Intrygujące!
„Co nam powiedzą, gdy przemówią ludzkim głosem…”

Olga Budzan

Wkrótce Wigilia Bożego Narodzenia, a wraz z nią wieczór tajemnic – przy stole czekamy na niespodziewanego gościa, a o północy – zwierzęta przemówią ludzkim głosem…

Gdy pierwszy raz zobaczyłam w muzealnym magazynie Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu obraz Michała Rusewicza z 1974 r. Pogrzeb myśliwego – osłupiałam. Widzimy tu niezwykłą scenę: orszak zwierząt z kroczącym na czele zającem niosącym krzyż oraz wiewiórką podążającą za nim na dwóch łapkach, trzymającą psałterz lub inne nieznane mi święte pisma zwierząt. Chodzące zwykle swoimi ścieżkami zwierzęta formują pochód i idą zgodnie obok siebie: zając, wiewiórki, dzik, jelenie, głuszce, kuropatwa oraz inne – nieco trudniejsze do zidentyfikowania – zwierzęta. Jelenie wraz z głuszcami niosą trumnę.
Jest patos…

Widok rozpościerający się przed nami to świat w miniaturze. Uważny widz dostrzeże rzeki i jezioro, las i niebo – dom ptaków. Zwierzęta kierują się w stronę kamiennej, nieprzyjaźnie wyglądającej twierdzy, być może kościoła. Natura i świat ludzi spotykają się na moment, by upamiętnić śmierć. Myśliwy w trumnie i tajemnicza budowla wdzierają się do świata zwierząt – lasu. Nie da się ukryć – to niechciani intruzi.

Tajemnicza scena zaintrygowała mnie wyjątkowo. Widziałam już na wielu innych ilustracjach zwierzęta wcielające się w ludzi – orszaki żab w człowieczych ubraniach, szczury przebrane za uczniów, siedzące w szkolnych ławach, przysłuchujące się lekcji czy zające grające na fujarkach. Tu zaś zwierzęta pozostają zwierzętami (co najwyżej poruszającymi się w nieco nietypowy dla siebie sposób).

Na innych podobnych przedstawieniach niosą strzelbę, myśliwską torbę czy kapelusz niczym trofea. Na niektórych obrazach zwierząt jest więcej – całe tłumy! Czasem dźwigają pochodnie i wstęgi. Bywa, że myśliwego w jego ostatnią podróż odprawia także wierny pies, idący obok dzikich zwierząt. Przedstawienia te wykonane mniej lub bardziej wprawną ręką są przeważnie dość do siebie podobne.

Przeglądając ilustracje tego typu, można trafić na przedstawienia, które mocno odbiegają od kanonu pogrzebu myśliwego – na przykład jedna z grafik Moritza Ludwiga von Schwinda przedstawia nocny pochód rozświetlony pochodniami trzymanymi przez zwierzęta. Och, wiem, co mogą sobie Państwo pomyśleć, że to niedorzeczne! Ale jeszcze bardziej niedorzeczne jest to, że zwierzęta kroczące w tyle orszaku łkają na tym obrazku rzewnymi łzami…

Obok obrazów pogrzebów istnieją też inne przedstawienia myśliwych, ukazujące ich pośród zwierząt – na przykład popularny motyw wesela myśliwego czy jego grobu. Obrazki takie były niezwykle lubiane w krajach niemieckojęzycznych. Czasem malowane, innym razem drukowane, na przykład w technice oleodruku.
Popularnością motyw ten cieszył się przez prawie stulecie, między rokiem 1849 a 1940.

Czy zamiast strzelać nie lepiej złapać za pędzel? Michał Rusewicz sprzeciwia się kanonowi ukazującemu przaśną, zabawną scenkę. To nie hołd. To oskarżenie. Myśliwy spocznie w grobie, zwierzęta na nim zatańczą, po czym każde rozejdzie się w swoją stronę. Na chwilę zapomną o waśniach i zatargach. Bądźmy jak one choć przez chwilę.

Olga Budzan, edukatorka w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu
23 grudnia 2021

■ Więcej wpisów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print