Lecznictwo ludowe, medycyna ludowa, etnomedycyna, fitoterapia to pojęcia, w których mieszczą się praktyki uzdrawiania związane z wykorzystywaniem roślin. Właściwości lecznicze przypisywano także preparatom pochodzenia zwierzęcego oraz różnym działaniom magicznym, zupełnie irracjonalnym, m.in. „zamawianiu” chorób. Zanim w XIX w. przemysł chemiczny ze składu medykamentów leczniczych zaczął wypierać naturalne składniki, to właśnie rośliny stanowiły podstawowy surowiec do przygotowania leków i mikstur.
Ziołolecznictwo oparte było na wielowiekowym doświadczeniu, ale też wiedza o uzdrawiających właściwościach roślin przenikała do powszechnej świadomości z medycyny średniowiecznej za pomocą zielników popularyzowanych przez klasztory. Dostępność surowca była nieograniczona, obowiązywały jednak pewne zasady i obwarowania przy jego pozyskiwaniu. Znawcy wiedzieli, czy zbierać o poranku, „po rosie”, w południe, o północy, boso, w milczeniu, wymawiając zaklęcia, przy pełni księżyca, w nowiu… Wiedza ta była zróżnicowana regionalnie i wskazywała odmienne zalecenia w stosunku do różnych roślin.
Za termin na zbiór najbardziej właściwy, ze względu na wyjątkowe wtedy właściwości lecznicze, powszechnie uznawane były miesiące z najpełniejszym rozkwitem ziół: maj i czerwiec. Szczególnym czasem było przesilenie letnie – noc świętojańska (z 23 na 24 czerwca); wierzono, że zioła wówczas zebrane mają oprócz leczniczej, także moc magiczną.
Na Huculszczyźnie święto Iwana Kupały obchodzone jest wprawdzie dwa tygodnie później (7 lipca), ale wiara w moc ziół zebranych „przy świętym Janie” jest jednakowo silna.
Odpowiednie suszenie i przechowywanie ziół miało duże znaczenie dla zachowania ich właściwości; rośliny wieszano w miejscach przewiewnych, bez dostępu promieni słonecznych.
Jak rozległa była wiedza ludności wiejskiej w zakresie znajomości (i zastosowania) roślin, świadczy przykład górali Karpat Wschodnich, którzy rozpoznawali aż 350 gatunków roślin. Dziś tylko specjaliści botanicy mają ten „stopień wtajemniczenia”.
To, że znane z dawnych praktyk właściwości lecznicze wielu roślin są potwierdzone przez badania naukowe, a preparaty z nich wytwarzane stosuje się w medycynie akademickiej, jest oczywiste. Chętnie sięgamy (jeśli to możliwe) po leki z surowców naturalnych, wiedząc, że te syntetyczne poza szybszym działaniem mają często skutki uboczne. Ale dziś już plastra na ranie nie zastąpimy liściem babki zwyczajnej, a kurzajki (brodawki) nie będziemy smarować glistnikiem jaskółcze ziele, tylko u dermatologa wymrozimy ją ciekłym azotem. I nie wynika to bynajmniej z braku dostępności wymienionych roślin.
Rozwijająca się od kilkudziesięciu lat antropologia medyczna ujmuje problemy zdrowia i choroby w kontekście kulturowym, badając zachowania medyczne, zdrowotne, ale z naciskiem na analizowanie przekonań, wierzeń, wzorców tego typu zachowań. Pojęcia „subiektywne poczucie choroby” (gdy pacjent czuje się chory mimo braku objawów klinicznych) i „subiektywne poczucie zdrowia” (gdy czuje się zdrowy, choć badania/wyniki tego nie potwierdzają) obrazują, jak złożonym procesem jest uzdrawianie człowieka.
„Medycyna zachodnia formalnie wyklucza ze swej orbity magiczne i religijne wyjaśnienia zdrowia, choroby, życia i śmierci. Filozoficzne kwestie znaczenia i sensu, jakie stawia cierpienie, milcząco pomija. […] Lekceważenie »magii« oznacza odrzucenie pokaźnej części efektywności medycyny”.
(M. Sokołowska, Medycyna nowoczesna, a medycyna tradycjonalna, Wrocław 1996)
Jednym ze sposobów zwalczania chorób było przemawianie do nich. Pewnie nie była to metoda skuteczna, ale jak te sformułowania ładnie brzmią. Spersonifikowany postrzał (lumbago) tak był zachęcany do opuszczenia ciała człowieka:
Postrzale,
postrzale mój kochany,
proszę cię,
nie rób w moim ciele rany!
Proszę cię,
na ranie miłości!
opuść wszystkie żyły,
członki
i kości.*
A wszystkim zmęczonym ślęczeniem przy komputerach przypominam sposób na zapewnienie dobrej formy, nie tylko zdrowotnej. Należy wyjść w pole i pochylić się przed księżycem w nowiu i wypowiedzieć formułę „Witaj-ze, witaj-ze miesiącu nowy, aby nas nie bolały brzuchy i głowy. Tobie ceść i korona, a nam scęście i fortuna”**. Jakie to proste!
Termin najbliższego nowiu 23 kwietnia.
Paulina Suchecka, edukatorka w Muzeum Etnograficznym
* A. Paluch, Na miły Bóg, nie leczmy chorób! – Przyczynek, „Medycyna i Okolice”, t. 2, s. 196
** O. Kolberg, Dzieła wszystkie, t. 19: Kieleckie, cz. II, Wrocław–Poznań 1963, s. 210
Więcej lektur:
E. Bokszan, T. Tereszczuk, Lekoznawstwo Hucułów, Łemków i Bojków – mieszkańców ukraińskich Karpat, [w:] Historia leków naturalnych, t. 3: Ziołoznawstwo w dawnej i współczesnej kulturze Rzeszowszczyzny, red. B. Kuźnicka, Warszawa 1993, s. 145
M. Sokołowska, Medycyna nowoczesna, a medycyna tradycjonalna, „Problemy Dydaktyki Medycznej i Wychowania”, nr 11, s. 80–82, 99; cyt. za: J. Jeszke, Lecznictwo ludowe w Wielkopolsce w XIX i XX wieku. Czynniki i kierunki przemian, Wrocław 1996, s. 108
#zoom_na_muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