Przyjaźń Jana Lebensteina z Mironem Białoszewskim nie była przypadkowa. Peryferyjne proste pejzaże pierwszego i poetyzacja codzienności drugiego to był ten sam świat.
Jan Lebenstein debiutował na głośnej wystawie „Przeciw wojnie, przeciw faszyzmowi” w warszawskim Arsenale w 1955 roku. Pokazał tam trzy skromne, nostalgiczne, szare pejzaże Rembertowa i przedmieść Warszawy.
Poetyckie widoki, w których widać zainteresowanie artysty codziennością, powszedniością i szczegółem oraz sam język malarski ujawniły fascynację twórczością Maurice’a Utrillo.
Na podstawie tych pejzaży krytycy wróżyli młodemu artyście błyskotliwą karierę.
W pejzażach z Rembertowa możemy zauważyć zachwyt nad barwą przedmieścia. Pełen liryzmu świat, przeniknięty bielą, szarością, zgaszoną zielenią, dopełniają wynurzające się brązy, czerwienie i żółcie.
Proste krajobrazy powszedniości, a trochę jakby z marzenia sennego, pokazują jak wielką wartość ma codzienność:
„I to mi wystarczy:
szara naga jama”.
Fragment wiersza Mirona Białoszewskiego Ach, gdyby, gdyby nawet piec zabrali…
#zoom_na_muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