Intrygujące!
„Papież Jan Paweł II w Panoramie Racławickiej”

Romuald Nowak

Moje pierwsze spotkanie z Janem Pawłem II miało miejsce wiosną 1993 roku, gdy przyjechałem do Włoch na stypendium naukowe ufundowane przez Ministerstwo Kultury i Sztuki. Dzięki uprzejmości Krystyny i Andrzeja Litworni zamieszkałem w ich rzymskim mieszkaniu.

Do Wiecznego Miasta przyleciałem przed Wielkim Tygodniem i już w niedzielę 4 kwietnia uczestniczyłem we mszy Niedzieli Palmowej na placu św. Piotra, tuż przy ołtarzu gdzie ofiarę sprawował Ojciec Święty. Było to dla mnie niezwykłe przeżycie – modlić się w pobliżu naszego papieża, w pięknym nabożeństwie.

Postanowiłem też, tak jak to robiłem w Polsce, uczestniczyć w watykańskim Triduum Paschalnym. Udało mi się zdobyć zaproszenie na wielkoczwartkową Mszę Krzyża Świętego odprawianą w bazylice św. Piotra. Kiedy po jej zakończeniu wychodziłem z bazyliki, na pl. św. Piotra usłyszałem znajomy głos. Gdy rozejrzałem się uważniej, spostrzegłem postawnego księdza o znajomych rysach twarzy. Rozpoznałem w nim Darka Tabora – kolegę ze studiów na wydziale Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego. On również mnie poznał i z przypadkowego spotkania bardzo się ucieszył.

Podczas krótkiej rozmowy zdążył mi opowiedzieć o powołaniu kapłańskim w zgromadzeniu Zmartwychwstańców, ślubach diakonackich, na które mnie zaprosił, a także o planowej na 10 kwietnia audiencji u Ojca Świętego w Wielką Sobotę. Natychmiast zatem udałem się do Corda Codi, gdzie wyprosiłem zaproszenie na tę audiencję. Dostałem obrazek z przedstawieniem Zmartwychwstałego Chrystusa, który miał stanowić przepustkę do Pałacu Papieskiego.


W sobotę ubrałem się w najlepsze rzeczy, jakie miałem w walizce, wziąłem skromne wydawnictwa o Panoramie Racławickiej i ruszyłem „na Watykan”. Z biciem serca zjawiłem się pod Spiżową Bramą, mając obawy, czy zwykły obrazek może być przepustką do Jana Pawła II. Po okazaniu obrazka, zostałem wpuszczony do środka. Tu już gromadzili się inni goście, a wzdłuż długiego korytarza stali w kolorowych mundurach żołnierze Gwardii Szwajcarskiej.

Kiedy grupa się zebrała, zaprowadzono nas wspaniałymi klatkami schodowymi i korytarzami obok Scala Regia do Sali Klementyńskiej. Podziwiałem dekoracje i malowidła mistrzów renesansu i baroku i wraz z grupą Zmartwychwstańców, którzy mieli przyjąć święcenia diakonackie, czekałem na Ojca Świętego. Organizatorzy ustawili nas w kilka półkolistych kręgów i prosili, aby nie wręczać papieżowi upominków, lecz ja cały czas trzymałem publikacje poświęcone Panoramie Racławickiej.

Po piętnastu minutach oczekiwania do sali wszedł Jan Paweł II, przywitał zebranych, podzielił się radością możliwości świętowania z rodakami i złożył nam i naszym bliskim życzenia Wielkanocne. Podchodził potem do każdej z grup, fotografował się z pielgrzymami i przechodził dalej. Wszystko to rozgrywało się dynamicznie.

Serce miałem w gardle, tym bardziej, że trzymałem owe muzealne wydawnictwa. Kiedy Jan Paweł II podszedł do naszej grupy, skupił się głównie na przyszłych diakonach. Gdy stanął obok mnie, wyciągnąłem przed siebie publikacje i drżącym głosem powiedziałem: „Ojcze Święty, zapraszam do Wrocławia do Panoramy Racławickiej”. Na co usłyszałem deklarację: „Jak będę we Wrocławiu, to odwiedzę”. Wszystko to trwało kilkanaście sekund, nie zauważyłem nawet, kiedy papieski sekretarz zdążył odebrać przekazywane wydawnictwa. Audiencja była niezapomnianym przeżyciem, za które dziękowałem Bogu i Darkowi Taborowi.


