Intrygujące!
„Do-słownie”

Elżbieta Berendt

Ciekawą grupą w zbiorach sztuki nieprofesjonalnej Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu są prace, w których słowo odgrywa ważną, jeśli nie podstawową rolę. Są to na przykład makatki, gdzie wyhaftowane lub wypisane hasła stanowią kanon kompozycyjny pracy, a elementy wizualne i werbalne tworzą różnorodne relacje między sobą.

Owe skomplikowane, ale zawsze uzasadnione obrazowo-słowne konfrontacje od dawna były przedmiotem naukowych analiz. Ich sensy i zawiłości odkrywały głośne ekspozycje muzealne. Podkreślano, że słowa zazwyczaj ukonkretniają niematerialność idei, zamysłu, każdej koncepcji. W tej roli można je postrzegać jako zaczyn aktu twórczego. Z drugiej strony nieodłączny kontekst każdego dzieła tworzą recenzje, komentarze powstałe po jego publicznej prezentacji.

Uważny obserwator teksty, napisy, liczby odnajdzie zarówno w plastyce profesjonalnej, jak i nieprofesjonalnej, co nie oznacza że tu i tam mają jednakowe zastosowanie. Wykształceni plastycy używają „tekstowych znaków” dla uwolnienia wyobraźni odbiorcy, stosują je w świadomej, a niekiedy przewrotnej artystycznej grze. Twórcy, którzy plastyką zajmują się poza swoimi zawodowymi zobowiązaniami, z reguły wprowadzają w swoje prace wyjaśnienia, opisy, dopowiedzenia po to, aby uwiarygodnić i doprecyzować plastyczny przekaz. W tym dążeniu do swoistej „dosłowności” zachowują najczęściej powagę i misyjne zaangażowanie.

W dziele plastycznym najbardziej oczywistym słownym zapisem jest sygnatura, podpis autora. Wielokrotnie poszerzana o dodatkowe informacje, nie tylko o datę i miejsce wykonania pracy. Mistrzem w tym zakresie był Stanisław Ignacy Witkiewicz-Witkacy. W sygnowania obrazów zamówionych w jego Firmie portretowej wprowadzał liczby i tajemniczo wyglądające litery. Zaświadczały o tym, czy tak oznaczony obraz wykonał pod wpływem (lub bez wpływu) różnych używek.

Profesjonalni artyści niezwykle rzadko na powierzchni malarskiej, polichromii rzeźby umieszczają tytuły. Twórcy nieprofesjonalni wprowadzają je tam bez oporów, z przekonaniem, że taki zabieg czyni ich prace bardziej „czytelnymi”, zrozumiałymi. Rozbudowane – informują odbiorców o okolicznościach, miejscu i czasie odwzorowywanych zdarzeń. Opisy i komentarze zapisywane są na awersach i rewersach prac, na kartkach, w różnorodny sposób przymocowywane do pracy.

Władysław Sałdyka z Kątów Wrocławskich – rzeźbiarz i malarz, z zawodu rzeźnik na ramie obrazu malowanego farbami olejnymi na płycie paździerzowej zapisał: „Tak produkowała wieś materiały bieliźniane i pościelowe”, na innym: „Wieś woj. Rzeszowskie i krakowskie w latach 20-tych”.

Józef Mączyński z Miszkowic – malarz, urzędnik pocztowy obraz malowany farbami olejnymi na płótnie opisał na rewersie: „Marzenie chłopca we śnie o dziewczynie, koniu i domku komfortowym, z wyobraźni J. Mączyński”. Malowany już nie z wyobraźni, ale z natury Taniec żurawi opatrzył na rewersie dodatkowymi informacjami: „Wykonał Naczelnik Urzędu Józef Mączyński”, a malowany z pamięci i dla upamiętnienia odchodzących w przeszłość technik rolniczych obraz Rolnik z żoną po północy w stodole młócą zboże dopełnił zdaniem: „Zimą tak młócili moi Rodzice, woj. Wileńskie, wykonał J .Mączyński, Miszkowice m. 116”.

Stanisław Majewski ze Sternalic k. Olesna – rzeźbiarz, robotnik rolny, biorąc udział w konkursie „Świat mojej wyobraźni”, na rewersie zapisał tytuł swojej pracy Moja wyobraźnia światowa. Zatajony świat oraz – podobnie jak na większości swoich prac, dziś zgromadzonych w zbiorach Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu – także tu sam sobie pogratulował sukcesu napisem „Moje uznanie”.

