intrygujące!
„Historia pewnej drukarni blaudruków

Hanna Golla

W zbiorach wrocławskiego Muzeum Etnograficznego znajduje się kilka blaudruków (czyli tkanin drukowanych) oraz wiele klocków do ich ozdabiania, dlatego warto opowiedzieć, czym się charakteryzują, jak powstawały i jakie były koleje losów znanej rzemieślniczej rodziny Steinów, której działalność udokumentowana jest na Śląsku w takich miejscowościach jak Ścinawa (Steinau an der Oder), Przemków (Primkenau), Góra (Guhrau), Szlichtyngowa (Schlichtingsheim), Strupina (Stroppen), Leśnica (Lissa), Lubin (Lüben), Rudna (Raudten) czy Polkowice (Polkwitz).

W 1940 roku w niemieckim czasopiśmie „Schlesien” ukazał się obszerny artykuł1 opisujący dzieje i wygląd rodzinnej drukarni blaudruków w Steinau an der Oder – obecnie to dolnośląska Ścinawa w powiecie lubińskim. Kontynuację tej intrygującej historii i powojenne losy ostatniego właściciela drukarni odnalazłam później w wydawnictwie Śląskiego Muzeum w Görlitz z 2003 r.2

Tzw. blaudruki to tkaniny wykonywane metodą druku batikowego. Technika ta (znana już od czasów starożytnych) polega na nanoszeniu ornamentu na materiał za pomocą klocka (matrycy/formy), który pokrywano specjalną masą izolacyjną. Impregnat ten zabezpieczał miejsce odciśniętego wzoru przed działaniem niebieskiego barwnika indygo, w którym zanurzano tkaninę w późniejszym etapie farbowanie. Wzór po usunięciu impregnatu pozostawał w naturalnym kolorze płótna.

Fot. za: Edgar Schindler, In der historischen Blaudruckerei… (zob. przyp.) oraz archiwum ME (fot. A. Podstawka)

Jak dokładnie przebiegał cały ten proces, możemy zobaczyć właśnie na przykładzie drukarni w Ścinawie. Surowiec lniany najpierw gotowano, dzięki czemu został oczyszczony i odtłuszczony, a potem suszono go, krochmalono i maglowano. Tak przygotowane płótno układano na odpowiednio wyściełanym stole (podobnym do stosowanej obecnie deski do prasowania). Za drukarzem znajdował się zbiornik ze specjalną jasnozielononiebieską mieszanką impregnującą, która zawierała np. grynszpan (związek chemiczny – proszek patyny/śniedzi) oraz niebieski kamień (?). Receptura składu tej mieszanki była starannie chronioną tajemnicą zawodową drukarza. Masa szerokim pędzlem była starannie nakładana na sukno, które naciągnięto na czworokątną skrzynię. Do tej powierzchni drukarz przyciskał klocek, mocno przybijał go pięścią lub drewnianym młotem, a wypukłe elementy klocka przyjmowały masę – ornament pozostawał w jasnym kolorze.

Fot. za: Edgar Schindler, In der historischen Blaudruckerei… (zob. przyp.)

Takie drukowanie wymaga dużego doświadczenia i ostrożności. Masa nie mogła pokrywać klocka ani za grubo, ani za cienko, a on sam musiał być dokładnie przyłożony w odpowiednim miejscu, aby we wzorze nie powstały żadne nadwyżki czy luki. Umożliwiały to trzy prowadzące sztyfciki umieszczone w rogach formy. Bardziej skomplikowanym sposobem było farbowanie nie tylko w kolorze ciemnoniebieskim i białym, ale również w kolorach pośrednich lub w różnych. Trzeba było wtedy pracować przy pomocy drugiej lub więcej form, którymi nanosiło się określony ornament lub jego część. Po pierwszym etapie drukowania, który był na podłożu białym, następowało wstępne farbowanie kolorem niebieskim. Za pomocą kolejnej matrycy na ten niebieski już materiał nakładany był kolejny ornament przez ponowne użycie masy izolacyjnej. Po jej usunięciu w kwasowej kąpieli na ciemnoniebieskim tle pokazywał się wzór biały z pierwszego farbowania oraz niebieski powstały podczas drugiego zanurzania w farbie. Samo farbowanie odbywało się w innym pomieszczeniu. Zadrukowane płótna zawieszano na żelaznych obręczach i potem zanurzano w kadzi farbiarskiej zakopanej w ziemi.