Cztery lata później miał się odbyć w moim mieście 46. Kongres Eucharystyczny. Pomyślałem, że być może moje zaproszenie Jana Pawła II od Panoramy Racławickiej stanie się aktualne. Przygotowania do Kongresu trwały kilka lat, przez cały ten czas nikt jednak nie kontaktował się z Muzeum Narodowym we Wrocławiu w sprawie ewentualnej wizyty papieża. Uznaliśmy, że widocznie to jeszcze nie pora, i pogodziliśmy się z faktem, że szczegółowy plan wizyty nie uwzględniał odwiedzin Panoramy.

Jak każdy Polak latem 1997 roku pilnie śledziłem papieską wizytę. Udało mi się nawet zdobyć zaproszenie do strefy „O” przy Statio Orbis na mszę kończącą Kongres. Gdy 1 czerwca 1997 roku razem z tłumem opuszczającym plac przy hotelu Wrocław ruszyłem w kierunku centrum, zdecydowałem się pójść do Panoramy Racławickiej, by zobaczyć, czy pielgrzymi, którzy przyjechali na papieską mszę, przyjdą ją też obejrzeć.

Tutaj od moich współpracowników dowiedziałem się, że wielokrotnie próbował się ze mną skontaktować komendant wojewódzki policji inspektor Jerzy Bielicki. Natychmiast oddzwoniłem na pozostawiony numer. Mój rozmówca oznajmił krótko, że zależy mu na spotkaniu, i że w ciągu kilkunastu minut przyjedzie. I rzeczywiście tak się stało, w dodatku ku mojemu zdziwieniu zaraz na wstępnie zaproponował, żebym udał się z nim do hotelu. Nie ukrywam, propozycja mnie zaskoczyła. Zdziwienie musiało być widoczne, bo zaczął mnie uspokajać, żebym się niczego nie obawiał.

Wyruszyliśmy zatem do hotelu Savoy przy placu Kościuszki, który od zawsze służył wrocławskiej milicji (a od roku 1990 policji) jako lokum. Komendant zaprowadził mnie do pokoju, przeprosił za bałagan, poprosił o chwilę cierpliwości i kazał czekać. Nie trwało długo, może z piętnaście minut, gdy zostałem wezwany do pokoju naprzeciwko. Siedziało tu wokół niewielkiego stołu czterech, może sześciu mężczyzn – poziom mojego stresu narastał. Nie zważając na mnie, rozmawiali o szczegółach wizyty Jana Pawła II we Wrocławiu. Były to osoby, które kojarzyłem z gazet i telewizji, m.in. wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Zbigniew Sobotka, koordynator służb specjalnych Zbigniew Siemiątkowski, szef BOR-u Henryk Sobczyk i komendant główny policji Marek Papała.


Gdy po dłuższej chwili panowie zauważyli moją obecność, padło pytanie: „Czy wie pan, po co go tutaj sprawdziliśmy?”. Nie byłem pewien, choć zacząłem się domyślać, a wątpliwości rozwiało pytanie szef BOR-u, czy Panorama Racławicka jest na tyle bezpiecznym obiektem, że można zorganizować w niej wizytę papieża. Odpowiedziałem, że raczej tak, choć najlepiej sprawdzić to na miejscu.

Niemal natychmiast oficer odpowiedzialny za pobyt papieża we Wrocławiu, kapitan Grzegorz Mozgawa, wyruszył ze mną do Panoramy. Gdy podjechaliśmy nieoznakowanym policyjnym samochodem na parking, oficer zauważył tłum turystów wychodzących z budynku Panoramy. Od razu powiedział: „O, w takich warunkach to jest niemożliwe. Nic z tego!”. Spytałem, na którą godzinę planowana jest wizyta – zbliżała się piętnasta i o tej porze można już było zamknąć Panoramę dla zwiedzających. Stwierdził jednak, że nie trzeba robić zamieszania i lepiej zamknąć Muzeum jak zwykle, a ewentualna wizyta odbyłaby się po godzinach otwarcia.

Gdy weszliśmy do środka, oficer BOR-u przeszedł ze mną trasą, jaką Panoramę zwiedzają widzowie. Gdy na koniec dotarliśmy do mojego biura, z ulgą usłyszałem, że wizyta Jana Pawła II w Panoramie jest jednak możliwa – i taką decyzję przekaże przełożonym.


W tym miejscu odwołam się do relacji kardynała Henryka Gulbinowicza, który opowiedział mi później, jak w ogóle do tej prywatnej, nieuwzględnionej w żadnym programie wizyty Ojca Świętego w Panoramie Racławickiej doszło.

