Marian Henel projektował swoje dywany na papierze milimetrowym – jedna kratka odpowiadała jednemu węzełkowi tkaniny.
Następnie z przędzy wełnianej wiązał węzły, pracując na ramie z naciągniętą osnową. Zrobienie jednego dywanu zajmowało mu nawet kilka miesięcy.
Fot. A. Podstawka
Surowiec do tkania pracownia terapeutyczna branickiego szpitala pozyskiwała z odpadów dostarczanych z fabryki dywanów w niedalekim Kietrzu. W belach wełny ważących nieraz ponad 100 kilogramów Henel wyszukiwał jak najdłuższe odcinki, formował je w kłębki, dzielił według barw, żmudnie gromadząc zapasy materiału.
Fot. A. Podstawka
Na tkanych przez niego dywanach obok obnażonych kobiet czy pielęgniarek w białych kitlach pojawiają się często bajkowe potworne zwierzęta: żaby, ropuchy, węże, muchy, skorpiony, koty, a także rozmaite robaki. Dr Anna Steliga w publikacji towarzyszącej wystawie zwraca uwagę na magiczny aspekt tych postaci, a także na ich złożoną symbolikę w różnych kulturach i religiach świata. Ropucha symbolizuje chuć i pychę, ale także kobietę z nadwagą. Robak obrazuje grzech. Chrząszcz odzwierciedla mrok i dwupłciowość. Sowa to symbol mądrości i samotności. Nietoperze to kreacja złych duchów bądź widma osób zmarłych. Motyl wiąże się z lubieżnością i beztroską. Czyżby Henel postrzegał te zwierzęta jako swoje sobowtóry?
Jedenaście wielkoformatowych dywanów autorstwa Mariana Henela można oglądać na wystawie w Muzeum Etnograficznym do 16 lutego 2025. Ich projekty na papierze milimetrowym niestety nie zachowały się.
■ Zoom na muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