Z inwentarza, jaki znajdował się w tej farbiarni, rzucał się w oczy (jak pisał autor artykułu) moździerz, w którym tłuczono barwnik indygo. Indygo zaś zaczęto importować w XVII w. z kolonii, przede wszystkim przez Holandię. Przedtem niebieską farbę uzyskiwano z liści urzetu barwiarskiego (podczas fermentacji barwnik ten wydzielał bardzo niemiły zapach), który uprawiano głównie w Turyngii. W związku z importem indygo dochodziło wręcz do walk, a używanie go na początku ciężko karano (np. we Frankfurcie w 1577 r.) nawet karą śmierci. Jednak stosowanie tego barwnika „wygrało”, co przyczyniło się do wzrostu koniunktury na niebiesko farbowane tkaniny do tego stopnia, że w Westfalii mógł powstać w 1743 r. własny cech takich farbiarzy – nazywano ich również farbiarzami czarnymi, ponieważ farbowali płótno – w odróżnieniu od tych, którzy farbowali wełnę. W XIX w. druk kolorowych perkali zaczął wypierać druk niebieski.

Blaudruki cenione były na Dolnym Śląsku od XVII do przełomu XIX i XX w. Warsztaty powstawały w wielu miejscowościach i znajdowały się często w posiadaniu szeroko rozgałęzionej jednej rodziny drukarzy/farbiarzy, zapewniając dobry dochód. Funkcjonowały one na określonych zasadach. Gospodynie wiejskie przynosiły do pracowni drukarskiej białe płótna tkane w domu. Drukarz pokazywał im wzorcowe tkaniny z nadrukiem wykonanym formami, którymi dysponował i które posiadały swoje numery, tak aby każda gospodyni mogła zamówić odpowiedni dla niej wzór. Odbierany towar oznakowany był blaszaną metką – na ciemnoniebieskim już tle tkaniny pojawiały się delikatne białe „rysunki” przedstawiające roślinność, widoki miast i inne sceny figuralne, a wzdłuż brzegów biegły upiększające bordiury.

Ścinawska drukarnia została wybudowana w 1633 r. przez Valentina Kretschmara. Warsztat przeszedł w posiadanie rodziny Steinów w 1763 r., kiedy nabył go Gottfried Stein, przybyły do Ścinawy z Góry. Pierwotny budynek spłonął podczas pożaru miasta w 1834 r., ale z pożogi udało się uratować jego wyposażenie, które mogło być wykorzystane w nowym budynku powstałym w latach 1835–1836. W domu tym znajdował się również bar piwny (do 1850 r.), a w podwórzu oficyna o konstrukcji muru pruskiego z pomieszczeniami mieszkalnymi. Drukarnia działała nieprzerwanie od XVII w. do jej zamknięcia w 1910 r. Ponownie została uruchomiona w 1938 r. przez Gerharda Steina, który uratował przed licytacją zaniedbany warsztat stryja.

Fot. za: Edgar Schindler, In der historischen Blaudruckerei… (zob. przyp.)

Sam Gerhard Stein urodził się w Steinau 2 sierpnia 1893 r., jako syn mistrza drukarskiego Richarda Steina. Po przedwczesnej śmierci ojca wychowywany był przez swego stryja Hermana Steina. Uczęszczał do Breslauer Akademie, a następnie do Dresdener Akademie do 1914 r. Po zakończeniu I wojny światowej, w której uczestniczył jako żołnierz, przeniósł się do Wrocławia, gdzie pracował jako grafik użytkowy. Otrzymał stanowisko nauczyciela w Szkole Sztuki i Rzemiosła (miejskiej Kunstgewerbeschule). W czasach nazistowskich został zwolniony, ponieważ jego nazwisko kojarzyło się z niearyjskim pochodzeniem. Właśnie wtedy musiał zaczynać wszystko od początku, co wiązało się z powrotem do Ścinawy, gdzie przy pomocy młodego drukarza na nowo uruchomił warsztat blaudruków. Korzystał wtedy z dużych zapasów matryc będących od 300 lat w posiadaniu rodziny Steinów. Już po krótkim czasie, nawet podczas II wojny światowej, osiągnął znaczące wyniki gospodarcze, a chwalony był również jako utalentowany rzemieślnik w licznych artykułach prasowych. Obok drukarstwa Stein zajął się wykonywaniem nowych klocków oraz projektowaniem wzorów w tradycyjnym stylu.