Wielu dostojnych gości, zarówno świeckich jak i duchownych uczestników 46. Kongresu Eucharystycznego, odwiedzając Wrocław, nawiedzało też Panoramę Racławicką – jedną z największych atrakcji turystycznych miasta. O swoim zauroczeniu mówili papieżowi, ten zaś wspomniał kardynałowi Gulbinowiczowie, że jeszcze Panoramy nie widział. Ksiądz Stanisław Dziwisz spytał więc kardynała, czy wizyta papieża w Panoramie jest możliwa do zorganizowania. Kardynał Gulbinowicz oczywiście potwierdził – i ruszyła machina, którą tu częściowo już przedstawiłem.

Tuż po szesnastej, kiedy Panoramę opuścili ostatni już widzowie, niemal natychmiast zjawili się przedstawiciele BOR-u, wśród których nie zabrakło również saperów. Prace zabezpieczające przebiegały sprawnie, sprawdzono każdy zakamarek Panoramy, także miejsca niedostępne dla zwiedzających. My natomiast ruszyliśmy do telefonów, by poinformować naszych kolegów, którzy nie pracowali w tym dniu, że odwiedzi nas Ojciec Święty Jan Paweł II.

Ci, którzy pojawili się w Panoramie natychmiast, mieli zaszczyt spotkania z Janem Pawłem II w Panoramie. Pechowcy, którzy przybyli nieco później, nie zostali już niestety do budynku wpuszczeni. Co więcej, musieliśmy wręcz stoczyć walkę z ochroniarzami, by pozwolili zostać tym, którzy zakończyli już pracę. W Panoramie mieli pozostać tylko pracownicy niezbędni, odpowiedzialni za jej prawidłowe funkcjonowanie. Po usilnych prośbach udało się uprosić oficera BOR-u i w końcu zgodził się na obecność reszty – przecież takie wydarzenie w dziejach malowidła Styki i Kossaka zdarza się tylko raz. Kazał tylko im sie ukryć, by nie stali, jak to określił, „na widoku”.


Ponieważ papież był już wtedy coraz słabszy i gorzej się poruszał, trwały gorączkowe dywagacje, czy podejście na platformę widokową w Panoramie nie będzie stanowiło dla niego zbytniego wysiłku. Wymyślono, że idealny byłby elektryczny melex, którym można by wwieźć papieża po ostrym podejściu w tunelu. Wszystko jednak odbywało się spontanicznie – wizyta była przecież nieplanowana – najbliższy dostępny wózek namierzono w Poznaniu, ostatecznie więc zrezygnowano z pomysłu, my zaś przygotowaliśmy zwykły, ale przyzwoity wózek, który mamy dla osób z problemami z chodzeniem. Na wszelki też wypadek zadzwoniono do Pałacu Biskupiego, aby Jan Paweł II założył na czas wizyty w Panoramie obuwie z gumową podeszwą, by nie miał problemów z wchodzeniem na pochyłe podejście.

O dziewiętnastej sytuacja w budynku trochę się uspokoiła, lecz w okolicy Panoramy zaczęły gromadzić się tłumy – spacerujący po Parku Słowackiego zorientowali się po liczbie policyjnych patroli, że w Panoramie coś się święci.

Gdy przed wpół do ósmej przybył biskup Jan Chrapek, biskup pomocniczy toruński, z ramienia Episkopatu Polski odpowiedzialny za organizację VI Pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, na widok przygotowanego wózka zapytał poirytowany: „Co to jest?!” i czy myśmy aby nie powariowali. Schowaliśmy zatem ten nieszczęsny pojazd i w powadze oczekiwaliśmy na przybycie Ojca Świętego.


Chwilę potem w Panoramie zjawił się wojewoda wrocławski Janusz Zalewski, który okazało się zaprosił tu dyrektorów wydziałów Urzędu Wojewódzkiego i podległych instytucji. Kiedy usłyszał o tym kapitan Mozgawa, rzekł tylko: „Pan raczy żartować? Przecież to jest prywatna wizyta papieża, nie ma mowy o jakichkolwiek dodatkowych spotkaniach!”. Następnie zgarnął „postronnych” gości i poprosił, by na czas pobytu papieża czekali w niewielkim kiosku z pamiątkami. Wyglądało to komicznie, lecz wszyscy posłuchali – czego się nie robi, by być blisko Ojca Świętego.