Tytuły prac i podpisy są też integralnym elementem polichromii ażurowych płaskorzeźb Stanisława Suchockiego z Pilichowic – rzeźbiarza, palacza c.o. i cholewkarza. Antoni z rodziną – to piętrzące się jedna nad drugą półpostacie, każda podpisana imieniem. „Swoisty humor ludowy” jest nie tylko tytułem, ale i graficznym akcentem na łuku zamykającym ażur płaskorzeźby. Podobnie Mikołaj Zagórny z Ligoty Wielkiej – rzeźbiarz, szewc i cieśla – na podstawach swoich syntetycznych, uproszczonych przedstawień zapisywał: „Niemiec i Polak”, „Przedwojenny wójt” czy „Naczelnik gminy”.

Z kolei Jarosław Furgała z Polwicy – rzeźbiarz, magazynier – u schyłku swojego życia zamieszkał w Brzegu i tam malował akwarele, a na ich odwrocie przyklejał kartki zapisane rozbudowanymi komentarzami i fragmentami własnej biografii. Wszyscy oni widzieli siebie przede wszystkim jako świadków historii, dzielili się swoim życiowym doświadczeniem.

Najbardziej oczywistym rodzajem dialogu między słowami i czysto plastycznymi środkami może być komiks, ale też każda ilustrowana książka. Plastyczną księgę przypominają prace Józefa Giejsona z Barda Śląskiego – rzeźbiarza, stolarza, który na powierzchnie swoich rzeźb Sąd ostateczny, Biczowanie, Życie św. Pawła nanosi obszerne fragmenty Ewangelii i Dziejów Apostolskich.

Z kolei Michał Rusewicz z Jerzmanic Zdroju – malarz, rzeźbiarz, gajowy – stworzył panoramę II wojny światowej – rozpisaną i namalowaną na 8 obrazach pokaźnych rozmiarów. Wojnę ilustrują tu słowa przypominające graficzne znaki, natomiast graficzne przedstawienia żołnierzy, budowli etc. przypominają litery.

Etnografowi niewątpliwie bliska jest twórczość profesjonalnego artysty Ireneusza Walczaka, który cykl obrazów „My House Is My Language” wypełnia słowami zaczerpniętymi z różnych języków, ale także śląską gwarą przywołaną w roli nośnika tożsamości. Jeden z najwybitniejszych górnośląskich artystów nieprofesjonalnych Bronisław Krawczuk sportretował swojego śląskiego kolegę malarza Pawła Wróbla. Przedstawił go odzianego w górniczy mundur, na tle śląskiego krajobrazu z tożsamościowymi śląskimi słowami-szyldami: „cyrk w koronie, wita cię Wilhemina, MO, bar pod Cycem, wódka, podroby, Solidarność”. Słowa i obrazy niekiedy podlegają cenzurze. Na wystawie przygotowanej przez Muzeum w 1986 r. obraz Krawczuka mógł być zaprezentowany wyłącznie po zaklejeniu słowa „Solidarność”.

Wrocławianin Stanisław Dróżdż – twórca poezji konkretnej łączącej język plastyki i literatury – w przestrzeni naszego miasta pozostawił trwałe „ślady” swojej twórczości. Ten najbardziej znany to „Było jest będzie” na ścianie bunkra – siedziby Muzeum Sztuki Współczesnej przy placu Strzegomskim.

Czy dla tej artystycznej refleksji na temat upływu czasu także można znaleźć równoległą plastyczną manifestację w zasobach plastyki nieprofesjonalnej ze zbiorów wrocławskiego Muzeum Etnograficznego? Czy mógłby stać się nią cykl zatytułowany „Zastanów się” autorstwa Anieli Jaworskiej z Wierzchosławic? Na powierzchni płótna przedstawiającego obrazy trwonienia czasu przez ludzi zapominających o sądzie ostatecznym odczytujemy moralizatorski napis: „Bóg cię widzi / Czas ucieka / Śmierć cię goni / Wieczność czeka”.

Taki dialog pomiędzy dwoma nurtami plastyki aranżować może tylko ktoś, kto sztuce przygląda się z dystansu. Sami plastycy swoje przesłania ogłaszają światu, nie porównując się z innymi. Słów i obrazów używają po to, aby przemawiać do nas – odbiorców, wywołać nasze emocje, sprowokować namysł, a może konkretne reakcje. My – próbując opowiedzieć o ich działaniach – pozostajemy bezradni. Jedno jest pewne – utwierdzamy się w przekonaniu, że słowami nie można oddać wagi obrazów i słów w plastycznych działaniach.

Elżbieta Berendt, kierownik Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu
5 stycznia 2022

■ Więcej wpisów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print