Fot. A. Podstawka

W 1940 r. E. Schindler dokładnie opisał ówczesne wyposażenie tego zakładu, zwracając szczególną uwagę na zachowane wartościowe, wręcz zabytkowe przedmioty (dom określił jako prawie muzeum kultury rzemieślniczej), takie jak: obita żelazem skrzynia, którą przywiózł ze sobą Gottfried Stein, spis przedmiotów przez niego przejętych, ręcznie napisana książka z recepturą na farby – rozpoczęta w 1705 r. i od 1763 r. kontynuowana przez nowego właściciela, pamiętnik wędrownych czeladników z 1817 r., wiele dokumentów rodzinnych, np. dyplom mistrza, wyrzeźbione w drewnie kolorowe tablice z lat 1817 i 1830 z nazwiskami (w ozdobnej ramie) wszystkich właścicieli, począwszy od założyciela, ale za najcenniejszy skarb uważał on ponad 250 starych form drukarskich z pięknymi ornamentami.

Na początku 1945 r. Gerhard Stein uciekł do Berlina. Ponieważ na Dolnym Śląsku stracił wszystko, co miał, od razu próbował zbudować nowy warsztat, w związku z czym wyjechał do Pulsnitz w Saksonii, gdzie kiedyś kupował klocki z nieczynnej już drukarni. Znalazł tam wszystko, co potrzebne było do wytwarzania blaudruków i „ożywił” (podobnie jak w 1938 r. w Steinau) starą opuszczoną drukarnię. Kiedy jego rodzina na stałe została w Berlinie Zachodnim, on żył i pracował w Pulsnitz, od początku lat 50. XX w. wspierany przez córkę. Szybko awansował na „pokazowego rzemieślnika” Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Już od 1954 r. bezskutecznie próbował zrealizować swoje przesiedlenie „na Zachód”. Jednak pilnowany przez władze NRD, musiał zrezygnować z tego planu, szczególnie po wybudowaniu muru berlińskiego w 1961 r., kiedy został całkowicie odizolowany od rodziny. Mimo to udało mu się przekazać do Berlina Zachodniego sporo klocków, notatki, szkice, zdjęcia, projekty, dokumenty i nawet narzędzia. Zmarł w 1972 r. w Pulsnitz w wieku prawie 80 lat.

Dotychczasowe badania dotyczące spuścizny po Gerhardzie Steinie pokazują, że rozumiał on, jak ważny był zawód drukarza blaudruków, który tworzyć mógł na tkaninach ponadczasowe ornamenty. Jednocześnie był artystą ciągle poszukującym nowych wzorów oraz nowych zastosowań dla tego typu drukarstwa – od materiałów na pokrycia siedzisk mebli do tkanin ubraniowych w produkcji odzieży w NRD.

Hanna Golla, kustosz w Dziale Tkanin i Strojów Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu
9 marca 2022

1 Edgar Schindler, In der historischen Blaudruckerei zu Steinau a. O., [w:] “Schlesien. Zeitschrift für den gesamtschlesischen Raum”, 2. Jahrg., Nov./Dez. 1940, Folge 11/12, s. 267–271.
2 Martin Kügler, Schlesischer Blaudruck aus Sachsen. Der Nachlass Gerhard Stein aus Steinau im Schlesischen Museum zu Görlitz, [w:] “Mitteilungen aus dem Schlesischen Museum zu Görlitz”, nr 3, 12/2003, s. 1–3.

■ Więcej wpisów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print