Do rotundy nie wpuszczono też żadnej ekipy dziennikarskiej, jej przebieg dokumentowała jedynie telewizja watykańska i osobisty fotograf papieża Arturo Mari.

Teraz już wszystko było zapięte na ostatni guzik. Wypadało tylko czekać. Nie ukrywam, że znów serce miałem w gardle, szumiało mi w głowie – pełniłem w końcu rolę gospodarza, którego odwiedza następca św. Piotra.

Układałem w myślach słowa powitania, dopytywałem oficerów BOR-u o formy protokolarne. Za dziesięć dziewiąta wieczorem na parking Panoramy zajechał orszak papieski. Jan Paweł II nie przyjechał w papamobile, lecz w dużej czarnej limuzynie. Wyszedłem z Panoramy na parking i tam powitałem Ojca Świętego słowami: „Witam Waszą Świątobliwość w miejscu szczególnym dla Polaków i wrocławian, miejscu upamiętniającym słynna bitwę racławicką i miejscu, w sposób symboliczny ukazującym losy polskiego narodu. Jesteśmy zaszczyceni, że Wasza Świątobliwość zechciał odwiedzić Panoramę Racławicką. Zapraszam”.

W otoczeniu sporego orszaku papieskiego weszliśmy do holu, a następnie przeszliśmy do tunelu prowadzącego na platformę widokową. Sprawnym, pewnym krokiem Jan Paweł II wspinał się po rampie w tunelu. Po drodze opowiadałem papieżowi o skomplikowanych losach Panoramy. Doszliśmy do miejsca, gdzie płaska rampa rozdziela się na część ze schodami. Papież zatrzymał się, a ksiądz Stanisław Dziwisz zapytał, czy woli iść dalej po płaskiej rampie, czy schodami. Ku zaskoczeniu wszystkich papież wybrał trudniejszą drogę schodami.

Kiedy wszedł na platformę widokową, jego oblicze rozjaśniało – widać było, że obraz go poruszył. Skupił się wyłącznie na malowidle, powtarzając tylko od czasu do czasu: „Ecco, ecco”. Ojcu Świętemu towarzyszyła cała świta – z sekretarzem stanu Stolicy Apostolskiej Angelo Sodano, nuncjuszem apostolskim w Polsce arcybiskupem Stanisławem Kowalczykiem, prymasem Józefem Glempem, kardynałami Franciszkiem Macharskim i Henrykiem Gulbinowiczem.


Ksiądz Stanisław Dziwisz poprosił mnie dyskretnie, abym nie opowiadał o Panoramie zbyt długo, ponieważ papież był już bardzo zmęczony. Rozpoczęliśmy oglądanie od postaci Tadeusza Kościuszki, przy której Ojciec Święty zatrzymał się i skomentował: „To był prawdziwy bohater”.

Papież powoli przesuwał się w lewo, podziwiając kolejne fragmenty dzieła Styki i Kossaka. Dłużej oglądał fragment ze sceną starcia jazdy polskiej z kozakami dońskimi i dragonami smoleńskimi, mówiąc o wielkich tradycjach polskiej jazdy konnej i zauważając maestrię w malowaniu koni przez Wojciecha Kossaka. Najdłużej zaś stał przy fragmencie, na którym ukazana została grupa modlących się przy przyrożnym krzyżu. Na ten widok powiedział: „Typowa polska pobożność. Sam nieraz modliłem się przy takim krzyżu”.

Pilnie słuchał, o czym opowiadałem, był skupiony i wzruszony. Wizyta w Panoramie planowana była na piętnaście minut, ale na samej platformie widokowej Jan Paweł II spędził ponad trzydzieści minut. Wyraźnie uradowany podziękował za możliwość zwiedzania Panoramy i zaczęliśmy schodzić krętymi schodami w dół.

By asekurować Ojca Świętego, przed nami i za nami schodziło po dwóch ochroniarzy BOR. Na schodach odruchowo złapałem papieża za pas, którym przepasana była jego biała szata. Tu muszę wytłumaczyć dlaczego – mój syn po ciężkiej chorobie ma amputowaną nogę i nauczyliśmy się, by przy schodzeniu przytrzymywać go za ubranie. Dlatego też zupełnie odruchowo złapałem papieża za pas (wydawał się jakby był zrobiony ze skóry, choć później ustaliłem, że to była tak wspaniale utkana tkanina). Gdy po chwili zorientowałem się, że to niezbyt zręczna sytuacja, zagadnąłem idących, czy wypada, usłyszałem jednak: „Panu jako gospodarzowi wszystko wypada”.


Po zakończeniu zwiedzania towarzyszący nam ksiądz Dziwisz spytał, ile kosztują bilety do Panoramy, ponieważ wypadałoby zapłacić za zwiedzanie. Natychmiast odparłem, że tak dostojnych gości przyjmujemy w Panoramie za darmo. Ksiądz Dziwisz nalegał jednak, abym podał cenę biletu wstępu. Gdy odrzekłem, że wynosi dwanaście złotych, Jan Paweł II stwierdził: „To dużo taniej niż do naszych Muzeów Watykańskich. Zapraszamy z rewizytą do Rzymu”.

Kiedy zeszliśmy do holu wejściowego, w zakolu z mapą plastyczną ukazującą szlak bojowy insurekcji kościuszkowskiej przygotowana była księga pamiątkowa, do której najdostojniejszy w historii Panoramy Racławickiej gość wpisał się: „Jan Paweł II / 1. VI 1997”. Tuż po tym obdarowałem papieża upominkami książkowymi związanymi z Panoramą.

W holu czekał już tłum osób wypuszczonych z kiosku z pamiątkami. Papież przywitał się z nimi i ustawił do wspólnej fotografii. Wszyscy byli szczęśliwi – stali tak blisko Ojca Świętego, mogli go nawet dotknąć.

Po przeszło godzinnej wizycie w Panoramie Racławickiej Jan Paweł II ruszył do wyjścia i zmierzał w stronę czekającego na niego na parkingu auta. Gdy tylko ukazał się czekającym na zewnątrz ludziom, tłum wiernych zaczął wznosić okrzyki: „Nich żyje papież!”.

Kiedy Jan Paweł II i kardynał Gulbinowicz usadowili się już w samochodzie, podszedł do mnie ksiądz Stanisław Dziwisz i z obu kieszeni sutanny wyjął różańce. Przekazując je, powiedział: „Bóg zapłać za wspaniałą wizytę, gościnność, piękne oprowadzenie i lekcję historii. Proszę to przyjąć jako podziękowanie i ofiarować współpracownikom. Bóg zapłać”.

W eskorcie policyjnej orszak papieski ruszył w kierunku ulicy Wyszyńskiego. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, z jak historycznym momentem mieliśmy do czynienia. Oto po raz pierwszy w stuletniej historii Panoramy Racławickiej odwiedził ją papież – nasz rodak, największy autorytet, postać historyczna.

Do domu wróciłem przed północą, czekała już tam na mnie cała rodzina żądna opowieści i wrażeń z tej wizyty. Położyliśmy się spać dopiero po dwóch godzinach, a i tak z emocji trudno mi było zasnąć.


Spokoju nie dawała też niepewność, czy aby na pewno Ojciec Święty był ze zwiedzania usatysfakcjonowany. Nie mogłem przecież zadzwonić do Pałacu Biskupiego i spytać osób z papieskiego otoczenia, jakie były Jego wrażenia. Na szczęście niepewność nie trwała długo. Następnego dnia Panoramę odwiedziła grupa kleryków z Białorusi, którzy mieli zaszczyt spożywać śniadanie z Janem Pawłem II. Powiedzieli, że przyszli specjalnie do Panoramy Racławickiej, ponieważ przy posiłku papież bardzo ją polecał, potwierdzając, że zrobiła na nim wielkie wrażenie. To był pierwszy sygnał.

Rok później tę dobrą opinię potwierdził kardynał Henryk Gulbinowicz, który wspominał, że Jan Paweł II był wizytą w Panoramie zachwycony i wielokrotnie nawiązywał w różnych rozmowach do wizyty, wyrażając wdzięczność Bogu za jej uratowanie po wojnie i ponowne udostępnienie społeczeństwu.

Moje wspomnienie wizyty Jana Pawła II jest pierwszą obszerną relacją z tego niespodziewanego spotkania z Ojcem Świętym w Panoramie Racławickiej. Tym bardziej godną uwagi, że ze względu na jej prywatny charakter nie była relacjonowana przez żadnego z dziennikarzy obsługujących wizytę Jana Pawła II w Polsce w czerwcu 1997 roku.

Z przyjemnością wracam dziś pamięcią to tamtych chwil.

Romuald Nowak, kierownik Muzeum „Panorama Racławicka”
Wrocław, 18 maja 2020

Zapraszamy do lektury innych tekstów w cyklu „Intrygujące!” ➸

 

 

print